2 listopada 2015

Memento mori, cz. 2.

Sieć
Zabrzmi to cholernie nieskromnie, ale zachęcam do przeczytania poniższego tekstu, bo warto czasami sobie uświadomić, że obrzędy, które dzisiaj czynimy nad grobami najbliższych, nie są niczym wyjątkowym w dziejach relacji między żywymi i zmarłymi.

Greccy orfici zdecydowanie sądzili, że po śmierci dusza idzie do podziemi, gdzie odbywają się sądy. Można tam otrzymać karę, która nie jest wieczna. To jakby odpowiednik katolickiego czyśćca. Po odbyciu oczyszczenia dusza musi wrócić na ziemię i wcielić się w inne ciało, aby odpokutować za winy poprzedniego życia.
Ci, którzy dobrze i cnotliwie żyli, łączą się z bogiem Dionizosem na zawsze.
Sieć
Ogólnie jednak wierzono, że sprawiedliwi po sądzie udają się na Wyspę Błogosławionych, gdzie czas upływa im na zabawach i biesiadach. Natomiast grzesznicy cierpią w Tartarze, miejscu najsroższych kaźni!
Sieć
Ponieważ dla Greków zmarły był straszną potęgą, rozwinął się silny kult dusz zmarłych, których grzebano z ziemskim dobytkiem, aby nie mieli po co wracać, gdy za czymś zatęsknią.
Pierwszym obowiązkiem żywych wobec zmarłych był płacz pogrzebowy, drapano sobie nawet twarze. Na grobie zabijano zaś zwierzęta. Niewykluczone jest, że mógł być czas, kiedy zabijano też niewolników. Po pogrzebie natomiast rodzina przynosiła ofiary i przez rurę wlewano krew ofiarną do wnętrza grobu.
W domu zmarłego urządzano stypę i wierzono, że gospodaruje na niej dusza zmarłego.
W dni zaduszne zastawiano uczty dla tych, którzy już odeszli spośród żywych. Analogia do słowiańskich Dziadów?
Grecy wierzyli, że dusze zmarłych mogą ingerować w życie doczesne. Powszechnie oddawano więc cześć bohaterom i ludziom niezwykłym. To natomiast mogą być korzenie kultu świętych w Kościele katolickim.
 Rzymianie wyjątkowo pieczołowicie otaczali troską i czcią dusze przodków. Nazywali je manes, czyli czyste. W dni zaduszne, to jest 9., 11. i 13 maja obchodzono Lemuria, święto mar. Wierzono bowiem, że dusze zmarłych wychodzą w tym czasie z grobów i błądzą po świecie jako upiory.
Skomplikowane rytuały miały w tym czasie zapewnić spokój żywym, a umarłym najmilsze dla nich pamięć i modlitwę.
Sieć
Także w Rzymie, 21 lutego, napotykamy na zwyczaj wystawiania uczt zmarłym. Znów słowiańskie Dziady? Ofiary jednak uważano za drugorzędne. Na pierwszym miejscu stawiano, wspomniane już modlitwę i pamięć. Wszak vita mortuorum in memoria vivorum est posita! 
Z sieci
Należy tę nieuporządkowaną i na pozór chaotyczną wędrówkę po mitologiach znanych cywilizacji zakończyć na własnym terenie.
Już Słowianom pogańskim nieobce były wyobrażenia o życiu pośmiertnym. Dusza, duch utożsamiane były z oddychaniem jako fizjologicznym wyznacznikiem życia.
Ciała zmarłych do progu chrześcijaństwa Słowianie palili.
Z sieci
Wierzono bowiem w oczyszczającą moc słońca i ognia. W bardziej zamożnych rodzinach po śmierci męża czy żony, bardziej lub mniej dobrowolnie, służba podążała za nimi na stos. Składano też na stosie ulubione przedmioty: broń, zbroję, czasem nawet płonął koń.
Wynikało to z wiary, że jeśli za zmarłym pójdzie wszystko, co najbardziej miłował, nie będzie miał po co wracać.
To motyw powielający się niemalże we wszystkich znanych człowiekowi wierzeniach na temat śmierci.
Żyjący Słowianie modlili się za zmarłych i składali im ofiary, a po pogrzebie wystawiali huczne stypy.
Z sieci
Pogańscy, przedchrześcijańscy Słowianie lokalizowali świat pośmiertny w różnych miejscach. Żeby się tam dostać, należało przeprawić się przez znaną w innych kulturach pośmiertną rzekę. Niektórzy Słowianie, podobnie jak Grecy, wyposażali zmarłego w zapłatę dla przewoźnika przez rzekę życia i śmierci.
Z sieci
Z kręgu dusz ludzi zmarłych nasi przodkowie tworzyli zastęp demonów mniej lub bardziej życzliwych ludziom. Szczególnie mściwe były duchy dzieci, dziewcząt, wdów, wdowców, spędzonych płodów i ludzi zabitych.
To właśnie z zastępów zmarłych ludzi pochodziły znane duchy wodne, jak: wodnice, wodniki czy rusałki. Nie były one przyjazne ludziom, toteż żywi starali się przebłagać je różnorakimi ofiarami. Jedną z form takich ofiar były tzw. Dziady, uczta dla zmarłych, którą opisał A. Mickiewicz.
 
Sieć
Badanie i odkrywanie dziejów ludzkiej cywilizacji bezspornie świadczy, iż od tysiącleci człowiek stara się przeniknąć tajemnicę śmierci. Mogą nas oczywiście dziś razić formy obrzędów pogrzebowych czy wyobrażenia życia pozagrobowego, ale czy forma zmienia istotę rzeczy?
Należy dodać, iż nie tylko mitologie, ale także literatura (Wergiliusz, Dante, Mickiewicz, Słowacki, Miłosz …) stara ła i stara się uświadomić zarażonemu empiryzmem człowiekowi końca XX i początku XXI wieku, że jest on tylko ogniwem w łańcuchu dziejów ludzkich, które dostrzegały nie tylko materialny aspekt naszego jestestwa.
Nie różnimy się niczym od tych, którzy grzebali umarłych z ziemskim dobytkiem. Czyż nasi najbliżsi nie odchodzą stąd z tym, co mieli najważniejszego – naszymi myślami, wspomnieniami wspólnie przeżytych chwil, miłością, wdzięcznością; ze wszystkim, co im zawdzięczamy, a nierzadko i z pamiątkami w formie figurek czy zdjęć, no i z różańcem albo wyobrażeniem świętych, jako orężem w razie pozaziemskich problemów – czyż to nie jest ziemski dobytek?
Sieć
Warto o tym wszystkim pamiętać, stojąc nad grobami najbliższych i zapalając ognie. Nie, nie jesteśmy osamotnieni w chwilach rozpaczy. Są z nami niezliczone rzesze tych, którzy stali nad grobami najbliższych sto, dwieście czy tysiące lat wcześniej. I tak jak oni nie zdołamy przeniknąć tajemnicy śmierci i pośmiertnego życia. Jednak zapalając świecę na opuszczonym grobie, zaświadczamy, że wiekowa wiara człowieka w życie pozagrobowe nie poszła na marne i być może zrozumiemy, że podziały cywilizacyjne czy religijne są tu absurdalnie bezpodstawne.
Z sieci
Marquerite Yourcenar w jednym ze swoich opowiadań nie stara się przeniknąć istoty śmierci, ale uzasadnia jej istnienie takimi słowami: Niedługo umrę. Nie skarżę się na los, który dzielą ze mną kwiaty, owady, gwiazdy. W świecie, w którym wszystko przemija jak sen, wstyd byłoby trwać wiecznie.

Jeżeli można tu coś dodać, to tylko słowa Witolda Gombrowicza: Gdy ludzkie sprawy w słowach nie mogą się zmieścić, to mowa pęka!
Sieć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...