Trudno
pisać, gdy czekasz na wyrok! W ogóle to nie chce się żyć, kiedy odliczasz dni
do kolejnej rozprawy sądowej.
Data
25 listopada była dla mnie już drugi raz szczęśliwa. Kilka lat temu tego właśnie dnia zostałem
uniewinniony i wczoraj też.
Kto
tego nie przeżył, nigdy nie zrozumie, jak z człowieka schodzi powietrze, gdy
dowiaduje się, że to już koniec i to koniec na plus!
W
takich chwilach naprawdę człowiek czuje, że to, co go nie zabija, wzmacnia go!
Chociaż zupełnie nie czuję, żebym był wzmocniony. Pewnie jeszcze do mnie nie do
końca dotarł fakt, że mam za sobą wszystkie sprawy. Koniec! Jestem NIEWINNY!
Historia?
Praktycznie od 2003 roku co roku prokuratura kroiła mi jakąś sprawę karną.
Ostatnio było ich tyle, że aż dziwię się, że nie przypłaciłem tego załamaniem
nerwowym.
Teraz
mogę napisać, że kopałem się z koniem systemu. I wygrałem!
Jasne,
że to chore, gdy człowiek musi przed sądem udowadniać swoją niewinność!
To
jest chore, że prokuratura kroi akty oskarżenia nie w oparciu o jednoznacznie obciążające
dowody, tylko w oparciu o anonimowe donosy, medialne doniesienia, nawet w oparciu
o sny świadków zmieniających zeznania.
Nic
dziwnego, że sądy działają opieszale, gdyż są zawalone takimi sprawami, które nie
powinny w ogóle trafić na wokandę.
Wtedy
z pewnością prokuratorzy byliby zdrowsi, a tacy, jak ja nie traciliby ani czasu,
ani zdrowia na sali sądowej. Pewnie też kolejki do poradni psychiatrycznych też
byłyby dużo krótsze!
Z
okazji mojego całkowitego uniewinnienia wypuściliśmy z młodszym synkiem gołębie,
które miałem przerobić na rosół.
Co
tam, co się odwlecze, to nie uciecze!
Jestem
NIEWINNY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz