5 października 2017

W świecie myśli cudzych

Morawiecki, ten facet od rządu, w którejś tam ze swoich wypowiedzi publicznych odwoływał się do Promethidiona Norwida. Jakoś miło zrobiło mi się przy tym. Dalszej części politycznego pierdlenia wicepremiera oczywiście nie słuchałem, bo to mnie całkiem, ale to całkiem nie rusza. Ale przyznać muszę, że odwołanie do dzieła Norwida było poprawne i trafione, co w oczach moich skromnych podniosło tego młodszego ode mnie troszeczkę polityka.
To wystąpienie ministra potwierdza tylko, że nieustannie błądzimy po drogach i bezdrożach myśli innych ludzi, nawet gdy ludzie ci już dawno są w zaświatach. A to by z kolei potwierdzało ten biblijny fakt, że wszystko pod słońcem już było i dzieje się znów na nowo. Było, a jednak jest inne, jak tylko potrafi być chwila.
Ja też to mam częściej niż często. To, czyli błądzenie w świecie innych myśli. Często jest tak, że okoliczności, w jakich przychodzi mi w danej chwili funkcjonować, na przykład ostatnio dość często uczestniczę w uroczystościach pogrzebowych i przyznam, że takie właśnie chwile, w moim przypadku, pchają mnie często w objęcia tego, co napisali inni.

Swego czasu Maksym Gorki napisał w swojej powieści Matka, że jest miłość, która przeszkadza żyć. I piękna, i straszna myśl. Miłość, która wszystko zwycięża, przetrzyma, zniesie… ta prawdziwa miłość rzeczywiście nieraz przygniata małego człowieka ciężarem swojego piękna, poraża i zniewala. Zwłaszcza w takich chwilach, gdy przychodzi się rozstać.
I starożytni ze swoimi sentencjami, jak choćby: Amor victis omnia! Któż z zakochanych, kochających, kochanych tego nie zna, nie wypowiada z uniesieniem niemalże modlitewnym?
A ja w swoim domowym filozofowaniu zaraz pytam czy skoro Amor vincit omnia!, to też Omnia vincit Amor!?
Albo dla pracoholików myśl Wergiliusza: Omnia victis labor improbus!
Dla mnie to nic szczególnego, że człowiek myślący porusza się nieustannie w granicach określonych przez Słowo i kroczy po drogach przez Słowo wytyczonych, a nierzadko i błądzi po bezdrożach Słowa. Wszak wszystko przez Słowo się stało i nic bez niego nie jest.
Frankoński teolog z IX wieku Maurus Hrabanus tak pisał o słowie: Słowo z samej istoty rzeczy jest najbardziej wolne spośród duchowych istnień, więc najbardziej niebezpieczne i najbardziej niepewne. Słowo wymaga więc Stróży. Kim mają być ci Stróże? Poszukiwałem ich całe życie.
To już będzie pewnie ponad dwadzieścia lat temu, jak wypisałem sobie ten fragment i do dzisiaj jestem pełen podziwu dla twórcy tych słów. Dzisiaj bowiem, po upływie ponad tysiąca lat, nie tylko nie straciły na aktualności, ale są chyba bardziej aktualne niż w czasach ich autora. Codziennie obserwujemy, jak toczy się wojna na słowa, jak słowem niszczy się ludzi, jak słowem się ludzi wywyższa, poniża, oczernia, chwali, gnębi, uszczęśliwia…
Zostaliśmy wyposażeni w oręż, z którego siły rażenia nie zdajemy sobie sprawy i którym machamy niczym watażka szabelką na stepie życia.
Albo ta myśl Friedricha Schillera: Co ma ożyć w pieśni, zginąć powinno w rzeczywistości. I moja przy tym myśl: Nienawiść czeka na drogach rozpaczy! Co mi tak Remarque’a przypomina, że wcale bym się nie zdziwił, że to jego książki wyprodukowały w przepaściach mojego umysłu tę właśnie myśl.
I wierszy cała głowa, ich wypisów bez liku, jak choćby te wiersze Jastruna, którego nie doceniałem, a który coraz to bardziej dociera do mnie jako wielki poeta, jak choćby w Lekcji
*
Płyń dalej żywa wodo
Dziej się głębiej samotności moja.

Albo tę myśl, którą również przypisałem Jastrunowi, choć nie wiem czy dobrze i nie będę się gniewał, jeśli ktoś mnie poprawi. Ale myśl jest głęboka.

*
Jakże możemy wiedzieć co się z nami stanie
Jeśli dotąd nie wiemy nawet, kim jesteśmy.

Albo wiersz Taniec, który znów przypisałem Jastrunowi, Mieczysławowi nie Tomaszowi.


TANIEC
Owoc grantu ze złotem pomarańczy
bije się na kolory tło z popiołu
Oddalona młodością ode mnie
tańczysz
taniec oczu piersi kolorów
wynurzających się z morskiej piany
Odwijająca się lekko suknia
w nagłym rozcięciu krążącej nogi
Ty wiesz wszelka rozkosz jest smutna
znasz nie spalający cię ogień
i jak na temat zadany
pomnażając ruch do wielomianu
zapisujesz błyszczącą podłogę

I Emaus, który bardzo mi się podoba.

EMAUS
Za oknem łopot nocnych ptaków
Popłoch cieni
Człowiek przerażony
Patrzy przez ciemna palce
Na puste krzesło
Na którym
Słup światła

I jeszcze Z twarzą ciemną:

Z TWARZĄ CIEMNĄ
Beznadziejna
Szczęśliwa
Nadziei pełna
Nieszczęśliwa
Ale jest inna
Z twarzą ciemną
Ze złotej skóry lśnieniem
Ta jest we mnie
Nie będąc ze mną
Nie zatratą jest
Lecz dopełnieniem.

Poezja to jeden z tych niewielu pięknych wytworów myśli wolnej człowieka.

Dlaczego o tym piszę?
Bo za oknem wiatr chmury goni po niebie, krople deszczu spadają i świat taki zadumany, taki niby smutny, ponury, nieciekawy, ale tylko na niby, bo niezmiennie piękny.
A poza tym wiem, że czytanie poezji nikomu nie zaszkodziło i nie zaszkodzi na pewno.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...