Żyję
w świecie, który na moich oczach nieustannie przemija, umiera, znika, aby
powrócić, odrodzić, pojawić się w nowej formie!
Jako jego cząstka nie mam prawa w tym świecie cieleśnie żyć, trwać wiecznie!
Powinienem
tak jak kwiaty, zwierzęta, motyle… jak najmniejsza żyjąca na tym świecie
istota obumrzeć, aby wydać owoc w innej formie i innej rzeczywistości!
Tylko
takie myślenie ma sens! Sens ma myślenie, że jesteśmy tu tylko na chwilę.
Otrzymaliśmy tę chwilę i tylko od nas zależy, jak tę chwilę, jak te swoje pięć
minut wykorzystamy!
Egzystencjalną
sytuację ziemskiego życia człowieka pięknie opisuje Marquerite Yourcenar w opowiadaniu
Ostatnia
miłość księcia Genghi w zbiorze Opowieści wschodnie:
Niedługo
umrę. Nie skarżę się na los, który dzielą ze mną kwiaty, owady, gwiazdy. W
świecie, w którym wszystko przemija jak sen, wstyd byłoby trwać wiecznie.
Co
można dodać do tego pełnego pokory wyznania?
Można
co najwyżej zamilknąć i pochylić z szacunkiem głowę!
Czy jednak tak właśnie robimy?!
Bynajmniej!
Rościmy
sobie wyjątkowość w świecie Natury.
Jeśli
przyznajemy, że świat Natury został stworzony przez Boga, to już zdajemy się
nie pamiętać, iż to właśnie my jako cząstka tego aktu zostaliśmy stworzeni na końcu.
Czy
to nic nie znaczy?
Mowa
tu o naszej cielesnej naturze, która została przez Stwórcę uzupełniona o nefesz,
dech
życia, za sprawą którego zostaliśmy wyniesieni do rangi istot
duchowych. Cieleśnie jednak pozostaliśmy nadal cząstką świata Natury.
Już
jako istota obdarzona boskim pierwiastkiem duchowym człowiek ściągnął na świat
grzech, a z nim cierpienie i śmierć.
A
później przyszedł Ten, Który wskazał nam drogę, jak śmierć pokonać i wejść do
Jego Królestwa przygotowanego od wieków.
Trzeba
jednak najpierw cieleśnie podzielić los kwiatów, owadów i gwiazd. W świecie przemijającym
nieustannie jak sen, trzeba również przeminąć, aby móc trwać naprawdę!
Dlatego
umrę razem z kwiatami i motylami…, a później będę naprawdę żył z kwiatami i motylami...!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz