2 sierpnia 2016

Zapiski z emigracji [4]

Znajomy napisał mi ostatnio, co tam u mnie – nie widać mnie na blogu, nie słychać, co u mnie i w ogóle, co jest grane?
Tutaj jest tak, że dwa, trzy dni bez pracy może rozbić wszystkie twoje plany.
Właśnie to przeżywam, choć kilkanaście minut temu miałem telefon, że jutro będę znów wiózł ludzi do pracy. Mam się rano stawić w miejscu, którego nie znam. Co miałem powiedzieć? Powiedziałem, że za chwilę wybiorę się w miasto i spróbuję znaleźć to miejsce, którego jeszcze nie znam.
Zaczynają mi się mylić emigracje, choć było ich zaledwie dwie. Jasne, że lepiej jest przyjechać za granicę, wstać rano i wiedzieć, że budzisz się do pracy. Następnie odpukać swoje ileś tam godzin, a następnie zjechać do domu z pewnością, że właśnie zaliczyłeś kolejną dniówkę.
Tym razem jest trochę inaczej. Codziennie wieczorem przeżywasz niepewność czy zawołają cię na następny dzień.
Coś mi ciągle mówi, że to przejściówka, ale nie jest łatwo taką przejściówkę przeczekać.
Wrócę na chwilę do tamtej wcześniejszej emigracji.

Tutaj rozmawia się głównie o pieniądzach. Liczy się tylko kasa.
Dzisiaj, jak zresztą od kilku dni, chciałem się od Kateriny dowiedzieć kilku słów i zwrotów obcym mi języku. Niechętnie dzieli się ze mną swoją znajomością języka. Jak dobrze pamiętam, wczoraj powiedziała mi, że i tak już dużo umiem. Sęk w tym, że ja umiem dosłownie kilka zwrotów.
Dzisiaj, kiedy o coś tam zapytałem, znajoma wtrąciła się i powiedziała, że Katerina powinna brać ode mnie pieniądze za korepetycje. Ta ostatnia później powiedziała w żartach, że nic mi nie powie, jeśli nie ustalimy stawki za korepetycje.
To był żart, ale był tyle razy powtarzany, że poczułem się nieswojo. Niewiele też od tego momentu się od niej dowiedziałem.
Kasa.
Jakby ktoś chciał mi dać do zrozumienia, że liczy się tylko kasa. Nikt ci nie pomoże. Zresztą, po co ci wiedzieć więcej, niż wiesz?
Razem z Polkami pracują Niemki. To miłe kobiety, potrafią się uśmiechać i nie mówią ciągle o pieniądzach.

Słucham nieustannie podszeptów, na kogo trzeba uważać, kto tu rządzi, kogo trzeba słuchać, z kim trzymać.
To jest obłęd, jak my Polacy potrafimy sobie na obczyźnie życie utrudniać, zamiast się wspierać i pomagać sobie!

Nie narzekam! To moja ofiara za błędy, jakie popełniłem w przeszłości.
Nie jest jednak łatwo być na emigracji wśród Polaków.
Myślę, że gdybym miał okazję pracować tylko z obcokrajowcami, szybko nauczyłbym się języka i rozwinął się trochę!

Jestem jednak z siebie zadowolony, ponieważ nie kraczę, jak reszta wron.

Dzisiaj pracowałem ponad 9 godzin. Nie jest łatwo. Czuję się obolały i zmęczony. Później zrobiliśmy zakupy. Jeszcze wyniosę kosz. Sąsiad mówi, że mogę kosz wynieść jutro (2005), po co dzisiaj?
Tutaj nikt nie zwraca uwagi na brud czy bałagan.
W sobotę posprzątałem swój przybytek (kuchnia) i zabrałem się też za sprzątanie łazienki. Zrobiłem też sobie i chłopakom pranie. Oni nie umieją obsługiwać pralki. Myślę jednak, że następnym razem powiem im, że jak chcą, to zapraszam do pralni, pokażę im, jak się obsługuje pralkę i hejda!

Liczy się tylko robota, zjeść, wypić, coś tam więcej niż wypić i kasa!

Moje porządki zaktywizowały znajomego, który też odkurzył i trochę posprzątał w swoim pokoju!
Idę wynieść śmieci! Nie ma jutro!

Wracam do mojej obecnej sytuacji.
Trafiłem na ludzi szczerych, ale tak niepoukładanych, że boję się myśleć o jutrze. Część z nich świetnie radzi sobie w nowym świecie, ale większość to wyrobnicy i ludzie skazani na innych.
Więcej niż pracy jest tu z pewnością używek, na które polują moi rodac od piątku do niedzieli. W poniedziałek trzeba wstać do pracy i jest problem z bólem głowy czy pustym kontem, które jakość szybko opustoszało.
Za krótko jestem, żeby cokolwiek stwierdzić, ale widzę, że tutaj żyje się z dnia na dzień, od dnia roboczego, do dnia roboczego. Później weekend i od nowa.
Niech nikt mnie nie pyta czy to dobrze. Jeszcze nie wiem. Pracowałem dni kilka z Anglikami i zdają się żyć podobnie do moich rodaków.
Wspomniałem, że poznałem kilka osób, które starają się ogarnąć swoją egzystencję i budować tutaj swój świat.
Wiem na dzisiaj, że muszę zacisnąć zęby i spróbować znaleźć się tutaj jutro!

 
Przekonajcie się sami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...