12 stycznia 2017

Z notatek na marginesie...

Dzisiaj miałem dzień wolny od pracy i załatwiałem sprawy urzędowe, które mnie tutaj dotyczą. Muszę przy tym przyznać, że machina biurokratyczna Zjednoczonego Królestwa działa skutecznie, choć gro spraw załatwia się po prostu przez telefon. Wystarczy tylko przejść tak zwany próg czy też test bezpieczeństwa, to jest podać pewne informacje, które upewnią urzędnika po drugiej stronie, że po tej stronie mówi ta właśnie osoba, która mówić powinna.
Próbowałem też poukładać swoje papiery. Po części udało mi się to zrobić. Reszta musi poczekać na kolejne wolne od pracy chwile. Dużo myślałem o pisaniu. Poniżej przepisałem dwa teksty, które zapisałem jakiś czas temu odręcznie i nie wiem, dlaczego nie puściłem w obieg. Może dlatego nie puściłem tych tekstów w obieg, ponieważ ciągle myślę o formie, w jaką ubrać to, co chcę napisać poza blogiem. I dzisiaj, oczekując na swoją kolej w  biurze, wpadł mi do głowy świetny pomysł, który teraz muszę rozpisać i później pozostanie tylko realizacja.
Sam nie wiem, dlaczego ciągle myślę o sobie jako człowieku piszącym? Coraz bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że nie tyle moim marzeniem, co moim przeznaczeniem jest właśnie pisanie. Jestem w pracy, myślę o pisaniu. Wracam z pracy, nie szukam żadnego kontaktu z ludźmi, ponieważ myślę o pisaniu. Przed zaśnięciem myślę o… i tak w kółko. 
Jasne, że tęsknię za najbliższymi. Tęsknię na pewno więcej, niż o pisaniu myślę. Wiem przy tym, że pisanie może być formą ucieczki przed jeszcze większą tęsknotą. Jeśli tak jest, jak na razie, to dobra forma ucieczki i nie zamierzam nic zmieniać w tej materii w najbliższym czasie.
*
Podczas dzisiejszego pobytu w biurze przypomniałem też sobie, że nie obejrzałem do końca filmu New York, I Love You. Polskie tłumaczenie to Zakochany Nowy Jork. Napiszę tylko tyle, że film naprawdę warto obejrzeć, żeby kolejny raz przekonać się, że amerykański przemysł filmowy to nie tylko filmy akcji, horrory i cysterny krwi, ale też kawał dobrego kina! 
*
Jakiś czas temu kupiłem sobie tutaj wydawnictwo z 1000 krzyżówek panoramicznych. Myślałem, że w jakiś sposób umilę sobie samotne emigracyjne życie. Do tego miałem nadzieję, że rozwiązywanie krzyżówek dobrze wpłynie na kondycję mojego umysłu. Tyle razy słyszałem, że rozwiązywanie krzyżówek to wspaniały trening umysłu. Teraz mam na ten temat trochę inne zdanie. Nie, mocniej – teraz ma na ten temat zupełnie inne zdanie.
Stwierdzam z pełną odpowiedzialnością, że rozwiązywanie krzyżówek panoramicznych to nie tyle rozrywka, co męczarnia. Przynajmniej mój skołatany umysł nie odebrał tego jako rozrywki czy też dodatkowej formy treningu, bo o rozwoju już nie będę wspominał.
Kiedy człowiek po rozwiązaniu, powiedzmy, 100 krzyżówek dochodzi do wniosku, że hasła co jakiś czas powtarzają się i odnosi wrażenie, że ktoś najzwyczajniej w świecie robi go w konia, nakazując kręcić się w kółko, jak nakręcona pozytywka, to o rozrywce raczej nie może być mowy.
Wychodzi na to, jak nic, że zamiast rozwiązywać 1000, a dokładnie 1001 (tyle było w tej broszurze), krzyżówek, można dobrze rozwiązać kilkadziesiąt bez żadnego uszczerbku dla zdobytej wiedzy i bez straty cennego czasu, który można by poświęcić na przykład na lekturę jakiejś książki.
Ze mną jednak tak już jest, że często nie potrafię sobie powiedzieć STOP i brnę w swoich pomysłach do samego końca. Tak też postanowiłem przemęczyć te 1001 krzyżówek. Nie polecam jednak tego nikomu, chyba że umysłowym masochistom!
Strasznie mnie przy tym denerwuje naciąganie niektórych haseł – rozwiązań, żeby tylko pasowały do konkretnych kratek. I tak już nie sejsmolog zajmuje się badaniem zjawisk wewnątrz skorupy ziemskiej, tylko sejsmik (dopuszczalne w grach), doręczyciel przesyłki to nie dostawca, tylko oddawca, a kasza jęczmienna to nie krupa, tylko krupy, oczywiście dopuszczalna w grach forma. Żal coś tam ściska!. Ciekawe, co w grach nie jest dopuszczalne!
Można by jeszcze wymieniać, tylko pytam: Po co? Dość boleśnie poraniony jest język polski. Widać w tym, jak nic, pewne krwawe narodziny czegoś zupełnie nowego niż stara, dobra polszczyzna! Pozostanę przy starej, dobrej… i nie będę już sobie kupował żadnych krzyżówek dla rozrywki, bo stwierdzam z radością, że nie mam wolnego czasu.
