21 listopada 2015

Trzeba chcieć przestać... palić!


Jasne, że nic łatwo nie przychodzi w naszym życiu.
Albo nie! Jednak przychodzi nam coś łatwiej, niż możemy sądzić!
Z łatwością wpadamy w sidła wszelkich uzależnień i nałogów. Nawet nie zauważamy, jak bardzo tkwimy w czymś, co później każdy z nas nazywa swoim piekiełkiem.

Trzeba później bardzo chcieć, żeby się z tego piekiełka wydostać.
Jeśli idzie o rozstanie się z nałogiem palenia, to trzeba chcieć przestać palić, ale przede wszystkim trzeba znaleźć argumenty, które będą przemawiały do nas, że zaprzestanie palenia to dobra sprawa.
Później trzeba ułożyć pan, np. nie palę co drugi dzień albo palę co kilka godzin… Każdy ma wyobraźnię i powinien sam sobie to wymyślić.
Ja od jutra nie biorę papierosów do ręki. 
Będę natomiast oszukiwał odruchy i automatyzm papierosem elektronicznym, któremu również podziękuję najdalej za trzy miesiące. 
Będę solidnie obserwował pozytywy płynące z mojej decyzji i opisywał je na blogu, powiedzmy, co tydzień. Wtedy też, każda sobota jest dobra, będę spowiadał się przed sobą i Wami, na ile udaje mi się zerwać z nałogiem!.
Ponieważ nadal jestem sam przez siebie wprowadzony w stan łaski życia miłością do wszystkich i wszystkiego, dlatego napiszę bardzo grzecznie, bez żadnych dobitnych określeń ‑ nie wierzę w jakieś tam praktyczne sformułowania i definicje gwarantujące sukces w tej działce. Chociaż trafia do mojej mózgownicy fakt, że przez 5 lat palenia po ok. 20 papierosów dziennie powtarzałem pewne określone czynności jakieś 36500 razy. I wiem, że będę musiał nauczyć się robić w to miejsce coś zupełnie innego, mam nadzieję, że bardziej sensownego.
A teraz na koniec trochę własnych obliczeń. Załóżmy, że dziennie palę 20 papierosów i na wypalenie każdego papierosa tracę około 5 minut. Daje to 100 minut dziennie, czyli rocznie 36500 minut, co daje 608,333… godzin, a to z kolei daje w przybliżeniu 25,3 dób. A zatem, jak dotąd około miesiąca w roku nie robiłem nic, tylko oddawałem się czemuś, co mi szkodzi!
Całkiem niezłe wakacje!

Od jutrzejszej niedzieli już nie piszę się na tego typu wypoczynek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...