10 października 2017

Klatki myśli -słowa

Zamknięte w myślach słowa zamykam w klatkach wyrazów, zdań, zapisanych stronic, żeby to później przekazać. 
Komu? Po co? Dlaczego? 
Nie muszę odpowiadać. Zresztą to nieistotne. Najważniejsze jest to, że ten wpis się dzieje!
Kolejna porcja pomysłów, które miały być tematem do rozważań. Nie ma jednak czasu, a i zapomniałem o tym, jak było wówczas, gdy słowa te notowałem. Dlatego pozostają tak właśnie zapisane jako świadkowie tego, o czym myślałem niedawno.
To dobre, choćby po to, żeby się dać lepiej poznać. Może ktoś myśli podobnie i będzie z kim pogadać? Poza tym słowa, jak rozumiał to człowiek światły wieków ciemnych, to byty duchowe. Skoro więc byty duchowe ubrałem w wyrazy i zdania, to jakby je w piśmie zaklął i trzeba przekazać światu.


Nie cierpię…
Nie cierpię mędrków, którzy pieprzą o tym, że jakaś organizacja albo że Patria coś im dała… to tylko potwierdzenie, sami nie dokonali nic, czym mogliby w razie potrzeby pochwalić się przed sobą.
Stołki/ posady od partii.
Trzeźwość dzięki AA.
Życie piękne, dzięki wspólnocie kościelnej.
(…)
Co sami zrobili? Czego dokonali?
Sparafrazuje tutaj słowa Norwida: Nie z Krzyżem Zbawiciela przez życie, ale z własnym Krzyżem za Zbawicielem.
A później idą tacy miedzy ludzi i pieprzą te swoje farmazony, jak: Nie roztrząsaj przeszłości, bo zatracisz teraźniejszość albo partia to przyszłość świetlana narodu i wybawienie, np. ekonomiczne twojego portfela.
Świętują kolejne rocznice nowego narodzenia.
Świętują ze sztandarami, chodząc po ulicach.
Tak bardzo boją się być ze sobą sam na sam, że bez podobnych do siebie nie potrafią żyć.

Kawa na ławę
Nienawidzę w polskich realiach tzw. układania się, co wcale nie oznacza, że gdzie indziej jest lepiej albo gorzej. Jest pewnie tak, jak w pieprzonej polskiej polityce na wszystkich jej szczeblach, od gminy zaczynając. To właśnie w polskich realiach dobrze, a może aż za dobrze to widzę. W sumie przez jakiś czas sam to przerabiałem, do czego, przyznaję i czego przed sobą się wstydzę. Nie żałuję jednak, bo przecież trzeba dotykać, rzucać się z wody w ogień, żeby się czegoś nauczyć.
Od władzy gminnej w górę wszyscy budują układ, ustawiają się tak, żeby było dobrze, a dobrze oznacza mieć dobrą posadę, zarobki przyzwoite, najlepiej wyższe niż inni. A gdy się pali wokół, zrobić koniecznie tak, żeby posadki nie stracić lub miękko wylądować.
Nie cierpię tego gówna. I gdy ktoś mi wyjeżdża, że może za to czy tamto załatwić dobrą robotę i to taką robotę, że pracy będzie niewiele, a kasa całkiem niemała, to gonię gnoja i już.
Mam w dupie tych, co tak robią!
Mam w dupie takie układy!
Mam w dupie tych, co dzisiaj twierdzą, że mogą mi to czy tamto załatwić, żebym spokojniej żył.
Nie dla mnie takie układy.
Nie dla mnie stołkowe szopki, osiołki na stanowiskach…
Jak jest, każdy widzi.
W mojej małej ojczyźnie niektórzy się denerwują na to, że odrzucam wszelkie układy w związku z przyszłorocznymi wyborami samorządowymi. Jedni namawiają do startu, inni życzliwie odradzają, jeszcze inni nawet pracę gotowi mi załatwić, żebym tylko nie startował.
Ale ja powiedziałem już ludziom, że startuję. A jeśli powiedziałem, to startuję i już. I zrobię w przyszłości wszystko, żeby wybory wygrać. Nie odpuszczę sobie nawet na minutę.
Jedyny układ, w jaki wejdę, to będzie układ z wyborcami. Nic poza tym. Żaden układ nie będzie mnie wiązał w życiu poza układem z ludźmi, którzy zechcą mi zaufać.
Ja brzydzę się układami, zwłaszcza partyjnymi, które potrafią matoła na stołek ogólnopolski wynieść. W moim myśleniu gmina powinna być wolna od jakiegokolwiek politycznego badziewia. Nieważne z prawej czy lewej albo ze środka polskiej sceny politycznej. Powinna gmina być wolna od jakiegokolwiek politycznego badziewia. W gminnej bajce nie o politykę bowiem chodzi, tylko o robotę i to robotę dla konkretnych ludzi, nie o wkładanie ludziom do głowy abstrakcji, tylko o robienie konkretnej roboty. A z tej konkretnej roboty, to już samo wychodzi – i Bóg, i Ojczyzna, i Honor.

Szczury
Wydaje mi się, kurczę, że wszyscy żyją dla zysku, że liczy się tylko zysk i odniesienie sukcesu. Normą już się praktycznie stało, że każde przedsięwzięcie życiowe powinno być zyskowne.
Gdy wychodzisz na zero, to mówią, że przegrałeś!
Już przestaję krzyczeć, że głupota ludzka zatacza coraz to szersze kręgi na tym pięknym padole, bo chyba już nie ma dziedziny życia człowieka marnego, w której właśnie głupota jeszcze nie króluje.
Liczy sie tylko sukces! Liczy się tylko zysk! Kogo byś nie zapytał: Co tam dobrego słychać? Wszystko po staremu. Nie ma o czym mówić. Ogólnie, nic ciekawego… Tak odpowiedzą najczęściej. Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy powiedzą: Stary, jestem zdrowy, szczęśliwy, jest dobrze, nie jest źle, nie widzisz, że się śmieję!?
A kiedy ja tak mówię tym, co mnie pytają, co tam u mnie nowego, że jestem zdrowy, szczęśliwy, że jestem na ZERO i oby tak dalej! Gdy tak odpowiem znajomym, to zaraz zmieniają temat, jakby podejrzewali, że może zwariowałem, że problemy życiowe pomieszały mi zmysły i boją się drążyć temat, żeby mnie nie drażnić.
A ja Wam powiadam, jestem właśnie na prostej, bez balastu zysku, na prostej, na zero. To taki dobry punkt wyjścia, lepszego nie trzeba. Czuję się, jakbym znowu stął w blokach startowych!
Nie dajcie się ogłupić tanim światowym sukcesem!
Nie dajcie sobie wmówić, że liczy się tylko zysk!
Jeśli jesteście do tyłu, to myślcie, co trzeba zrobić, żeby wyjść na zero, a potem powoli robić swoje życie znośnym dla siebie samego.
Nie myśleć sukcesie! Nie myśleć o zysku! Koniecznie dotrzeć TAM, gdzie zaczyna się NOWE!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...