Cztery
lata temu, 3 listopada po południu, mój Przyjaciel wybrał się w podróż, z której nie ma powrotu na
stare śmieci!
A
może cztery lata temu mój Przyjaciel wrócił po prostu do siebie?
Nie
wiem!
Wiem tylko, że bardziej pusto zrobiło się w życiu, a tłoczniej na
cmentarzu!
Zawstydził
mnie kiedyś mój Przyjaciel. Spotkaliśmy się nieoczekiwanie i zanim zdążyłem
cokolwiek powiedzieć, wykrzyknął: Cześć, jak się masz?
Walczył
wtedy z chorobą!
Odpowiedziałem,
że dobrze i zapytałem: Co u ciebie? A on, że wszystko OK!
Długo
potem myślałem! Twardy, skubaniec! Miał w takich momentach siłę, żeby pytać innych
o samopoczucie!
Nie
wiem, co u niego! Wiem tylko, że przydałoby się znowu siąść razem do stołu, opowiedzieć
sobie kilka dowcipów, ponarzekać na innych, posprzeczać się o byle gówno, wypić
kieliszek albo dwa i pomarzyć o lepszym jutrze…
Ale to tylko takie moje myślenie z przyziemnego punktu widzenia!
Muszę
się dzisiaj zadowolić jego milczeniem i wspomnieniem ognisk, które zdążyliśmy razem
rozpalić, zanim ruszył sam na szlak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz