A
jeśli to, co naprawdę, zostało wymyślone!? ‑ a to, co wymyślone, dzieje się
naprawdę!?
Snem
jawą jest? ‑ Życie snem jest? – wszystko jest stworzone!
Kiedy
intruzem jesteś?
Kiedy
stwórcą Nieba?
Kiedy
Piekło swe stwarzasz?
Nie
znam odpowiedzi!
Ale
pytać trzeba!
Gęstniejący
mrok pochłaniał kontury drzew, budynków i ognie ludzkich spojrzeń. Z konturami rzeczy
znikali ludzie w bezkresach nocy, intymności
i samotności. Kryli się w swoich snach, myślach, pragnieniach, marzeniach niespełnionych. Kryli się w swojej ciemnicy, w ciemności nocy tonąc.
i samotności. Kryli się w swoich snach, myślach, pragnieniach, marzeniach niespełnionych. Kryli się w swojej ciemnicy, w ciemności nocy tonąc.
Na
słabo oświetlonym hotelowym korytarzu samotny mężczyzna wypatrywał w
zapadającym za przeszkloną ścianą mroku siły tworzenia, siły powoływania bytu,
siły spełniania marzeń, siły powrotu tam, dokąd wrócić nie mógł… ‑ szukał
siebie w sobie.
Skoro
mam skrzydła ducha, mam prawo ją wymyśleć w przestworzach umysłu mojego, w
przestworzach mojego kosmosu myśli nieogarnionych… ‑ myślał, skupiając
jednocześnie całą siłę woli na spojrzeniu w dal – coraz głębiej i dalej; coraz
silniej i jaśniej wbijały się jego myśli w zapadający mrok, a potem w ciemności
tajemnicę, zahaczającą o bezmiar Nienazwanego siebie.
Z
niezmąconą wiarą przemierzał przestrzenie wyobraźni, aż w pewnej chwili
dostrzegł wyłaniającą się z cienia postać kobiety. On był teraz Adamem i
patrzył na swoją Ewę – podarowaną przez los pełnię – wyłaniającą się z niego,
jak przed nastaniem czasu. Leżała na sofie, ułożona na boku. Leniwie
wyciągnięte, ale jednocześnie wyzywająco napięte ciało zdawało się początkowo
nie wyczuwać obecności jego myśli. Cienka czerwona koszulka ledwie okrywała
piersi, talię i biodra. Ramiona i nogi miała nagie.
Na
pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że ciało Ewy ułożone zostało z jakąś
przemyślaną starannością. Owa staranność nie była jednak niczym innym, jak
tylko napięciem spowodowanym pojawieniem się w zasięgu myśli Adama, twórcy
rozkoszy, pełni miłości w kosmosie jej bezmiaru, wypełnienia pustki… .
Skronie
pulsowały pod wpływem gonitwy myśli i niepewności tego, co może się wydarzyć.
Piersi pod delikatną tkaniną naprężyły się w oczekiwaniu na dotyk
nieobecnych warg. Sutki nabiegłe krwią gotowe były do przyjęcia grzesznych pieszczot
– kto powiedział, że grzesznych?! Koszula falowała szybko w rytmie krótkich
oddechów.
Ewa
poruszyła się lekko i oparła lewą dłoń na biodrze. Spod krótkiej koszuli
wyzierały napięte pośladki i wzgórek łonowy. Nagie nogi przywarły do siebie
niczym wargi kochanków – nie grzechem! ‑ twierdzą niewinności są pocałunki
szczere.
Adam
delikatnie musnął myślą policzek Ewy. Odpowiedziała natychmiast zmysłowym
rozchyleniem warg, co było aż nadto oczywistą decyzją odwzajemnienia dotyku.
Nie mogąc jednak doczekać się pocałunku, miękko ułożyła ciało na plecach,
wypinając jednocześnie piersi i rozchylając nogi. Wszystkie niezdobyte
dotychczas twierdze padły; trąby jerychońskie rozbrzmiewały wokół i waliły się
mury życiowych postanowień; pierzchały w najdalsze kąty przyrzeczenia i
obietnice – jej świat pełen zasad zdawał się zapadać w głębiny niezmierzone.
Adam
delikatnie uniósł koszulę i odsłonił brzuch. Ewa wyprężyła się, uniosła lekko
ciało i pozwoliła odsłonić piersi, które następnie przyjęły ciepło jego warg.
Mijały
chwile, epoki, ery… ‑ błądzący na ścianie zegar zagubił się w wieczności.
Nie było już czasu ‑ czas się zapadł i przepadł, jak przed jego narodzeniem w
umyśle człowieka. Była chwila – trwanie – przestrzeń prawdziwie rozwarta w dali
prawdziwie dalekiej. W tej nieokreśloności myśli zastygłe w zachwycie biegły w
kosmiczną dal, plątały się oddechy, uderzały o siebie pragnienia
niespełnione…
I
nastał wybuch – i cisza – wszystko nagle ucichło, zamilkło wszystko wokół, pochłonęło
się wzajem… Dwie dusze wyrwane z objęć wolności tworzenia siebie poczuło
tęsknotę i załkało głucho. Cienie minionej chwili wypełzły cichutko z kręgu
światła ogniska wygasłego i znikły kolejno w przepaściach ciemnej nocy.
U
stóp Ewy siedział cichutko szczęśliwy Intruz – strażnik myśli płochliwych –
piewca rozsądku myślenia, piewca norm i nakazów… ‑ wolnej woli pogromca…
Adam
spostrzegł dokładnie za oknem w ciemności nocy Intruza – strażnika rozsądku,
piewcę norm i nakazów… ‑ przeciwieństwo wolności w przestrzeniach wolnej
woli…
Kto
powiedział, że wszystko, co jest naprawdę, naprawdę się dzieje, a to, co wymyśliłeś,
to wcale nie istnieje?
A
jeśli to, co naprawdę, zostało wymyślone?
Sen
jawą być może, życie może być snem.
Kiedy
jesteś u siebie?
Kiedy
intruzem jesteś?
Kiedy
stwórcą Nieba?
Kiedy
stwarzasz Piekło?
Adam
patrzył w dal ciemną, próbował odnaleźć Ewę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz