A jednak nosi mnie w środku jak cholera. Nosi mnie,
bo nie dość, że walczę ze swoja głupotą z sił całych, to jeszcze i głupota
innych wciska mi się w to życie jak nieproszony gość.
Już pewnie każdy tubylec z gminnego małego plemienia
słyszał o sensacji w małej szkole wiejskiej, że pracownik szkoły przyszedł do
pracy był pod wpływem radości większej, niż w szkole wypada.
Ale nie to mnie wkurza! Co tam wkurza? Wkurwia!
To, że ktoś błądzi w życiu, to tylko rykoszet
szukania. Nie upadają ci, co świeci są już za życia. I kogo na tym padole życie
nie przeciągnie porządnie po glebie, to może gówno powiedzieć to rozterkach
życia. Ale w tym życiu jest tak, o zgrozo ludzkiej głupoty, że to właśnie ci,
którzy gówno wiedzą, gówno doświadczyli, najwięcej gadają o życiu.
No to był przyszedł ten człowiek do roboty i
przyszedł był w stanie odmiennej świadomości. Przyjechała policja i sensacja
gotowa. Ktoś zawiadomił redakcję lokalnego portalu, a portal, wiadomo, jest po
to, żeby sprawy nagłaśniać. I tutaj mnie zaskoczyła postawa policji. Informacji
na temat zdarzenia podano tyle, ile trzeba. Zero tego, co niesprawdzone, a
tylko w domyśle. Do tego personalia człowieka chroniono. No bo po co szaleć,
gdy nie wiadomo do końca, o co się sprawa oprze.
Za to wódz gminnego plemienia to już zupełnie
inaczej. Ten to mówi szybko, mówi z taką prędkością, że słowo wypowiedziane,
zanim pomyśli głowa. Taka już jego uroda albo szpetota straszna. No i to
właśnie z wypowiedzi wodza upublicznionej w portalu lokalnym dowiedziałem się,
że człowiekiem tym jest radny, ze był pod wpływem alkoholu. Dowiedziałem się
też od wodza, żeby się nie przejmował, ponieważ oni z radnym poszli na ugodę i
radny z pracy się zwolnił.
Ja mam tylko pytanie: Kto z kim poszedł na ugodę?
Radny z wodzem? Przecież wódz do radnego jako pracownika szkoły to ma tyle, co
jego wypowiedź do logicznego myślenia. Gdyby taka ugoda dotyczyła pracownika i
dyrekcji szkoły, to zrozumiałbym jeszcze, ale wódz w tej sprawie, to piąte koło
u wozu!
Wynika z tego jasno, ze wódz wywierał nacisk na
dyrekcję szkoły, żeby tak sprawę załatwić. Tutaj pytanie o to, na ile świadoma
jest dyrekcja tego, ze mleko się juz rozlało w momencie, gdy została
zawiadomiona policja. Wtedy już sprawa się rypła, a dyrekcja szkoły zobligowana
byłą działać wedle jasno ustalonej procedury, jaką narzuca jej prawo. Wódz
natomiast miał być od tej sprawy tak daleko jak wschód od zachodu. Mógł co
najwyżej na koniec rozliczyć dyrektora – pochwalić albo ukarać, jeśli na to
zasłużył. Natomiast nie miał prawa wpieprzać się w kompetencje dyrektora, a
zwłaszcza włazić z butami w sprawy pracownicze szkoły. On to może na zawierać
ugody z pracownikami urzędu albo kierownikami jednostek organizacyjnych,
ponieważ w stosunku do nich jest pracodawcą.
Poza tym co za ugoda? Strony nie były zwaśnione.
Poza tym co za ugoda, skoro wódz nie był stroną?
Gdy sypie się myślenie, to wszystko wokół się sypie.
Gdy nie ma myślenia, to nawet już nie jest cyrk.
Tak smutno mi i jakoś niesmacznie, gdy o tym myślę.
Już wspominałem o tym, że nie należy
wstydzić się swoich upadków. Tylko dupki sie tego wstydzą. W tym konkretnym
przypadku zamiast pomóc człowiekowi młodemu, z potencjałem, który można
wykorzystać, lekką ręką rezygnuje się z człowieka i jeszcze do tego robi się
tak, aby wokół tej rezygnacji stworzyć otoczkę sensacji.
Do tego, żeby jednak to dostrzec, zrozumieć i
działać odpowiednio trzeba wyobraźni ludzi zasiadających na stołkach gminnych.
Tej wyobraźni z pewnością zabrakło bohaterom ostatniej gminnej, czyli powiedzmy
sobie wprost, pospolitej sensacji, która z sensacją naprawdę nic wspólnego nie
ma. Jest tylko konsekwencją tragizmu młodego człowieka i ignorancji ludzi, którzy
tak pragną władzy.
I na koniec jeszcze, dziwię się też nauczycielowi. W
takich oto przypadkach przewidziane są bowiem kary dyscyplinarne. Dyrekcja
powinna o tym wiedzieć. Po co od razu rezygnować z pracy? Po co od razu
rezygnować z pracownika? Po co są w końcu kary dyscyplinarne, skoro tak się
załatwia sprawy?
Podpowiem – kary dyscyplinarne są po to, żeby taki
delikwent, jak w przeszłości ja, miał czas na przemyślenie swojego postępowania.
Taki delikwent ma też czas na to, aby pokazać, że to był wypadek, przypadek, incydent,
wpadka, potknięcie…
Dlaczego w tym konkretnym przypadku nie skorzystano z
tego, co prawo konkretnie nakazuje, tylko załatwiono sprawę po swojemu, czyli strasznie
głupio, że głupiej już nie można?
Mam takie wrażenie, że wódz nie robi nic, żeby szukać
rozwiązań w trudnych sytuacjach. Ja wiem, że kiedy boli palec, najlepiej wziąć siekierę,
a dopiero później myśleć, co można było…
Nie chcę być złym prorokiem, ale z tak załatwionej sprawy
może być niezły kwach, jak choćby na przykład to – nadużywanie władzy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz