Tak sobie często myślę, że
gdyby nie zadłużenie małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie
zaczyna, to wódz nie miałby żadnego powodu do wytłumaczenia swojej bierności. I
w sumie to się cieszę, że mu to narzędzie dałem, bo człowiek bez niego
zapłakałby się jak dzieciak. Nie sprawdzałem też czy inni wodzowie, w
sąsiednich na przykład gminach, też tak ciągle w kółko o jednym i tym samym?
A to wszystko dlatego, że rozmawiam
z ludźmi. I nie przestane rozmawiać, bo zwyczajnie to lubię.
Spotyka mnie na ulicy,
powiem – stary znajomy – i mówi do mnie od razu: Marek, ty mi powiedz, bo
ciągle słyszę, żeś gminę strasznie kiedyś zadłużył, że teraz to nic już nie
można w gminie dużego zrobić. I powiedz mi jeszcze, dlaczego nowy wódz jakby
ten dług gminy sprzedał do jednego banku. Czy to nie jest przypadkiem długu
pomnażanie?
Śmieję się, przepraszam
starego znajomego, że tak sie właśnie śmieję, ale muszę się pośmiać. Znajomych
też się śmieje. Śmiech jest zaraźliwy. W końcu męczymy się śmiechem i zaczynam
mówić.
‑ Słuchaj, nie znam sprawy i
nie wiem, co nowy wódz tam z długiem gminy zrobił, choć co nieco słyszałem.
Wiem natomiast to, że gdy odchodziłem, to finanse gminy nie były w tak
tragicznym stanie, jak to się czasem przedstawia. To tak fajna wymówka i wódz w
kółko to klepie.
Natomiast – kontynuuję –
jeśli idzie o ten finansowy zabieg, który ja zrozumiałem coś na kształt
konsolidacji zobowiązań gminy w jednym banku. Jeśli tak było, to wiadomo, że
były przy tym koszty. Nie wiem natomiast po co była ta operacja wykonana. Może
dla wygody albo to jakiś zabieg upraszczający obsługę długu. Naprawdę nie wie.
w sumie pamiętam, że gdy odchodziłem, to niektóre pożyczki już miały się
kończyć. Ale nie pytaj, bo nie jestem pewny.
‑ Tak mi tłumaczysz, że nie
wiem, to były koszty czy nie?
‑ Czego? Tego zabiegu? –
pytam.
‑ Tak, togo, co on zrobił.
‑ Musiały być jakieś koszty.
Przecież banki nie pracują non profit. Nie znam szczegółów zabiegu, ale jakieś
tam koszty gmina poniosła. Tylko nie są to koszty, które nas rozłożą.
‑ To on pieprzy o długu, a
jakby dług pomnażał?
‑ Nie, to nie tak działa –
tłumaczę powoli. – To dla wygody obsługi długu gminnego, przynajmniej ja tak
sądzę. Jasne, że jakieś tam koszty wyprodukował taką decyzją i jakiś bank, nie
wiem jaki, na pewno na tym zarabia.
Znowu zaczynam się śmiać i
tłumaczę, że finanse gminy to taka układanka, że w przypadku jakiegoś tam
krachu, będziemy wcześniej wiedzieć. Poza tym są instytucje, które nad tym
czuwają.
A pointa?
Wódz gada wciąż o długu.
Widocznie to tylko umie.
To takie "paluszek i główka", żeby się wytłumaczyć. A każdy tłumaczy się tak, jak mu rozumu staje!
Zmieniliśmy temat i gadaliśmy
o życiu.
Dziwiliśmy się przy tym
niepomiernie, że ludzie tak długi czas przed wyborami myślą i mówią o wyborach.
do tego czasu jeszcze tak wiele może się zmienić, że z wyborów zostaną tylko
wióry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz