12 października 2017

Wściekłość czuję!

Wiem, że nie powinienem, bo to zdrowiu szkodzi. Poza tym nie moja głupota, to i nie mój wstyd. A jednak czuję wściekłość na to, co się dzieje. Nie bez kozery też wspomniałem w tytule poprzedniego posta o wściekłości. Moje zdenerwowanie związało się tak przypadkiem, a może i nie przypadkiem z bliskim Dniem Edukacji Narodowej, Dniem Nauczyciela zwanym. Jednak już od jakiegoś czasu myślałem o napisaniu tekstu, a wczorajsze popołudnie tylko mnie w tym utwierdziło.

Wczoraj bowiem, podczas odrabiania pracy domowej z synem, wściekłem się na dobre. Sprawa dotyczyła polecenia w podręczniku języka polskiego. Co będę przepisywał? Polecenie jest na wykonanym zdjęciu.

Wykrzyknąłem wtedy, co za debile biorą udział w redagowaniu tak ważnych książek, jakimi są podręczniki szkolne? Czy ktoś ich w ogóle sprawdza? A jeśli tak, to kto bierze pieniądze za takie właśnie rzeszy?
Od kiedy dziecko w piątej klasie może wypowiadać się na temat najskuteczniejszych technik uczenia się języków obcych czy też w ogóle technik uczenia się? przecież to pytanie, jak nic, do metodyków albo nauczycieli danego przedmiotu. Szkoda tylko, że jakiś porąbany twórca tego typu poleceń nie zażądał od jedenastolatków, żeby przyswoili sobie metody i narzędzia metodologiczne, a później wypowiedzieli się w świetle swojej wiedzy na temat tego, które z nich są najskuteczniejsze w uczeniu się tego czy owego.
Przykładów tego typu poleceń jest coraz więcej w podręcznikach. Od dwuznaczności albo nieprecyzyjnych sformułowań aż się roi.
Jeśli nie będziemy na tym etapie eliminować tego typu głupot, to nasze dzieci będą tylko kiedyś to powielały.
I jeszcze jeden przykład. Niech nauczyciele języka ojczystego dwoją siei troją, żeby ich podopieczni opanowali podstawy ortografii, która wcale do najtrudniejszych nie należy przy takim bogactwie synonimów w języku polskim, a na rynku pojawią się takie oto zeszyty do konkretnych przedmiotów, na okładkach których ortografy krzyczą!

I co poloniści na to?
Ręce opadają!
Kto to na rynek wypuścił?
I teraz już jasno widać, jak wielką rolę ma dzisiaj do odegrania szkoła podstawowa, gdzie właśnie można nauczyć dzieciaki czujności, krytycyzmu i próby odnajdywania wokół tego typu absurdów.

Można, tylko czy jest na to czas i czy nauczycielom jeszcze się chce? 
No i jak uczyć ludzi jerzyków obcych, skoro własnego w ojczystym języku tyle jest do zrobienia? 
Amen!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...