26 października 2017

Niewypały w szkole

Wszyscy wiedzą, że nauczycielem dzisiaj może zostać każdy, a jakakolwiek selekcja predyspozycyjna do zawodu, stosowana jeszcze kilkanaście lat temu, należy do sfery pobożnych życzeń. Kandydaci na nauczycieli nigdy nie przechodzili testów, jak to ma miejsce w przypadku przyszłych kierowców F1 albo samolotów odrzutowych. Taka przesiewka, to byłaby pewnie przesadza w tym przypadku. Jednak z pewnością wtedy nie byłoby tyle niewypałów personalnych w tym zawodzie.
Polski filozof, estetyk i działacz społeczno-polityczny, Karol fryderyk Libelt to jeden z tych myślących Polaków, których naukę czy przemyślenia celowo marginalizuje się z powodu pewnych wyśrubowanych kryteriów stawianych ludziom mających pewne aspiracje zawodowe.
Libelt zawód nauczyciela otaczał nimbem religijnym. Nauczyciel był dla niego „kapłanem nauki i umiejętności”. Twierdził, że naród takim będzie, jakim się wychował, a tak się wychował, jakich miał nauczycieli.

Trzeba przyznać, że sprawa postawiona dość jasno i precyzyjnie. Libelt chciał dowartościowania kultury życia codziennego. Nic więc dziwnego, że w takie pióra ubierał zawód nauczyciela, gdyż to właśnie w szkole widział miejsce, gdzie tę kulturę życia codziennego można krzewić bez żadnych ograniczeń. Pracę nauczyciela można, w odniesieniu do przemyśleń filozofa, zrównać z walką zbrojną. To oznacza z kolei, że nauczyciel toczy prawdziwą bitwę o ucznia.
Jak każda walka, ta również, od wojownika wymaga zaangażowania i poświęcenia. Wymaga też jasno określonego celu – zwycięstwa.
Umarli już dzisiaj tacy pedagodzy jak Henryk Goldszmit, „Stary Doktor”, znany ludziom głównie jako Janusz Korczak. Choć nauczycielem w dzisiejszym fachowym znaczeniu nie był, to wielu fachowców od edukacji mogłoby się jeszcze wiele nauczyć, gdyby zechciało czasami zajrzeć do jego twórczości literackiej czy też pedagogicznej.
Tymczasem dzisiaj w szkole wszyscy skupiają się na przekazywaniu wiedzy, a następnie jej egzekwowaniu. To ważne, jak jasna cholera, ale szkoła przecież nie tylko uczy, ale też wychowuje.
Do tego w szkole funkcjonują przeróżne skale i metody karania uczniów za brak wiedzy i nieodpowiednie zachowanie. Mam wrażenie, że szybciej stosuje się kary, niż tłumaczy do skutku.
Pisałem już o tym, że badania psychologiczne jasno wykazują, iż Dziecko uczy się tylko wtedy, gdy reaguje na sytuację. Kara uniemożliwia dziecku reagowanie i tym samym niszczy jego zdolność do uczenia się.
Podkreślanie poprawnych reakcji dziecka jest bardziej skuteczne w nauczaniu niż nagłaśnianie jego błędów.
To naprawdę ważne i warte rozważenia. Brakuje dzisiaj czasu w szkolnym procesie nauczania na tego typu refleksje? Czy braki w fachowości znacznej części nauczycieli są aż tak duże?
Ja znam na przykład karę dla uczniów za to, że grają na przerwie w piłkę, ganiają za piłką i w tym swojej gonitwie potrafią tak się zapomnieć, że zdarza im się spóźnić minutę lub dwie na lekcje. I za takie spóźnienie karze się uczniów minusem, uwagą albo czymś jeszcze.
Cholera, myślę sobie, dzisiaj, kiedy każdy powinien zachęcać dzieciaki, młodzież, dorosłych, żeby ruszyć tyłek i ruszać się dla zdrowia; dzisiaj, kiedy człowiek rusza się coraz mniej z czystego lenistwa, karać kogoś za to, że biega minutę dłużej, to już nie brak wyobraźni, tylko dużo gorzej.
W przeszłości wymieniłem z jednym z nauczycieli korespondencję na temat jawnego oszustwa do samorządu uczniowskiego. Nauczyciel opiekujący się samorządem zrobił wszystko, żeby nie wygrał uczeń, którego rodzica nie lubił. Niesamowite było tłumaczenie. A to, że wszelką dokumentację w postaci kart do głosowania i notatki od razu zniszczono, to podobno norma w tego typu wyborach. nawet w Rosji Putina tak nie przeginają, jak niektórzy nauczyciele w demokratycznej Polsce.
Nie chcę wierzyć, że tak jest wszędzie. To byłoby straszne. To byłaby porażka.
Jednak nawet takie wyjątki potwierdzają fakt, że do pracy w szkole trafiają ludzie przypadkowi. Warto by zapytać: Czy procentowo więcej niewypałów jest wśród uczniów, czy nauczycieli?
A to sprowadza się do jednego – Każdy powinien robić to, co potrafi najlepiej, a nie to, co chciałby robić albo robić sobie wymarzył. Zwłaszcza gdy robota jego dotyczy tak delikatnego materiału, jak żywy organizm ludzki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...