30 października 2017

Ogólnikowo o sprawach istotnych

No i będzie tekst ogólnikowy, że strach. Wspominałem o tym, a teraz realizuję.
Wspominałem też o tym, że nie czytam Biblii, żeby ją potem cytować, gdzie się tylko da, a przy tym bezmyślnie i bezrefleksyjnie. Nie czytam Biblii po to, żeby uczyć się jej fragmentów albo stronic na pamięć. Nie o to w tym wszystkim chodzi, ale to tylko moje zdanie.
Wiem, że znów będzie chaotycznie, ale inaczej się nie da.
Tylko durnie i ignoranci są święcie przekonani, że zrozumieli Słowo albo wiedzą, co w trawie wiary piszczy. Nie brakuje jednak takich, co wiedzą w tej bajce wszystko i są święci za życia.
Ja wiem tylko tyle, że przez wieki całe człowiek strasznie się trudził, żeby zniekształcić Słowo, żeby Słowo zawłaszczyć, przerobić, dopasować, zaprząc do własnych celów, na swoje potrzeby…

29 października 2017

Proboszcz i Ja?

Ktoś pewnie pomyśli, że słodzę Proboszczowi. Bynajmniej! Nic z tych rzeczy. Mogę nawet przyznać, że nie przepadam z nim. Jednak nie mogę być ślepy na to, co człowiek robi. W próbie obiektywnej oceny drugiego człowieka trzeba mieć siłę odrzucić subiektywne odczucia.
Nie lubię pisać o sobie w zestawieniu z innymi ludźmi. Nie lubię dlatego, ponieważ to może komuś tam zaszkodzić. Na przykład mogą takiemu człowiekowi przypiąć jakąś łatę z mojego życiorysu. A mój życiorys jest upstrzony tylko moimi łatami. Czasami jednak trzeba i tak, jak wcale nie lubimy.
Ostatnio, nie wiem dlaczego i skąd się to wzięło, nie, oczywiście, że wiem – z ludzkiego gadania, że Proboszcza połączyłem, ze sobą z pierwszych kadencji mojego wodzowania gminą. I uściślę, że nie tyle Proboszcza, który jest Wodzem wiernych, połączyłem ze sobą, ale to, co robi i jakie emocje przy tym u swoich owieczek wywołuje, z tym, co ja robiłem i jakie emocje wywoływałem tym u współplemieńców. Po kolei, spokojnie.

Co jest grane?

Tylko stali bywalcy szkoły, czyli uczniowie – nie mylić z nauczycielami – wiedzą, jak czasem nie chce się człowiekowi pisać, np. wypracowania, rozprawki, opowiadania czy jeszcze tam czegoś, co nauczyciel wymyśli. Jeśli taka robota nie daje choć odrobiny satysfakcji, to tylko mordęga. Warto sobie odpuścić.
Pisałem w pocie czoła ogólnikowy tekst. To dosyć trudne, zwłaszcza gdy temat to prawdziwy kosmos. To cholernie trudne, tak dotykać po łebkach, ledwo co tykać temat, bez analizy głębszej, tylko sygnalizacja. Obiecałem to jednak i sobie, i znajomemu, który tekst pewien mi podesłał, a dotyczył tekst Biblii.

26 października 2017

Niewypały w szkole

Wszyscy wiedzą, że nauczycielem dzisiaj może zostać każdy, a jakakolwiek selekcja predyspozycyjna do zawodu, stosowana jeszcze kilkanaście lat temu, należy do sfery pobożnych życzeń. Kandydaci na nauczycieli nigdy nie przechodzili testów, jak to ma miejsce w przypadku przyszłych kierowców F1 albo samolotów odrzutowych. Taka przesiewka, to byłaby pewnie przesadza w tym przypadku. Jednak z pewnością wtedy nie byłoby tyle niewypałów personalnych w tym zawodzie.
Polski filozof, estetyk i działacz społeczno-polityczny, Karol fryderyk Libelt to jeden z tych myślących Polaków, których naukę czy przemyślenia celowo marginalizuje się z powodu pewnych wyśrubowanych kryteriów stawianych ludziom mających pewne aspiracje zawodowe.
Libelt zawód nauczyciela otaczał nimbem religijnym. Nauczyciel był dla niego „kapłanem nauki i umiejętności”. Twierdził, że naród takim będzie, jakim się wychował, a tak się wychował, jakich miał nauczycieli.

23 października 2017

Przyganiał kocioł garnkowi

Czepiam się ”ubytków” w pisaniu innych i wytykam „drzazgę” w tymże innych pisaniu, a „belki” ewangelicznej w swoim pisaniu jakoś dostrzec nie potrafię, dostrzec nie mogę albo zwyczajnie nie chcę. Ale już to nadrabiam, choćby tylko słowem!
Ostatnio przeglądając swoje wpisy na blogu, co rusz natrafiam na różnej maści kwiatki językowe, jak literówki czy czeskie błędy. Jeszcze ortografów nie widzę, ale to pewnie tylko kwestia czasu, jeśli nie wezmę do galopu swojej autokrytyki i nie włączę w swoim podczaszkowym oprogramowaniu wszystkich posiadanych programów szpiegujących moje językowe potknięcia.

22 października 2017

Świętej czy NIE pamięci?

Tak bardzo niektórzy oburzają się, gdy ktoś choćby dotknie "nie tak" pamięci ich zmarłych, ale nam bliskich osób, że nawet nie zauważamy, jak sami pamięć innych zmarłych szargamy bez ustanku.
Dzisiaj w Polsce jest przyzwolenie elit politycznych i niektórych środowisk kościelnych, żeby bez żadnych hamulców jechać sobie po pamięci niektórych zmarłych osób publicznych, jak choćby Jaruzelski, Kiszczak, Gomułka, Bierut... Nie daj Boże jednak, gdy ktokolwiek odważy się publicznie użyć imienia byłego prezydenta RP. Wtedy podnosi się larum, jakby ktoś świętość najświętszą zbrukał.

21 października 2017

Naprawdę ważne

Nawet w najlepszych i najdroższych uczelniach nie nauczy się człowiek myśleć, jeśli nie jest mu to dane i jeśli nie trenuje tego w swoim codziennym znoju.
Wymyśliłem to, co powyżej, ponieważ jestem przekonany, że dzisiaj potrzeba zmiany ludzkiego myślenia, a przede wszystkim potrzeba samodzielnego myślenia, nie narzuconego, wymyślonego, wyuczonego, podanego na tacy… Serce człowieka, umysł i rodzina są miejscami, gdzie się to wykuwa.

Paluszek i główka...

Tak sobie często myślę, że gdyby nie zadłużenie małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, to wódz nie miałby żadnego powodu do wytłumaczenia swojej bierności. I w sumie to się cieszę, że mu to narzędzie dałem, bo człowiek bez niego zapłakałby się jak dzieciak. Nie sprawdzałem też czy inni wodzowie, w sąsiednich na przykład gminach, też tak ciągle w kółko o jednym i tym samym?
A to wszystko dlatego, że rozmawiam z ludźmi. I nie przestane rozmawiać, bo zwyczajnie to lubię.

20 października 2017

Amber Gold

Wiecie, całkiem mi nie żal tak zwanych poszkodowanych w aferze AMBER GOLD!
Dlaczego?
Rozpiszę to trochę.
W tłumaczeniu dosłownym AMBER GOLD oznacza złoty bursztyn albo bursztynowe złoto, albo i jeszcze złota Amber, ponieważ Amber oznacza również popularne ongiś w krajach anglosaskich imię kobiece.
Niby dwoje ludzi, nie wierzcie, że dwoje, postanowiło kiedyś stworzyć AMBER GOLD, czyli nic innego, jak tylko tak zwaną piramidę finansową. To działa tak, że ktoś cwany i niegłupi, do tego umiejący manipulować ludźmi, postanawia, że wydębi od bliźnich jakąś kwotę pieniędzy. Obiecuje im przy tym wyższe odsetki niż w bankach. Zakłada zatem, że ściągnie do siebie wszystkich pazernych ciułaczy i ludzi łasych na szybki i duży zysk. A że współcześnie ludzie najczęściej są pazerni i jeśli posiadają coś tam, to chcą posiadać więcej.

19 października 2017

Ale wstyd!

O tym chcę pisać, jak to w telewizji ostatnio często słyszę, że pewna Hanna nie ma żadnej ochoty stawiać się przed jakąś kolejną komisją i o tym, jak to się ludzie różni różnie domyślają, dlaczego to ta Hanna stawić się tam nie chce. Jedni, że boi się, inni, że to jej taktyka, jeszcze inni, że przecież tak jej kosmici kazali. 
Mówią też, że się boi, żeby w nerwach swoich nie zaszkodziła sobie albo i jeszcze innym. Mówią jeszcze, że boi się, że ci, co w komisji siedzą, ukażą światu jakieś kompromitujące Hannę sprawy.
No to ja się już pytam: A co robią teraz? Co oni dotąd robili, jak nie ujawniali przede wszystkim kompromitujących Hannę spraw?

17 października 2017

Myśli uwalnianie

Gdy słyszę o kolejnych epokowych zmianach zachodzących w Polsce za sprawą przedstawicieli jedynej praworządnej i sprawiedliwej partii, to zawsze przychodzi mi na myśl epoka lodowcowa z filmem animowanym pod tym samym tytułem.
Różnica polega na tym, że podczas oglądania filmu człowiek ma chwilę odprężenia i bezmyślnej radości.
A jaki ten nasz Zbyszek od spraw ścigania przestępców nerwowy! Na konferencjach prasowych zachowuje się tak, jak jakiś nerwowy dzieciak – pstryka palcami, mówi uniżenie, cichutko jak na spowiedzi ogłasza swoje pomysły, a kiedy jakiś dziennikarz zada trudne pytanie, to zaraz podaje sto tysięcy przykładów, że to, co on robi, to jeszcze nikt tak nie robił i pewnie robić nie będzie, bo drugiego takiego nie będzie.

12 października 2017

Wściekłość czuję!

Wiem, że nie powinienem, bo to zdrowiu szkodzi. Poza tym nie moja głupota, to i nie mój wstyd. A jednak czuję wściekłość na to, co się dzieje. Nie bez kozery też wspomniałem w tytule poprzedniego posta o wściekłości. Moje zdenerwowanie związało się tak przypadkiem, a może i nie przypadkiem z bliskim Dniem Edukacji Narodowej, Dniem Nauczyciela zwanym. Jednak już od jakiegoś czasu myślałem o napisaniu tekstu, a wczorajsze popołudnie tylko mnie w tym utwierdziło.

Wilde to wcale nie wild!

Oscar Wilde to jeden z ty pisarzy i twórców, o których można powiedzieć, że urodzili się w nieodpowiednim czasie i żyli w nieodpowiednim miejscu. O ilu jednak twórcach albo inaczej artystach można tak właśnie powiedzieć. Z reguły to bowiem oni mają siłę mówienia głośno tego, czego inni się boją albo wstydzą.
Ten Irlandczyk, urodzony w Dublinie w 1854 roku, zmarł w Paryżu, przeżywszy zaledwie 46 lat, w 1900 roku.
Urodził się w rodzinie lekarza i poetki. Matka nie tylko interesowała się literaturą, ale także polityką.
W czasie swojej edukacji, na każdym jej etapie, Oscar Wilde odznaczał się nieprzeciętnym uzdolnieniami i talentami. Zdobywał nagrody i stypendia.
W wieku 24 lat zdobył swój pierwszy poetycki laur za wiersz Ravenna.
Już wtedy słynął z błyskotliwego humoru, daru wymowy i demonstrowania zachowań w tamtych czasach nie akceptowanych – obnosił się ze swoją zniewieściałością, zapuścił długie włosy, drwił z typowo „męskich” zawodów sportowych czy typowo męskich zachowań.
Już w czasach studenckich Oscar stał się przedstawicielem estetyzmu głoszącego hasło sztuka dla sztuki, któremu został wierny do końca. W 1882 roku prowadził cykl wykładów w Stanach Zjednoczonych.

10 października 2017

Klatki myśli -słowa

Zamknięte w myślach słowa zamykam w klatkach wyrazów, zdań, zapisanych stronic, żeby to później przekazać. 
Komu? Po co? Dlaczego? 
Nie muszę odpowiadać. Zresztą to nieistotne. Najważniejsze jest to, że ten wpis się dzieje!
Kolejna porcja pomysłów, które miały być tematem do rozważań. Nie ma jednak czasu, a i zapomniałem o tym, jak było wówczas, gdy słowa te notowałem. Dlatego pozostają tak właśnie zapisane jako świadkowie tego, o czym myślałem niedawno.
To dobre, choćby po to, żeby się dać lepiej poznać. Może ktoś myśli podobnie i będzie z kim pogadać? Poza tym słowa, jak rozumiał to człowiek światły wieków ciemnych, to byty duchowe. Skoro więc byty duchowe ubrałem w wyrazy i zdania, to jakby je w piśmie zaklął i trzeba przekazać światu.

Lewy leczy Polaków!

To, co Lewy robi na boisku, to jedno, a to, co poza nim, to drugie i tym, co poza Boskiem zyskał u mnie szacunek.
To, że wczoraj ludzie w kraju nad Wisłą w zdecydowanej większości zwariowali z powodu awansu orłów piłkarskich na mundial przyszłoroczny, nie ulega żadnej wątpliwości. W tym wczorajszym zwariowaniu i dziś jeszcze wielu zdawało się trwać. Niektórzy trwali w nim tak, że aż przykro patrzeć.
Zachwyty Tomaszewskiego nad jakimś tam pierwszym koszykiem, stawianie Polaków na mundialowym podium, a nawet marzenia jakiegoś mądrego, żeby za rok w finale Polska zagrała z Niemcami, no i żeby z Niemcami wtedy Polacy wygrali.
To tylko namiastka tego, jak głupi niektórzy są. Nikt nawet słowem nie pisnął, że gracze nasi wczoraj na meczu zasnęli i o mały włos reprezentacja kilkusettysięcznej Czarnogóry o mało nam nie dokopała. Fart i Lewy na boisku. No i znów mamy cud. Kolejny cud nad Wisłą. Tym razem na Narodowym.

9 października 2017

"Nowina..." Jeszcze raz!

Konkretnie jako cholera!
Wiem, jak to jest, gdy jedna osoba musi złożyć kilkadziesiąt strony gazety – wybrać tematy, napisać teksty, dobrać fotografie, dopracować grafikę…. Od razu napiszę – jeśli robi to jedna osoba, nie sposób, żeby zrobiła to dobrze. takiej roboty nie robi się w pojedynkę, a przy tworzeniu Nowiny… tak właśnie jest.
Redaktor pisze: Autorzy nieustannie pragną podnosić poziom czasopisma… Prawda natomiast jest taka, że jest jeden autor i zapieprza jak mały samochodzik i wychodzi, jak wychodzi. I będzie zapieprzał jeszcze więcej, i wcale lepiej nie wyjdzie. Co najwyżej, wypompuje się i straci chęć do roboty. Podziwiam go i tak, że jeszcze tego nie stracił!

"Nowina..." Znowu?

Tym razem chyba nie będzie tak, jak się spodziewają odbiorcy jakiejś małej lokalnej sensacji. Nawet nie będzie tak, jakby się tego spodziewał redaktor tegoż sieciowego pisma gminnego sympatycznie zwanego Nowiną Stawiskowską.
Mam w swoim posiadaniu bezpłatny egzemplarze tegoż periodyku, bo każdy może go mieć po pobraniu z oficjalnej strony www małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna.
Jasne, że korci, żeby jakieś tam złośliwości swoje marne uskutecznić przy okazji opisu tego, co widzę. Jednak nie o złośliwości idzie, ale o robotę.
Pomysł, już to chyba wspominałem, podoba mi się. Jest dla wodza o tyle ciekawy, że odbiorcy nie mogą na gorąco uskuteczniać swoich odczuć, jak to ma miejsce na forach internetowych. Mogą co najwyżej w zaciszu swoich komputerowych norek przeczytać kwartalnik i ponarzekać sobie.
Rozmawiałem z młodym, mogę tak go nazywać z racji różnicy wieku pomiędzy nami, redaktorem i mówiłem, że sam pomysł gazety jest świetny, ale sam będzie miał bardzo trudno to wszystko ogarnąć, co chciałby do kwartalnika wcisnąć.

8 października 2017

Myśli w klatkach słów

Mam manię zapisywania myśli – robię to w domu, z samochodzie, w lesie… Czasem jest tak, że musze przeprosić rozmówcę i notuję coś tam, co właśnie przyszło mi do głowy albo coś mi się przypomniało. Wiem, ż eto komicznie wygląda i mogę w oczach niektórych uchodzić za dziwaka, tak delikatnie mówiąc.
Jedni hodują gołębie, inni łowią ryby, jeszcze inni polują na grubego zwierza, ci urabiają ludzi, tamci lubią tańczyć, owi lubią namiętnie oglądać seriale…
Ja, gdybym był bogaty, to tylko bym pisał. I jeszcze czytałbym. Od rana do wieczora, z przerwami na jedzenie, obowiązki wobec… i jeszcze tam jakieś, ale głównie bym pisał i czytałbym, czytał.
Poniżej kilka przykładów takiego notowania tego, co właśnie w głowie mi nagle kiedyś tam zaświtało.

Czy to ważne?

Najważniejsze jest zdrowie, umieć śmiać się z siebie, nie pragnąć więcej, niż jest, a jeśli już musimy, to już pragnąć na miarę i możliwości.
Jeśli tak właśnie jest, to lepiej być nie musi. To świadczy o tym, że komuś na rozumie nie zbywa. Nie zbywa też na poczuciu humory i zdrowym myśleniu o sobie. Można z takimi ludźmi planować jakąś robotę albo dobrze się bawić, gdy jest u temu okazja.
Trochę gorzej jest z tymi, co mają problemy z uśmiechem i nie potrafią na siebie spojrzeć z małego dystansu. Dobrze jest się nauczyć takimi nie przejmować. Ja tak właśnie robię i całkiem dobrze mi z tym.
*
Mam wrażenie, że w Polsce media publiczne stają się znośne, gdy ludziom wydarzy się nieoczekiwana bieda, jak choćby ostatnia wichura. Narobiła szkól, ludzie stracili domy, ktoś nawet stracił życie. w takich chwilach, na szczęście, trochę mnie polityki, która w polskim wykonaniu może zniechęcić do życia.
Ale i w takich chwilach pojawiają się tuptusie w garniturkach i panie w garsonkach, żeby swoje pięć minut mieć i podnieść popularność. Z reguły przeszkadzają tam, gdzie się pojawiają, ale mówią tak, jakby wszystko robili.

7 października 2017

Walther von der Vogelweide

Trzeba mieć koniecznie różne zainteresowania. 
Dlaczego? 
Powodów jest wiele i wszyscy pewnie o tym wiedzą, dlatego nie będę o tym pisał. Skupię się natomiast na nieznanym średniowiecznym twórcy, które wiersze przypadkowo znalazły się z moim zasięgu. 
W mojej przygodzie z twórczością Mieczysława Jastruna pojawiła się w pewnym momencie postać Wathera von der Vogelweide. Początkowo myślałem, że jest to ostać literacka. Kiedy jednak sięgnąłem głębiej, okazało się, że jest to średniowieczny poeta, pochodzący z terytorium Austrii i tworzący w języku średniowysokoniemieckim. Miejsce i data tak urodzin, jak i śmierci to kwestia domysłu i mniejszego lub większego prawdopodobieństwa. Jego urodziny datuje się na drugą połowę XII wieku, około 1170 roku. Prawdopodobnie urodził się na terytorium dzisiejszej Dolnej Austrii. Przeżył około 60 lat i prawdopodobnie zmarł w 1230 roku w okolicach Würzburga.
Nie mogłem nic znaleźć na temat jego życia. Co robił, czym się zajmował, jakie miał namiętności. Wiadomo tylko, że pisał liryki i utwory o charakterze politycznym.
Poza tłumaczeniem Mieczysława Jastruna znalazłem jeszcze dwa liryki w sieci, przetłumaczone przez L. Staffa.

6 października 2017

Ale czad!

Mamy taki powód do dumy z powodu zwycięstwa naszych orłów piłkarskich, że dosłownie strach coś naprzeciw powiedzieć o tych bohaterach, co to piłkę kopią, a przy tym piłki kopaniu dobrze zarabiają, tak dobrze, że aż zapytać wypada czy to tych orłów kopanie na tyle zasługuje.
Dumni jesteśmy okrutnie, że oto właśnie polska reprezentacja w piłce, nożną zwanej, będąca obecnie (po spadku) na 6. miejscu w rankingu FIFA dokopała 6:1, będącej obecnie na 83. miejscu tegoż samego rankingu, Armenii.
I znów taka radość naród ogarnęła, że chyba tylko przynajmniej remis z Czarnogórą w niedzielę radość tę może jeszcze uczynić doskonalszą.
A dla mnie to taka żenada. Pokonać w piłce nożnej reprezentację Brazylii czy Niemiec 6:1, to byłby wyczyn, powód do dumy, radości. Ale pokonanie 6:1 Armenii, w dodatku źle dysponowanej wczoraj, to chyba nie powód do dumy, nic nie ujmując Ormianom. 

Kurwica mnie bierze

Przywykłem do tego, że media publiczne nie mają nic wspólnego z obiektywizmem w informowaniu społeczeństwa o działaniach tych, co właśnie dzierżą władzę. W ten sposób dzieje się bezkarne, ale jakże szkodliwe, urabianie ludzkich umysłów z ukierunkowaniem na jedynie poprawne myślenie. 
Przywykłem do tego, że wielu dziennikarzy, jeszcze wczoraj hodujących rzetelnemu, bezkompromisowemu i obiektywnemu informowaniu o dziejącej się rzeczywistości, dzisiaj jakby przycichli, wycofali się. Może to być sposób na przetrwanie, ale też i oznaka braku tego, co kobietom z męskością się kojarzy, a mężczyzn dzieli na tych odważnych i tych, co tylko krzyczą.
Nie dlatego jednak kurwica mnie bierze, ale dlatego, że w mojej gminie też urabia się ludzi i to urabia bez tak zwanej trzymanki. Informacje podawane na oficjalnej stronie Stwiski.pl mają tyle samo wspólnego z obiektywnym stanem rzeczy, co BN z przesileniem letnim albo mundur strażacki w turniejem piłkarskim oldboyów. 
Znów, chyba na swoje nieszczęście, dałem się namówić, żeby poczytać trochę, co w mojej gminie piszczy. I dowiedziałem się, że dożynki powiatowe za nami (wiadomość z 6 września 2017). Żałuję, żem na dożynkach nie był, ale Elżbieta II miała do mnie sprawę i w Londynie byłem.

Zasłużony dla Rolnictwa

A jak, to ja oczywiście, zasłużony dla rolnictwa, jak nic. A co? należy mi się! jeszcze dziecięciem będąc na gospodarce robiłem, zapieprzałem na równi z większymi ode mnie. A że potem mi jakoś tam do szkół się poszło i te szkoły ukończyć, z Bożą Pomocą, udało, to od roboty w rolnictwie troszeczkę odskoczyłem. Nie straszne mi jednak nic, co z rolnictwem związane. Mogę jeszcze napisać, że teraz robota w gospodarstwie to pikuś w porównaniu z tym, co drzewiej.
No, ale w życiu wyszło mi tak, że sam Minister Rolnictwa medal dla mnie podpisał. W dodatku mój imiennik. Jak ładnie się złożyło.
A teraz po latach kilku, wiecie, co o tym myślę?
Znalazłem się w sytuacji, że nie wiem dzisiaj, co zrobić z takimi odznaczeniami, z tym czymś to jest tak, że raz – ciach i je masz, a później?
Później NIC!
To NIC powyżej to lekkie przegięcie. Jest COŚ, jest COŚ później.

5 października 2017

W świecie myśli cudzych

Morawiecki, ten facet od rządu, w którejś tam ze swoich wypowiedzi publicznych odwoływał się do Promethidiona Norwida. Jakoś miło zrobiło mi się przy tym. Dalszej części politycznego pierdlenia wicepremiera oczywiście nie słuchałem, bo to mnie całkiem, ale to całkiem nie rusza. Ale przyznać muszę, że odwołanie do dzieła Norwida było poprawne i trafione, co w oczach moich skromnych podniosło tego młodszego ode mnie troszeczkę polityka.
To wystąpienie ministra potwierdza tylko, że nieustannie błądzimy po drogach i bezdrożach myśli innych ludzi, nawet gdy ludzie ci już dawno są w zaświatach. A to by z kolei potwierdzało ten biblijny fakt, że wszystko pod słońcem już było i dzieje się znów na nowo. Było, a jednak jest inne, jak tylko potrafi być chwila.
Ja też to mam częściej niż często. To, czyli błądzenie w świecie innych myśli. Często jest tak, że okoliczności, w jakich przychodzi mi w danej chwili funkcjonować, na przykład ostatnio dość często uczestniczę w uroczystościach pogrzebowych i przyznam, że takie właśnie chwile, w moim przypadku, pchają mnie często w objęcia tego, co napisali inni.

4 października 2017

Gówno złotem?

Porządek był wtedy, gdy każdy wiedział, gdzie jest jego miejsce, a świat zewnętrzny stawiał co do kandydatów do stanowisk czy zawodów konkretnie i jasno określał wymagania, wytyczał ramy, w których winni się mieścić. Te czasy to już przeszłość, bo dzisiaj, jak widać, słychać i czuć wszystko się pomieszało, a zwłaszcza w głowach ludzkich. 
W tych dobrych, ale minionych czasach, na przykład kandydat na nauczyciela, dziennikarza, wodza plemienia gminnego itp. musiał mieścić się w konkretnych normach, ramach… słowem, nie mógł ktoś sobie ot tak albo na zasadzie wymarzenia czegoś zostać tym, kim chciał. 
I tak jeszcze całkiem niedawno jąkała czy ktoś strasznie sepleniący mógł zapomnieć, że będzie spikerem radiowym, nauczycielem czy korespondentem telewizyjnym. Tak samo jak karzeł nie mógł i nie może zostać koszykarzem NBA, chyba że to NBA dla karłów. Ja ze swoim wzrostem tez nigdy nie pretendowałem do tego, aby być siatkarzem, koszykarzem czy skoczkiem wzwyż. I ani ja, ani żaden karzeł nie możemy mieć o to, poza Panem Bogiem, do nikogo pretensji. Jest przecież tyle rzeczy, które i ja, i trochę niższe ode mnie karły możemy robić, że nie ma co się pchać do spraw zarezerwowanych dla dryblasów.

Pieprzona hipokryzja

Normalnie, szlag mnie trafia, gdy słucham tych euro debili. Czasami też w polskich mediach słychać takie głupoty, że gdyby głupota ludzka mogła latać, to cała masa popaprańców uleciałby won.
Jakiś idiota publicznie mówi o tym, że niedawne manewry wojsk rosyjskich i białoruskich to zagrożenie dla Polski, bo to manewry wojenne. Ale już takie same woskowe manewry NATO i wojsk sprzymierzonych przeprowadzone w Polsce, to nie wojenne manewry, tylko manewry obronne.
O Boże, naucz mnie żyć albo daj mi stalową odporność na taką ludzką głupotę. Ciekawym, ilu w to wierzy?
To bardzo istotne. 
Ilu?

Do dupy!

Kurczę, nie da się pisać normalnie, gdy masz w ciągu dnia dwadzieścia albo więcej spraw do załatwienia. Odwiozłem dzisiaj syna do szkoły, później pojechałem kupić wentylator, bo zepsuł się był, ale takiego nie było, ale po południu miał być, więc stanęło na tym, że przyjadę jutro, zakląłem sobie pod nosem, nie wiem tylko na kogo, na co i w ogóle po co? Ale zakląłem, fakt!
Wróciłem w samo południe i siadam do pisania, a tu alarm mi dzwoni, że czas po syna jechać. Po drodze mamy przecież zajechać do fryzjera. Zajeżdżamy, a jak. Ale fryzjer zajęty, może to i dobrze, że roboty ma dużo, bo i dużo pieniędzy. Umawiamy się, że przyjedziemy jutro. Przyjedziemy, a jak! Wracamy do domu. W domu próbuję pisać, a syn odrabia lekcje. No ale przecież syn ma dzisiaj różaniec dla dzieciaków. Wiozę syna na spotkanie, ale mówię, że wróci pieszo, bo mam cichą nadzieję, że może trochę popiszę. Wracam i szybko piszę, ale po chwili rezygnuję, bo nie ma szans, żebym napisał to tak, jakbym chciał.

Komentarze

Dzisiaj normą już jest, że trzeba przerzucić tony plew, żeby ziarno wygrzebać i odłożyć na bok. Tak samo jest z komentarzami w sieci. Chłamu, chamstwa jest tyle, że głowa może rozboleć. Ale pośród badziewia znajdują się perły albo po prostu takie rzeczowe wypowiedzi.
I wychodzi z tego, że komentarzami w sieci jest jak z ludźmi - od bardzo sensownych jednostek, po zwykłe pustak!
Jednak ja mam zamiar Kika słów napisać o przykładzie sensownego spojrzenia na pewną sprawę dotyczącą funkcjonowania samorządu terytorialnego.

Kto wygra wybory?

Jeśli ktoś się zastanawia, kto wygra przyszłoroczne wybory samorządowe w małej gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, to ja już dzisiaj mogę powiedzieć: OCZYWIŚCIE JA! I wcale przy tym nie muszę uzyskać największej liczby głosów. Dla mnie bowiem wygraną jest już sama decyzja o starcie i przyszłe spotkania z ludźmi. Mam tylu znajomych, z którymi chciałbym się spotkać, pogadać, powspominać – to jest moja wygrana. I nie dbam za bardzo o jakieś tam liczby ewentualnych głosów oddanych na mnie. Ja już się czuję WYGRANY, choć do wyborów jeszcze kawał czasu.

3 października 2017

Wkurzam nawet żonę

Moja żona nienawidzi we mnie tej wolności, którą niosę w sobie jak sztandar, a którą z pewnością wyssałem kiedyś tam z mlekiem matki i która to jest wynikiem tamtych przestrzeni ducha, które mnie otoczyły, gdym dziecięciem był. Nie tylko bowiem w przestrzeniach lasów i łąk zielonych przyszło mi wiek cielęcy spędzać, ale przede wszystkich w nieogarnionych przestrzeniach wolności ducha przodków moich i puszczańskiej braci.
Ja tam nie dbam o to, żeby mieć portfel wypchany, żeby w chałupie mieszkać takiej na całą wieś, żeby mieć wypasioną furę i jeszcze tam coś, co dzisiaj szumnie zwie się sukcesu odniesieniem.
Mnie tam wystarcza to, co mam i nie chcę więcej. Ponad rzeczy marne przedkładam sprawy ducha. Myśl ludzką bardziej cenię niż worek pieniędzy, chociaż włosów bym nie rwał z rozpaczy okrutnej, gdybym ja taki worek na swojej drodze znalazł.

2 października 2017

Nie odpuszczam

A jednak nosi mnie w środku jak cholera. Nosi mnie, bo nie dość, że walczę ze swoja głupotą z sił całych, to jeszcze i głupota innych wciska mi się w to życie jak nieproszony gość.
Już pewnie każdy tubylec z gminnego małego plemienia słyszał o sensacji w małej szkole wiejskiej, że pracownik szkoły przyszedł do pracy był pod wpływem radości większej, niż w szkole wypada.
Ale nie to mnie wkurza! Co tam wkurza? Wkurwia!
To, że ktoś błądzi w życiu, to tylko rykoszet szukania. Nie upadają ci, co świeci są już za życia. I kogo na tym padole życie nie przeciągnie porządnie po glebie, to może gówno powiedzieć to rozterkach życia. Ale w tym życiu jest tak, o zgrozo ludzkiej głupoty, że to właśnie ci, którzy gówno wiedzą, gówno doświadczyli, najwięcej gadają o życiu.

Odpuszczam

Pisałem przez dwa dni o tym, jak to niektórzy z moich bliskich znajomych pozbawiają się na własne życzenie godności, dobrowolnie rezygnują z wartości, za którą wielu umiera i której nikt człowiekowi nie może odebrać. Godność to bogactwo jednostki. To gwarancja, że w lustrze widzimy siebie, a nie kogoś, z kim nam nie po drodze. A robią to wszystko po to, aby utrzymać się na wątpliwym topie. Żeby tylko, broń Boże, nie stracić jakiegoś stołeczka. Żałosne, szkoda pisać i smutno mi, gdy słucham, gdy pracownicy innych gmin informują mnie, że mają już dość tej i tej osoby, która dosłownie włazi… ich wodzowi gdzieś, żeby tylko być w grze. A mówią mi dlatego, ponieważ wiedzą, że tę osobę znam, że pracowałem z nią. Ale z tego, co słyszę, to ja jej wcale nie znałem, choć przewidziałem takie własnie poniżające działania.

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...