15 listopada 2015

If I were a rich man...

Gdybym, np. dajmy dzisiaj, trafił numery w totka, najzwyklejszą szóstkę, bez żadnej kumulacji, aż tyle mi nie potrzeba, mogłaby być nawet szóstka w plusie, to wcale bym nie oszalał, choć na pewno oniemiał.

Żadnego krzyku czy pisków, nic w tym rodzaju.
Gdybym, np. dzisiaj, trafił wspomnianą szóstkę, to zanim ją bym trafił albo zanim ją trafię, to już wiem, co mam robić.
Na pewno dałbym drapaka na jakieś dalekie odludzie, takie prawdziwe zadupie, gdzie tylko wrony i ja.
Nie zwiewałbym na odludzie, broń Boże, dlatego, że nie chciałbym się dzielić. Nic z tych rzeczy. Tak szybko bym nie zwiewał. Żaden ze mnie skąpiec. Raczej należę do tych, o których mówią, że pieniądze się ich nie trzymają. Jasne, że jakąś tam działkę odpaliłbym, komu trzeba. Oddałbym, co mam oddać. Postawił, komu trzeba! A nie brakuje i tych, co bym im postawił, ale oczy w kole.
Czmychnąłbym na odludzie, żeby się trochę oswoić z myślą, że jestem trochę mniej biedny niż dzisiaj. I zająłbym się na dobre nauką łupania kamieni. Kamienie są takie stałe, często źle odbierane, nawet frazeologia nie daje im szans, jak choćby kamienne serce.
Wziąłbym młotek do ręki i jakieś tam inne narzędzia, poczytałbym o łupani kamieni, później bym łupał i łupał, aż wyszłaby inna forma. Wyszłaby forma spod mojej reki uzbrojonej w młotek i jakieś dłutełko. 
Jednak nie tylko łupaniem bym się wtedy zajmował. Pisałbym więcej niż teraz. Ale przede wszystkim skazałbym sam siebie na dobrowolne więzienie, bez możliwości odwiedzin bez zgody prokuratora i zgody sędziego w mojej własnej osobie, bo przecież ja bym siebie oskarżył, a później siebie skazał.
To takie właśnie mam plany, if I were a rich man! Tak na wszelki wypadek, gdyby coś się zdarzyło.
Żebym tylko pamiętał o wysłaniu kuponu! Na dzisiaj nie wysłałem!
I pointa w postaci dowcipu, takiego z prawdziwą brodą. O tym, jak baca z Bogiem umawiał się na wygraną. 
Kto zna, niech sobie to zakończenie najzwyczajniej odpuści.
Idzie baca w niedzielę do kościoła i prosi Pana Boga: Boże, poszczęść mi, jak innym szczęścisz w totka!
Nie ma sprawy, baco! Załatwione! Rzekł Bóg.
W następną niedzielę znowu baca stoi w kościele. Poszczęść mi, Boże, w totka tak, jak innym szczęścisz. Ostatnio obiecałeś, aleś chyba zapomniał.
Baco, masz to teraz jak w banku! Odpowiedział Bóg.
W trzecią niedzielę baca tak zwraca się do Boga: Jeśli nie chcesz mi szczęścić, jak innym szczęścisz co tydzień, to powiedz mi to i koniec, a nie mnie tak zbywasz i zbywasz!

Bóg spokojnie na zarzut bacy odpowiedział: Baco, masz wygraną jak w banku, tylko… wyślij kupon!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...