Wszyscy
wiedzą, że nauczycielem dzisiaj może zostać każdy, a jakakolwiek selekcja
predyspozycyjna do zawodu, stosowana jeszcze kilkanaście lat temu, należy do
sfery pobożnych życzeń. Kandydaci na nauczycieli nigdy nie przechodzili testów,
jak to ma miejsce w przypadku przyszłych kierowców F1 albo samolotów
odrzutowych. Taka przesiewka, to byłaby pewnie przesadza w tym przypadku.
Jednak z pewnością wtedy nie byłoby tyle niewypałów personalnych w tym
zawodzie.
Polski
filozof, estetyk i działacz społeczno-polityczny, Karol fryderyk Libelt to
jeden z tych myślących Polaków, których naukę czy przemyślenia celowo
marginalizuje się z powodu pewnych wyśrubowanych kryteriów stawianych ludziom
mających pewne aspiracje zawodowe.
Libelt
zawód nauczyciela otaczał nimbem religijnym. Nauczyciel był dla niego „kapłanem
nauki i umiejętności”. Twierdził, że naród takim będzie, jakim się wychował, a
tak się wychował, jakich miał nauczycieli.
Trzeba
przyznać, że sprawa postawiona dość jasno i precyzyjnie. Libelt chciał
dowartościowania kultury życia codziennego. Nic więc dziwnego, że w takie pióra
ubierał zawód nauczyciela, gdyż to właśnie w szkole widział miejsce, gdzie tę
kulturę życia codziennego można krzewić bez żadnych ograniczeń. Pracę
nauczyciela można, w odniesieniu do przemyśleń filozofa, zrównać z walką
zbrojną. To oznacza z kolei, że nauczyciel toczy prawdziwą bitwę o ucznia.
Jak
każda walka, ta również, od wojownika wymaga zaangażowania i poświęcenia.
Wymaga też jasno określonego celu – zwycięstwa.
Umarli
już dzisiaj tacy pedagodzy jak Henryk Goldszmit, „Stary Doktor”, znany ludziom
głównie jako Janusz Korczak. Choć nauczycielem w dzisiejszym fachowym znaczeniu
nie był, to wielu fachowców od edukacji mogłoby się jeszcze wiele nauczyć,
gdyby zechciało czasami zajrzeć do jego twórczości literackiej czy też
pedagogicznej.
Tymczasem
dzisiaj w szkole wszyscy skupiają się na przekazywaniu wiedzy, a następnie jej
egzekwowaniu. To ważne, jak jasna cholera, ale szkoła przecież nie tylko uczy,
ale też wychowuje.
Do
tego w szkole funkcjonują przeróżne skale i metody karania uczniów za brak
wiedzy i nieodpowiednie zachowanie. Mam wrażenie, że szybciej stosuje się kary,
niż tłumaczy do skutku.
Pisałem
już o tym, że badania psychologiczne jasno wykazują, iż Dziecko uczy się tylko wtedy, gdy reaguje na
sytuację. Kara uniemożliwia dziecku reagowanie i tym samym niszczy jego
zdolność do uczenia się.
Podkreślanie
poprawnych reakcji dziecka jest bardziej skuteczne w nauczaniu niż nagłaśnianie
jego błędów.
To
naprawdę ważne i warte rozważenia. Brakuje dzisiaj czasu w szkolnym procesie
nauczania na tego typu refleksje? Czy braki w fachowości znacznej części
nauczycieli są aż tak duże?
Ja
znam na przykład karę dla uczniów za to, że grają na przerwie w piłkę, ganiają
za piłką i w tym swojej gonitwie potrafią tak się zapomnieć, że zdarza im się
spóźnić minutę lub dwie na lekcje. I za takie spóźnienie karze się uczniów
minusem, uwagą albo czymś jeszcze.
Cholera,
myślę sobie, dzisiaj, kiedy każdy powinien zachęcać dzieciaki, młodzież,
dorosłych, żeby ruszyć tyłek i ruszać się dla zdrowia; dzisiaj, kiedy człowiek
rusza się coraz mniej z czystego lenistwa, karać kogoś za to, że biega minutę
dłużej, to już nie brak wyobraźni, tylko dużo gorzej.
W
przeszłości wymieniłem z jednym z nauczycieli korespondencję na temat jawnego
oszustwa do samorządu uczniowskiego. Nauczyciel opiekujący się samorządem
zrobił wszystko, żeby nie wygrał uczeń, którego rodzica nie lubił. Niesamowite
było tłumaczenie. A to, że wszelką dokumentację w postaci kart do głosowania i
notatki od razu zniszczono, to podobno norma w tego typu wyborach. nawet w
Rosji Putina tak nie przeginają, jak niektórzy nauczyciele w demokratycznej
Polsce.
Nie
chcę wierzyć, że tak jest wszędzie. To byłoby straszne. To byłaby porażka.
Jednak
nawet takie wyjątki potwierdzają fakt, że do pracy w szkole trafiają ludzie przypadkowi.
Warto by zapytać: Czy procentowo więcej niewypałów jest wśród uczniów, czy
nauczycieli?
A
to sprowadza się do jednego – Każdy powinien robić to, co potrafi najlepiej, a nie
to, co chciałby robić albo robić sobie wymarzył. Zwłaszcza gdy robota jego dotyczy
tak delikatnego materiału, jak żywy organizm ludzki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz