To, co Lewy robi na boisku,
to jedno, a to, co poza nim, to drugie i tym, co poza Boskiem zyskał u mnie
szacunek.
To, że wczoraj ludzie w
kraju nad Wisłą w zdecydowanej większości zwariowali z powodu awansu orłów
piłkarskich na mundial przyszłoroczny, nie ulega żadnej wątpliwości. W tym
wczorajszym zwariowaniu i dziś jeszcze wielu zdawało się trwać. Niektórzy
trwali w nim tak, że aż przykro patrzeć.
Zachwyty Tomaszewskiego nad
jakimś tam pierwszym koszykiem, stawianie Polaków na mundialowym podium, a
nawet marzenia jakiegoś mądrego, żeby za rok w finale Polska zagrała z
Niemcami, no i żeby z Niemcami wtedy Polacy wygrali.
To tylko namiastka tego, jak
głupi niektórzy są. Nikt nawet słowem nie pisnął, że gracze nasi wczoraj na
meczu zasnęli i o mały włos reprezentacja kilkusettysięcznej Czarnogóry o mało
nam nie dokopała. Fart i Lewy na boisku. No i znów mamy cud. Kolejny cud nad
Wisłą. Tym razem na Narodowym.
W życiu nie ma gdybania.
Wygrana to wygrana.
Po wygranej jest radość.
Ale nie głupi zachwyt i jeszcze
głupsze plany.
Zwłaszcza od znawców przedmiotu trzeba wymagać więcej.
Dopiero wczoraj Lewy
ostudził trochę nastroje. Powiedział Polakom wprost – i z czego tak się
ciszycie? Po co pompować ten balon oczekiwań na sukces? Na mundialowy medal,
najlepiej na złoty! Nad czym te zachwyty? Jesteście chyba ślepi!
Chłopak chciał delikatnie i
de litanie mówił. Jakby chciał wszystkich zapytać: Nie widzieliście, co było?
Nie widzicie, jak gramy? Wy nam medale wróżycie? Po co ten krzyk?
A później dowalił o tym, że
jest jeszcze rok i oby w tym właśnie czasie jakieś piłkarskie perełki w Polsce
się objawiły.
Przekaz był jednoznaczny, że
ta drużyna to może na wycieczkę do Rosji pojechać, a nie po medal. Tam przecież
przyjadą zespoły wagi ciężkiej. Nie z kategorii polskiej ekstraklasy piłkarskiej.
Możemy do Rosji pojechać, żeby smród powąchać za tymi, co grają naprawdę, a
będą grać na całego.
Jakby ośmielony tymi słowami
Boniek zdobył się też na odwagę i jasno powiedział, że dotychczas Polacy grali
ze słabymi przeciwnikami. To tacy, co najwyżej, sparingpartnerzy przed walką.
Zapowiedział też, że teraz czekają nas spotkania z mocnymi przeciwnikami. Zatem
trzeba sie przygotować na ciałkiem niezłe lanie.
Lewy podczas swojej
wypowiedzi wydawał się zakłopotany.
Widzieliście to?
Ten chłopak dobrze wie,
gdzie jego drużyna jest. Dlatego tak często podkreśla, żeby nie patrzeć na
miejsce w rankingu FIFA, tylko realnie patrzeć na możliwości drużyny. Jakby już
go wkurzał ten cały wrzask o sukcesie, bo to żaden sukces, tylko przepustka do
prawdziwego sprawdzianu. I on wie doskonale, bo zna chłopaków stamtąd, wie, jak
piłkę kopią i jak potrafią dokopać.
On wie, jak jest na meczach,
gdzie sie naprawdę gra, do upadłego, do końca, bez czasu na drzemanie. I wie,
że ten dotychczasowy reprezentacyjny spacer przez eliminacje ma niewiele
wspólnego z piłką światowej klasy.
Jeszcze trochę logiki.
W ostatnich europejskich
mistrzostwach znalazła się nasza drużyna w gronie ośmiu najlepszych drużyn
kontynentu. Do tych ośmiu trzeba za rok dodać drużyny z Azji, Afryki i obu
Ameryk i można sobie wyobrazić drogę po medale.
Nie czarno wróżę wcale.
Będzie trudniej niż trudno. Nie znaczy to jednak, że mundialowi złoto jest nieosiągalne!
Nie takie rzeczy przecież zdarzały się na świecie!
Skoro Mojżesz swój lud przeprowadził
przez morze, to przecież ktoś też może poprowadzić Polaków do złota na mundialu,
tylko czy już za rok?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz