Jasne,
że nic łatwo nie przychodzi w naszym życiu.
Z
łatwością wpadamy w sidła wszelkich uzależnień i nałogów. Nawet nie zauważamy, jak
bardzo tkwimy w czymś, co później każdy z nas nazywa swoim piekiełkiem.
Trzeba później bardzo
chcieć, żeby się z tego piekiełka wydostać.
Jeśli
idzie o rozstanie się z nałogiem palenia, to trzeba chcieć przestać palić, ale przede
wszystkim trzeba znaleźć argumenty, które będą przemawiały do nas, że zaprzestanie
palenia to dobra sprawa.
Później
trzeba ułożyć pan, np. nie palę co drugi dzień albo palę co kilka godzin… Każdy
ma wyobraźnię i powinien sam sobie to wymyślić.
Ja
od jutra nie biorę papierosów do ręki.
Będę natomiast oszukiwał odruchy i automatyzm
papierosem elektronicznym, któremu również podziękuję najdalej za trzy miesiące.
Będę solidnie obserwował pozytywy płynące z mojej decyzji i opisywał je na blogu, powiedzmy,
co tydzień. Wtedy też, każda sobota jest dobra, będę spowiadał się przed sobą i
Wami, na ile udaje mi się zerwać z nałogiem!.
Ponieważ
nadal jestem sam przez siebie wprowadzony w stan łaski życia miłością do wszystkich
i wszystkiego, dlatego napiszę bardzo grzecznie, bez żadnych dobitnych określeń
‑ nie wierzę w jakieś tam praktyczne sformułowania i definicje gwarantujące sukces
w tej działce. Chociaż trafia do mojej mózgownicy fakt, że przez 5 lat palenia po
ok. 20 papierosów dziennie powtarzałem pewne określone czynności jakieś 36500 razy.
I wiem, że będę musiał nauczyć się robić w to miejsce coś zupełnie innego, mam nadzieję,
że bardziej sensownego.
A
teraz na koniec trochę własnych obliczeń. Załóżmy, że dziennie palę 20 papierosów
i na wypalenie każdego papierosa tracę około 5 minut. Daje to 100 minut dziennie,
czyli rocznie 36500 minut, co daje 608,333… godzin, a to z kolei daje w przybliżeniu
25,3 dób. A zatem, jak dotąd około miesiąca w roku nie robiłem nic, tylko oddawałem
się czemuś, co mi szkodzi!
Całkiem
niezłe wakacje!
Od
jutrzejszej niedzieli już nie piszę się na tego typu wypoczynek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz