7 października 2017

Walther von der Vogelweide

Trzeba mieć koniecznie różne zainteresowania. 
Dlaczego? 
Powodów jest wiele i wszyscy pewnie o tym wiedzą, dlatego nie będę o tym pisał. Skupię się natomiast na nieznanym średniowiecznym twórcy, które wiersze przypadkowo znalazły się z moim zasięgu. 
W mojej przygodzie z twórczością Mieczysława Jastruna pojawiła się w pewnym momencie postać Wathera von der Vogelweide. Początkowo myślałem, że jest to ostać literacka. Kiedy jednak sięgnąłem głębiej, okazało się, że jest to średniowieczny poeta, pochodzący z terytorium Austrii i tworzący w języku średniowysokoniemieckim. Miejsce i data tak urodzin, jak i śmierci to kwestia domysłu i mniejszego lub większego prawdopodobieństwa. Jego urodziny datuje się na drugą połowę XII wieku, około 1170 roku. Prawdopodobnie urodził się na terytorium dzisiejszej Dolnej Austrii. Przeżył około 60 lat i prawdopodobnie zmarł w 1230 roku w okolicach Würzburga.
Nie mogłem nic znaleźć na temat jego życia. Co robił, czym się zajmował, jakie miał namiętności. Wiadomo tylko, że pisał liryki i utwory o charakterze politycznym.
Poza tłumaczeniem Mieczysława Jastruna znalazłem jeszcze dwa liryki w sieci, przetłumaczone przez L. Staffa.

Oto utwór w tłumaczeniu albo przeróbka M. Jastruna.

O, biada, gdzie podziały się moje lata dawne?
Czy moje życie było snem, czym żył naprawdę?
Czy to, com brał za zjawę, tyko złudzeniem było
I nie wiedziałem sam, że mi się uroiło.
Teraz się obudziłem, lecz mnie niewiedza nęka
O tym, co mi znajome było jak własna ręka.
Ludzie i kraj, gdzie kiedyś spędziłem dzieciństwo,
Już stali mi się oby, jakby skłamano wszystko.
Dziś moi rówieśnicy są starzy i ospali
I łąki pług zaorał i topór las obalił.
Gdyby nie strumień wody jak przed wiekami żywy.
Pomyślałbym, że jestem ogromnie nieszczęśliwy.
Ten, kto mnie dobrze znał, teraz ozięble wita,
Świat pełen jest strapienia i zawsze smutek chwyta.
Kiedy pobiegnę myślą ku tamtym pięknym dniom,
To każdy zapadł w nicość, jak w głębię morza grom
Na zawsze już, o, biada.

Lament aktualny, przyznacie. Poezja dawna, zapis myśli ludzkiej, rozterki człowieka, lęki, niepokoje, które płyną z głębin ducha niezmierzonego, słowa człowieka wrzuconego w ten obcy mu świat materii.
Tego czas się nie ima, jak również miłości.
A teraz utwory przetłumaczone przez Staffa:

Gdym porą nocną
W to ustronie
Przyszła, mój miły już tam był.
Tulił mnie mocno
Na swym łonie
Dotąd mam słodycz w głębi żył
Czy całował? Rozdział z chust?
Tandaradei!

Patrz na czerwień moich ust!
Kędy szeleszcze
Lipa w kwiecie,
Gdzie z miłym swym siedziałam wraz,
Miejsce to jeszcze odnajdziecie,
Bo zmięte kwiaty pomną nas.
Z lasku płynął słodki śpiew
Tandaradei!

Dlaczego o tym piszę?
A czy nie warto, czy to nie interesujące dowiedzieć się, jak pojmowano miłosne liryczne igraszki albo jak poprzez poezję wyrażano namiętność w wiekach średnich?
Mnie to wydało się bardzo interesujące, a opisywane uczucia są takie dzisiejsze. Aż ciśnie się na usta cytat z listu Pawła: …te trzy. z nich zaś największa jest MIŁOŚĆ!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...