Przyznam przy tym, że jakąś tam pociechą w tym wszystkim są niektóre hasła do poszczególnych krzyżówek. Część z nich to przysłowia ludowe, część to myśli poszczególnych autorów albo np. przykłady z napisów na murze, jak choćby ten: Żyrafa najwyższą formą życia!
Nie sposób się nie uśmiechnąć w obcowaniu z tak lotną twórczością!
Oto niektóre z haseł wynotowanych przeze mnie po przebrnięciu 1001 krzyżówek panoramicznych, które z pewnością opowieściami z tysiąca i jednej nie były!
Śmiałem się z myśli Antoniego Regulskiego: Cyklopom źle z oczu patrzy
Zaciekawiła mnie myśl Novalisa: Pewne czyny krzyczą wiecznie
Bardzo mądrze napisał F. Rene de Chateaubriand: Duma jest cnotą nieszczęścia
Mądre, jak tylko mądre może być przysłowie, jest przysłowie polskie: Ubogi złe ma u ludzi zrozumienie
Głęboko w człowieka wniknął Adolf Rudnicki ze swoimi słowami: Urojenia są groźnymi faktami
Ciągle się śmieję, gdy czytam polskie przysłowie: Psu wolno i na Księżyc szczekać. To bardzo ciekawa myśl. Od razu pomyślałem o moich oponentach i krytykach z przeszłości. Wiem, że porównanie jest okrutne, ale nie mogę się jemu oprzeć. Przychodzi mimowolnie!
Ciekawe są przysłowia polskie: Pilnuj tego, z czego chleb jesz! i Dobra odwaga, ale żeby była mądra. 
Natomiast przy lekturze kolejnego przysłowia polskiego: Pochyłego drzewa wiatr nie łamie, pomyślałem sobie, że za to, jak powiadają, na takie drzewo każdy obszczymurek sika!
Kolejne polskie przysłowie: Co tobie miłe, tego życz drugiemu, to, moim zdaniem, odwrócenie myśli: Nie czyń innemu, co tobie niemiłe i parafraza słów zawartych w Przykazaniu miłości!
Natomiast przysłowie chińskie: Najpierw ty, potem dopiero inni, to potwierdzenie autoakceptacji i poprzez nią akceptacji innych oraz otaczającego nas świata.
Tyle pożytku odniosłem z rozwiązania 1001 krzyżówek panoramicznych. 
Na końcu tej przygody naprawdę odetchnąłem z ulgą.
*
W dniu urodzin mojego młodszego syna zadałem sobie pytanie: Kto jeszcze, po kilku dniach, myśli o sylwestrowych szaleństwach, o nocy pełnej wrażeń, telewizyjnego show?
Rzeka czasu płynie nieprzerwanie i nieprzerwanie będzie płynąć, porywając w swoim nurcie kolejne ludzkie pokolenia, jednostki ludzkie z ich niespełnionymi albo zrealizowanymi marzeniami; w rzece czasu pogrążeni w żalu znajdą ukojenie, pokrzywdzeni znajdą zapomnienie krzywd i poczucie wyrównanych rachunków; w nurcie upływającego czasu każdy znajdzie odpowiedź na to, czego naprawdę potrzebował, a czego pragnął ponad tę miarę…
Dzisiaj, jutro, pojutrze, jak wczoraj, przedwczoraj, przed rokiem ktoś płacze nad grobem najbliższych; ktoś nie potrafi zrozumieć, że inaczej nie będzie; ktoś rozpamiętuje do granic wytrzymałości poniesioną klęskę… Dzisiaj, jutro, pojutrze wszyscy, bez wyjątku, skupią się na załatwianiu spraw, ich zdaniem, najważniejszych…
Tylko od czasu do czasu będzie nam dane świętować jakieś kolejne umówione rocznice, żeby nie zapomnieć, jak smakują uśmiech i radość.
Korowód życia i śmierci, tanieć radości i smutku, wzloty i opadanie, pył ziemi i bezmiar przestworzy…
I parafraza słów, które sam napisałem:
Jakaś płochliwa
w piersiach
skrzydeł łopotanina!
Po tym, co napisałem, ktoś może śmiało pomyśleć, facet musi mieć kaca po nocy sylwestrowej! Bo jeśli nie ma kaca, to skąd takie pierdoły mogą rodzić się w głowie człowieka niby zdrowego?
Żadnego kaca nie miałem.
Na pewno zaraz na początku roku dopadła mnie melancholia. W Nottingham padał deszcz, a mnie tak słońca było trzeba, słońca i mniej samotności, na którą sam się skazałem.
*
Takie to notatki na marginesie swojego pisania poczyniłem jakiś czas temu i właśnie do nich zajrzałem. 
Czy to ma jakąś wartość?
Dla mnie to jakiś ułamek utrwalonego na chwilę tego, co takie ulotne, efemeryczne, płoche…; ułamek życia ludzkiego człowieka szukającego wciąż życia.
Poza tym lubię pisać i robię to, co lubię! 
Co będzie następnym razem?
Najpierw chcę przespać noc, a kiedy ta przeminie
i dane mi będzie obudzić się, na pewno napiszę!
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...