29 listopada 2015

MUSZĘ...

Muszę to opisać!
Jadę właśnie na mszę za zmarłych, mojej Siostry i Jej Córki Izy. Jadę na mszę za zmarłe, których odejścia przyjąć nie chcę. Wypieram ich nieobecność cielesną z myśli, jak mogę. Niech nikt mi nie pomaga, póki sam nie potrafię!

Chore?
Może tak! Nikt nie powie na pewno!
Ale chcę napisać, że wczoraj Ktoś mi napisał: Przyjedź do lasu, bo ognisko płonie! I pojechałem do lasu! A tam uśmiechnięte twarze i ogień rozpalony, pełno płomienia, iskier, dymu i niebo nocą zamglone wśród koron dojrzałych sosen.
Gospodyni spotkania przyniosła pieczoną kiełbaskę. Mężczyźni śmiali się, rozmawiali…
Boże! jakbym to znał!
Z Tatą lat temu ileś też byłem w podobnym lesie. Ognisko wielkie płonęło, a ja jadłem pieczone!
Jasne, że nie to miejsce! Nie ten czas! Nie ci ludzie!
Ale w kontekście tego, z czym jadę dzisiaj się spotkać. Na nowo zmierzyć się z tym, że nie jest tak, jak bym chciał; że nie jest tak, jak myślę...
W kontekście tego przyszłego to wczorajsze ognisko, te roześmiane twarze, te szczere uśmiechy, ogień i kiełbaska to namiastka powrotu do kurpiowskiego lasu i płonącego ogniska, które zdaje się płonąć. I w blasku jego ognia żyją ci, których kocham i nigdy nie umrą, póki ja będę żył!
Po tej chwili refleksji myślę, co wiedzą o życiu, o ogniu, uśmiechu szczerości… tłuki, jak sieciowy „marek”? Co wiedzą jemu podobne zakłamane dupki? Co mogą powiedzieć o ogniu albo szczerości serca?

Dla nich ciąg dalszy modlitwy polskiego Żyda poety, może coś do nich trafi, ale w to szczerze wątpię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...