Z dzisiejszych przemówień w deszczu z
okazji Święta Niepodległości dowiedziałem się kilku ciekawych spraw dotyczących
niepodległości mojej ojczyzny, no i historii nowej trochę poznałem dzisiaj.
Od razu zaznaczę, że wszystkie moje
uwagi to tylko cichutkie kwilenie. Łatwo mi było słuchać, siedząc w cieplutkim
aucie. Ciekawe jak bym przemawiał pod ostrzałem kropel?
Na szczęście mam za sobą przemawianie
do ludzi i stres z tym związany, i tym podobne bzdety.
Dowiedziałem się dzisiaj, że wiele
pokoleń Polaków czekało na niepodległość Polski.
Polska
pod zaborami była 123 lata, jeśli skromnie licząc na pokolenie około lat 40, to
trzy pokolenia na niepodległość czekały. Jeśli natomiast weźmiemy, że
mieszkańcy Europy w połowie XIX wieku żyli przeciętnie 50 lat, a sto lat
później 60, to można przyjąć, że w czasach zaborów przeciętnie w Europie ludzie
żyli lat 55.
No, ale jeśli dla kogoś dwa lub trzy pokolenia oznacza wiele. To niech już tak
zostanie!
Dowiedziałem, że Polska odzyskała
niepodległość, ponieważ nasze wojsko pokonało nieprzyjaciela.
Od
1795 do 1918 roku wojska polskiego nie było, jak samej Polski nie było.
Natomiast
Polacy i owszem walczyli w armiach zaborców. Często przeciwko sobie. Jak to się
wtedy miało z Polakami we wrogie mundury odzianymi? Lepiej nie odpowiadać. To
były trudne czasy. To były trudne decyzje, które Polacy musieli podejmować.
Dowiedziałem się też, że dzisiaj żyją
ludzie, którzy czerpią energię z poświęceń poprzednich pokoleń, czerpią swoją
energię z czasów niewoli, powstań i wojen, w których Polacy walczyli, oddając
życie.
To
tak, jakby dzisiaj Afroamerykanin na forum publicum oznajmił, że czerpie
energię z czasów niewolnictwa przodków!
Ja
wolę czerpać energię z pozytywnego myślenia i nie zapominać, że były ciężkie
czasu, kiedy Polacy mieli naprawdę cienko!
Dowiedziałem się, że energii, którą rzekomo otrzymaliśmy od wielu
poprzednich pokoleń, nie wolno nam zmarnować.
A co
my robimy codziennie plotkując, odmawiając, niesłusznie oskarżając swoich
polskich ziomali? Nie marnujemy energii? Nie pieprzymy trzy po trzy? Nie robimy
inaczej, niż wcześniej obiecaliśmy?
Mówiący
te słowa zna takie marnowanie energii. Oskarżył niedawno publicznie niewinną
kobietę!
Drużyna
mówiącego nie marnuje energii na wymyślanie kolejnych podstępów, podsłuchiwanie, knucie?
Puste
słowa rzucone pod niebem deszczem płaczącym!
Puste
słowa rzucone na ziemię skąpaną w deszczu!
Dowiedziałem się dzisiaj, że nasi
przodkowie przed 97 laty na niejednym deszczu stali po to, abyśmy byli wolni!
Cholera,
gdyby przodkowie nasi wiedzieli, że przez samo stanie na deszczu wolność sobie
wywalczą, to nic by nie robili, nie odsadzaliby na sztorc kos, powstań by nie
wzniecali, tylko na deszczu stali!
Ja też
dziś stałbym na deszczu, gdyby to współczesnemu i przyszłym pokoleniom Polaków
przynieść miało korzyść albo wolności przysporzyć Polakom skłóconym po uszy!
Nie
stałem jednak na deszczu, tylko w aucie siedziałem. Wiem bowiem, że to żadna
święta moja powinność na deszczu moknąć albo że to niby demonstracja jedności z
przeszłością.
Usłyszałem też dzisiaj definicję
współczesnego patriotyzmu. To świętowanie kart historii, ale też budowanie
nowego wspólnego domu dla wszystkich, pamiętając przy tym, że korzeniami
naszymi jest tradycja chrześcijanska Rzeczypospolitej.
To ja
przez całe życie swoje źle o tych sprawach myślałem!?
Myślałem
bowiem, że moje korzenie sięgają pogańskich Słowian. Chrześcijaństwo nasze to
przecież końcówka X wieku.
Moje
korzenie duchowe to tradycja judeo-chrześcijańska, nie europejska przygoda
Słowian z chrześcijaństwem.
Jeśli
tak dalej pójdzie, to za rok się dowiem, że Chrystus był nie Żydem, tylko
zwyczajnie Polakiem, jak Polska już kiedyś była mesjaszem narodów!
Mam już powoli dosyć tej nowej jakości.
Słychać ją w przemówieniach. Widać w codziennym działaniu.
A lud, wiadomo, posłucha, pomilczy i
pójdzie, może szybko zapomni.
Ja też uciekłem do domu. Miałem już
dość tych wywodów o nowym patriotyzmie i dziwnej historii w pigułce.
Bo dla mnie patriotyzm to nawet
przemówienie i jego przygotowanie tak, żeby mucha nie siadła, to takie
przemówienie, że słychać w nim wysiłek ducha.
A jeśli przemawiam do ludzi, tylko po
to, by mówić, dla samego mówienia; przemawiać, bo tak trzeba, nawet wtedy, gdy
mam tak niewiele lub mało do powiedzenia, to chyba tych słuchających do końca
nie szanuję!
Lepiej czasami jest milczeć i dać innym
pomyśleć w ciszy, niż mówić tylko dlatego, że ciszy nie rozumiem!
Wystarczy mi na dzisiaj lekcji
patriotyzmu.
Następny wpis to życie i remanent w
książkach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz