Z sieci |
Ciągle
jestem zanurzony w myślach i zasłyszanych ostatnio wypowiedziach o przemijaniu.
Zatem jeszcze kilka słów o tym!
Później jednak już siadam do pisania tekstu o moim
gminnym bagienku, rajem na razie zwanym!
Świat,
w którym każdy z nas żyje, gdybym nie żył, to nic by z tego pisania dzisiaj nie
wyszło, całkowicie zanurzony jest w Życiu i Śmierci. Problem polega na tym, że
współczesny człowiek chce widzieć tylko samo Życie, a o umieraniu i Śmierci
myśli od święta. A już o tym, że sam na pewno umrze, to słyszeć nawet nie chce.
Słyszałem
ostatnio wypowiedź jednej kobiety. Stwierdziła, że dopiero w kontekście śmierci
bliskiej osoby dociera do nas fakt, że śmierć istnieje. Odejście bliskiej osoby
uświadamia nam, że nigdy już nie będzie tak, jak było.
Zdziwił
mnie w tej wypowiedzi ogrom nieświadomości Życia i Śmierci. Przecież całe nasze
ziemskie życie to jedno wielkie i nieustanne przemijanie nas i całego
otaczającego świata. Świadomość tego, że nic nie będzie już takie, jak było, powinna towarzyszyć nam nieustannie, a nie tylko przy okazji straty bliskiej
osoby! Strata bliskiej osoby to tylko potwierdzenie, że każdy z nas jest
ogniwem w łańcuchu przemijania.
Ja
codziennie żyję ze świadomością, że nigdy już nie będzie tak, jak było wczoraj,
a jutro jest równie niepewne, jak wczoraj jest pewne, że przeminęło! Kiedy
widzę zdechłą mysz, utopionego świerszcza, rozszarpanego prze drodze ptaka,
opadłe liście i owoce… wiem, że nigdy już nie będzie tak, jak było!
Z sieci |
Wiem
też, że cykl Życia powtórzy się, ale powtórzy na nowo i za kilka miesięcy
zobaczę kolejne pokolenia myszy, usłyszę innego świerszcza, popatrzę na inne
latające ptaki, nowe liście i młode pędy drzew…, ale to nie będzie to samo, co
wczoraj!
Nigdy
już nie będzie jutra!
Nigdy
już nie będzie dzisiejszego poranka!
Doświadczyłem
ostatnio straty bliskiej osoby. Bardzo ją kochałem, ale nie rozpaczałem z tego
powodu, że odeszła. Nie wolno rozpaczać z tego powodu, że nasi bliscy podążyli
dalej w drodze ziemskiego przemijania, a my ciągle w tej drodze jesteśmy.
Kto
nas nauczył rozpaczy z tego powodu?
Komu
jest na rękę, żebyśmy rozpaczali?
Przecież
wiemy, że wszystko wokół przemija, że my przemijamy, więc skąd ta rozpacz i
smutek niepojęty?!
Twardziel
ze mnie?
Skąd!
Do
dzisiaj nie skasowałem w telefonie numeru do mojej siostry. Kiedy przeglądam
kontakty, to nawet dziwię się, że tak dawno do mnie nie dzwoniła.
Nie
zadzwoni!
Wiem!
Jednak numeru skasować nie potrafię!
Nie chcę!
Ja
też kiedyś, może jutro, a może jeszcze dzisiaj, nie zadzwonię już więcej i może
ktoś będzie czekał na mój telefon, i nie chciałbym, żeby czekał w rozpaczy,
tylko ze świadomością, że skończyły się telefony ode mnie!
Tak
trudno nam dzisiaj, zanurzonym w Życiu po uszy, pogodzić się z oczywistym
faktem, że przemijamy i umieramy!
A
jeśli jest to fakt i nic ani nikt tego zmienić nie może, to po co się szarpać i
niepotrzebnie bić pianę, drzeć włosy, szlochać bez opamiętania?
Czy
nie lepiej tę całą energię spożytkować na dziękowanie za TERAZ i TUTAJ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz