11 listopada 2015

Święto Niepodległości czy Ulewnego Deszczu?

Sieć 
Nie czułem żadnej satysfakcji, patrząc na moknących w ulewnym deszczu uczestników uroczystości obchodów Święta Niepodległości w małej gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna.

Owszem, zakiełkowała w mojej głowie myśl, że dobrze tak organizatorom, ponieważ przestawili porządek przez lata utrwalony.
I żadnych pretensji do pracowników GOKiS-u, ponieważ zrobili tak, jak góra ustaliła i zrobili to dobrze mimo fatalnych warunków!
Baty organizacyjne należą się wodzowi. Ksiądz proboszcz też nie wypadł tutaj kryształowo. Wspólnie mogli ustalić plan B albo C, tak na wszelki wypadek, żeby wszystko wyszło!
Dla ludzi urodzonych, wychowanych, żyjących w umiarkowanym klimacie, w Polsce zwanym zmiennym, listopad ze swoją pogodą nie jest żadną zagadką. Pogoda w listopadzie to kalejdoskop zmian. Zmienia się w ciągu godziny i wszyscy to wiedzą, dlatego żadne tłumaczenia są tutaj nie na miejscu.
Skoro dzisiaj wielcy małej gminy do godziny 1030 mieli super pogodę, to trzeba było chwytać tę radosną chwilę i organizować ludzi na otwartej przestrzeni.
Mam jednak wrażenie, że trzeba było zrobić trochę albo zupełnie inaczej niż robiłem to ja. 
I rzeczywiście wyszło zupełnie inaczej!
Nie było przy tym słychać pojedynczych braw. Nie było oklasków drwiących dawnej opozycji. 
Nie mogło ich być, ponieważ ci co wczoraj mieli od szyderczego klaskania obrzękłe prawice, dzisiaj stali po stronie podejmujących decyzje.
Pamiętam te oklaski, ponieważ z powodu panującego zimna kilka lat temu zdecydowałem, że w tym dniu nie będę wystawiał dzieciaków na mróz i porywisty wiatr, bo dzieciaki wtedy nie myślą o świętowaniu wolności, co najwyżej o tym, żeby ciepły kąt znaleźć.
Dzisiaj, jako się rzekło, braw drwiących nie było, a było za co klaskać, oj było, jak nic!
Można też było w planach mieć zacisze świątyni. Przywitać po mszy gości. Spokojnie przemówić i przeczekać ulewę, na koniec wieńce złożyć! Przecież tuż po deszczowym apelu deszcz jak na komendę ustał!
Ksiądz mi kiedyś powiedział, że kościół nie jest od tego, żeby w kościele przemawiać. Wiedziałem, że ma na myśli mnie! Ponieważ już po chwili zręcznie zdanie zmienił i w kościele list świecki jak od biskupa przeczytał; list przegranego wówczas smutnego kandydata; list przeciwko mnie; tekst urągający godności świątyni!
Skoro wtedy tak zręcznie, honorowo i po chrześcijańsku cel osiągnięto i dzisiaj rządzi już nowy wódz, to chyba już można było planować przemowy w świątyni? Można już chyba śmiało przemawiać bez obaw obrazy godności miejsca i ludzi tam zgromadzonych!
Z sieci
Tymczasem tłumaczenie moknącym na deszczu, że podanie do Pana Boga o pogodę będzie rozpatrzone dopiero jutro, to fajny żartobliwy wybieg potknięcia organizacyjnego, gdyż podanie to zostało pozytywne rozpatrzone.  Pan Bóg dał dziś przebłyski naprawdę pięknej pogody, tylko trzeba było umieć ten dar wykorzystać!
Zaskoczyła mnie też dzisiaj mnogość nowych delegacji, które świętować zechciały. Widocznie moja osoba w przeszłości im nie pozwalała świętować świąt narodowych.
To smutne i żałosne, to takie typowo polskie, że ze względu na jednostkę potrafimy nawet świąt narodowych unikać!
Widziałem też ludzi, którym jeszcze rok temu ością w gardle stały takie uroczystości ze względu na moją osobę. Dzisiaj w pierwszym szeregu, jak najbliżej sztandarów pokazują wielkość i szczerość swojego patriotyzmu!
Arogancja ludzkiego postępowania przybiera różne formy. Czyż diabeł nie może przybrać postaci anioła? Mam wrażenie, że ci co wczoraj krytykowali każde moje posunięcie, obiecywali nową jakość władzy, mają ludzi za ślepców!
 
Z sieci
W tym wszystkim uczniowie! Jak zawsze, stanęli na wysokości zadania! Zrobili swoje, jak trzeba! Szkoda tylko ich pracy, poświęcenia, energii…, ponieważ w ulewnym deszczu trudno radośnie świętować. No chyba, że to Święto Ulewnego Deszczu!
Ale to było i jest Święto Niepodległości! I to święto radosne!
Dlaczego zatem nie widziałem uśmiechniętych twarzy?
PS
Kiedy pisałem ten tekst, dobiegł mnie był z niedaleka odgłos pieśni patriotycznej Beata znanego Janusza!

I kto powiedział, że Polak nie potrafi świętować!? I to świętować tak, żeby wszyscy słyszeli!
I jeszcze jedno PS
Dziś napiszę jeszcze, czego się dowiedziałem o mojej ojczyzny wolności z przemówień w deszczu ulewnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...