22 listopada 2015

UMRĘ Z KWIATAMI I MOTYLAMI...

Żyję w świecie, który na moich oczach nieustannie przemija, umiera, znika, aby powrócić, odrodzić, pojawić się w nowej formie!
Jako jego cząstka nie mam prawa w tym świecie cieleśnie żyć, trwać wiecznie!

Powinienem tak jak kwiaty, zwierzęta, motyle… jak najmniejsza żyjąca na tym świecie istota obumrzeć, aby wydać owoc w innej formie i innej rzeczywistości!
Tylko takie myślenie ma sens! Sens ma myślenie, że jesteśmy tu tylko na chwilę. Otrzymaliśmy tę chwilę i tylko od nas zależy, jak tę chwilę, jak te swoje pięć minut wykorzystamy!
Egzystencjalną sytuację ziemskiego życia człowieka pięknie opisuje Marquerite Yourcenar w opowiadaniu Ostatnia miłość księcia Genghi w zbiorze Opowieści wschodnie:
Niedługo umrę. Nie skarżę się na los, który dzielą ze mną kwiaty, owady, gwiazdy. W świecie, w którym wszystko przemija jak sen, wstyd byłoby trwać wiecznie.
Co można dodać do tego pełnego pokory wyznania?
Można co najwyżej zamilknąć i pochylić z szacunkiem głowę!
Czy jednak tak właśnie robimy?!
Bynajmniej!
Rościmy sobie wyjątkowość w świecie Natury.
Jeśli przyznajemy, że świat Natury został stworzony przez Boga, to już zdajemy się nie pamiętać, iż to właśnie my jako cząstka tego aktu zostaliśmy stworzeni na końcu.
Czy to nic nie znaczy?
Mowa tu o naszej cielesnej naturze, która została przez Stwórcę uzupełniona o nefesz, dech życia, za sprawą którego zostaliśmy wyniesieni do rangi istot duchowych. Cieleśnie jednak pozostaliśmy nadal cząstką świata Natury.
Już jako istota obdarzona boskim pierwiastkiem duchowym człowiek ściągnął na świat grzech, a z nim cierpienie i śmierć.
A później przyszedł Ten, Który wskazał nam drogę, jak śmierć pokonać i wejść do Jego Królestwa przygotowanego od wieków.
Trzeba jednak najpierw cieleśnie podzielić los kwiatów, owadów i gwiazd. W świecie przemijającym nieustannie jak sen, trzeba również przeminąć, aby móc trwać naprawdę!

Dlatego umrę razem z kwiatami i motylami…, a później będę naprawdę żył  z kwiatami i motylami...!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...