Sieć |
Zabrzmi to cholernie nieskromnie,
ale zachęcam do przeczytania poniższego tekstu, bo warto czasami sobie uświadomić,
że obrzędy, które dzisiaj czynimy nad grobami najbliższych, nie są niczym wyjątkowym
w dziejach relacji między żywymi i zmarłymi.
Greccy orfici zdecydowanie sądzili,
że po śmierci dusza idzie do podziemi, gdzie odbywają się sądy. Można tam
otrzymać karę, która nie jest wieczna. To jakby odpowiednik katolickiego
czyśćca. Po odbyciu oczyszczenia dusza musi wrócić na ziemię i wcielić się w
inne ciało, aby odpokutować za winy poprzedniego życia.
Ci, którzy dobrze i cnotliwie
żyli, łączą się z bogiem Dionizosem na zawsze.
Sieć |
Ogólnie jednak wierzono, że
sprawiedliwi po sądzie udają się na Wyspę Błogosławionych, gdzie czas upływa im
na zabawach i biesiadach. Natomiast grzesznicy cierpią w Tartarze, miejscu
najsroższych kaźni!
Sieć |
Ponieważ dla Greków zmarły był
straszną potęgą, rozwinął się silny kult dusz zmarłych, których grzebano z
ziemskim dobytkiem, aby nie mieli po co wracać, gdy za czymś zatęsknią.
Pierwszym obowiązkiem żywych
wobec zmarłych był płacz pogrzebowy, drapano sobie nawet twarze. Na grobie
zabijano zaś zwierzęta. Niewykluczone jest, że mógł być czas, kiedy zabijano też
niewolników. Po pogrzebie natomiast rodzina przynosiła ofiary i przez rurę
wlewano krew ofiarną do wnętrza grobu.
W domu zmarłego urządzano stypę i
wierzono, że gospodaruje na niej dusza zmarłego.
W dni zaduszne zastawiano uczty
dla tych, którzy już odeszli spośród żywych. Analogia do słowiańskich Dziadów?
Grecy wierzyli, że dusze zmarłych
mogą ingerować w życie doczesne. Powszechnie oddawano więc cześć bohaterom i
ludziom niezwykłym. To natomiast mogą być korzenie kultu świętych w Kościele
katolickim.
Rzymianie wyjątkowo pieczołowicie
otaczali troską i czcią dusze przodków. Nazywali je manes, czyli czyste. W dni
zaduszne, to jest 9., 11. i 13 maja obchodzono Lemuria, święto mar. Wierzono
bowiem, że dusze zmarłych wychodzą w tym czasie z grobów i błądzą po świecie
jako upiory.
Skomplikowane rytuały miały w tym
czasie zapewnić spokój żywym, a umarłym najmilsze dla nich pamięć i modlitwę.
Sieć |
Także w Rzymie, 21 lutego,
napotykamy na zwyczaj wystawiania uczt zmarłym. Znów słowiańskie Dziady? Ofiary
jednak uważano za drugorzędne. Na pierwszym miejscu stawiano, wspomniane już
modlitwę i pamięć. Wszak vita mortuorum in memoria vivorum est posita!
Należy tę nieuporządkowaną i na
pozór chaotyczną wędrówkę po mitologiach znanych cywilizacji zakończyć na
własnym terenie.
Już Słowianom pogańskim nieobce
były wyobrażenia o życiu pośmiertnym. Dusza, duch utożsamiane były z oddychaniem
jako fizjologicznym wyznacznikiem życia.
Ciała zmarłych do progu
chrześcijaństwa Słowianie palili.
Z sieci |
Wierzono bowiem w oczyszczającą
moc słońca i ognia. W bardziej zamożnych rodzinach po śmierci męża czy żony,
bardziej lub mniej dobrowolnie, służba podążała za nimi na stos. Składano też
na stosie ulubione przedmioty: broń, zbroję, czasem nawet płonął koń.
Wynikało to z wiary, że jeśli za
zmarłym pójdzie wszystko, co najbardziej miłował, nie będzie miał po co wracać.
To motyw powielający się niemalże
we wszystkich znanych człowiekowi wierzeniach na temat śmierci.
Żyjący Słowianie modlili się za
zmarłych i składali im ofiary, a po pogrzebie wystawiali huczne stypy.
Z sieci |
Pogańscy, przedchrześcijańscy
Słowianie lokalizowali świat pośmiertny w różnych miejscach. Żeby się tam
dostać, należało przeprawić się przez znaną w innych kulturach pośmiertną
rzekę. Niektórzy Słowianie, podobnie jak Grecy, wyposażali zmarłego w zapłatę
dla przewoźnika przez rzekę życia i śmierci.
Z sieci |
Z kręgu dusz ludzi zmarłych nasi
przodkowie tworzyli zastęp demonów mniej lub bardziej życzliwych ludziom.
Szczególnie mściwe były duchy dzieci, dziewcząt, wdów, wdowców, spędzonych
płodów i ludzi zabitych.
To właśnie z zastępów zmarłych
ludzi pochodziły znane duchy wodne, jak: wodnice, wodniki czy rusałki. Nie były
one przyjazne ludziom, toteż żywi starali się przebłagać je różnorakimi
ofiarami. Jedną z form takich ofiar były tzw. Dziady, uczta dla zmarłych, którą
opisał A. Mickiewicz.
Sieć |
Należy dodać, iż nie tylko mitologie,
ale także literatura (Wergiliusz, Dante, Mickiewicz, Słowacki, Miłosz …) stara ła i stara się uświadomić zarażonemu empiryzmem człowiekowi końca XX i początku XXI wieku,
że jest on tylko ogniwem w łańcuchu dziejów ludzkich, które dostrzegały nie
tylko materialny aspekt naszego jestestwa.
Nie różnimy się niczym od tych,
którzy grzebali umarłych z ziemskim dobytkiem. Czyż nasi najbliżsi nie odchodzą
stąd z tym, co mieli najważniejszego – naszymi myślami, wspomnieniami wspólnie
przeżytych chwil, miłością, wdzięcznością; ze wszystkim, co im zawdzięczamy, a nierzadko
i z pamiątkami w formie figurek czy zdjęć, no i z różańcem albo wyobrażeniem świętych,
jako orężem w razie pozaziemskich problemów – czyż to nie jest ziemski dobytek?
Sieć |
Warto o tym wszystkim pamiętać,
stojąc nad grobami najbliższych i zapalając ognie. Nie, nie jesteśmy
osamotnieni w chwilach rozpaczy. Są z nami niezliczone rzesze tych, którzy stali
nad grobami najbliższych sto, dwieście czy tysiące lat wcześniej. I tak jak oni
nie zdołamy przeniknąć tajemnicy śmierci i pośmiertnego życia. Jednak zapalając
świecę na opuszczonym grobie, zaświadczamy, że wiekowa wiara człowieka w życie
pozagrobowe nie poszła na marne i być może zrozumiemy, że podziały
cywilizacyjne czy religijne są tu absurdalnie bezpodstawne.
Z sieci |
Marquerite Yourcenar w jednym ze
swoich opowiadań nie stara się przeniknąć istoty śmierci, ale uzasadnia jej
istnienie takimi słowami: Niedługo umrę. Nie skarżę się na los, który
dzielą ze mną kwiaty, owady, gwiazdy. W świecie, w którym wszystko przemija jak
sen, wstyd byłoby trwać wiecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz