Panta rhei |
Żadna to nowość albo
odkrycie, gdy człowiek zauważa, że zmienia się nieustannie. Życie! Co innego
jednak zmiany zauważać, a co innego świadomie je przyjmować. Przy okazji
takiego spostrzeżenia koniecznie trzeba wiedzieć, na ile to świat zewnętrzny
wymusza na nas zmiany i na ile te zmiany wynikają z naszej akceptacji świata
zewnętrznego, a na ile zmieniamy się, ponieważ spostrzegliśmy właśnie pewne
aspekty własnego życia w zupełnie innym świetle i stwierdzamy, tylko my sami
możemy to zrobić w stosunku do siebie, że powinniśmy zmienić to i owo.
Na ile zatem zmieniamy
się po to, aby przystosować się do warunków zewnętrznych, a na ile, żeby
poprawić jakość własnego życia w naszych własnych oczach? Pierwsze dotyczy
naszej, nazwijmy to, zwierzęcości i naszej naturalnej więzi cielesnej z
przyrodą. Drugie, to raczej sfera duchowa, czyli wszystko to, co nas w tej
przyrodzie wyróżnia i od niej oddala i co, notabene, wcale nie wychodzi nam na
dobre.
Na pewno nie będę
rozwodził się dzisiaj nad faktem, że zmienia się postać tego świata, w którym
żyję i w którym Wy żyjecie. Zmienia się nieustannie i zostawmy to na razie w
spokoju. Ja napiszę tylko, że zmienia się moje podejście w kwestii wpisów na tym
właśnie forum, czyli blogu.
Nie zmieniło się nic w
tym temacie, że bloga traktuję jako swoiste archiwum swoich tematów, pomysłów i
spostrzeżeń. Jest tego tyle, że z pewnością nie wykorzystam wszystkiego w moim
ograniczonym, nie wiadomo jeszcze jak bardzo, życiu. Trzeba być w tej kwestii
realistą i nieustannie pamiętać, że ta chwila może być ostatnią daną mi w prezencie
od Losu.
Zauważyłem zatem, że
zmieniło się mojego podejście w kwestii dokonywania wpisów na blogu. Początkowo
zakładałem sobie, że będę codziennie zamieszczał tutaj jakiś tekst, rozwijał
jakąś myśl, dzielił się z innymi jakimś swoim spostrzeżeniem czy
spostrzeżeniami. Wyznaczałem sobie przy tym jakieś tam cele, typu: określona
liczba odsłon w tygodniu czy miesiącu, pozyskiwanie coraz to nowych odbiorców,
a nawet myślałem o blogu jako miejscu zamieszczania reklam i pozyskiwaniu z
tego tytułu środków finansowych. Często dokonywałem codziennie wpisów, gdyż
byłem przekonany, że powinienem tak właśnie robić, aby osiągnąć założone cele.
Tutaj, na emigracji i w
samotności, mam to szczęście, że mam czas na przemyślenie swojego życia od nowa
i swojego podejścia do wielu spraw, między innymi mojego pisania, będącego moją
opowieścią o sobie. Każdy ma taką
opowieść! Jedni snują ją w wybranej przez siebie formie i dzielą się swoim
życiem z innymi. Inni wolą milczeć i opowieść o sobie zachować tylko dla
siebie. Wszyscy jednak mamy swoją opowieść o sobie.
W sowich przemyśleniach
doszedłem do wniosku, że w moim pisaniu nie może być żadnego dyktatu, żadnego pośpiechu
i osiągania jakichś tam celów pośrednich, jak zwiększanie liczby odsłon czy
odbiorców.
Pisanie, snucie
opowieści o sobie, powinno wynikać tylko z CHCĘ, a nie jakichś tam POWINIENEM,
MUSZĘ, TAK TRZEBA, TAK WYPADA…
Tematy tekstów postów
rodzą się w mojej głowie jak grzyby po deszczu. Życie, którego teraz właśnie
doświadczam, jest jednym wielkim tematem czy pomysłem na pisanie.
W pewnym momencie
uświadomiłem sobie, że nie dam rady opisać wszystkiego, co opisać bym chciał,
przekazać innym to, co rodzi się w mojej głowie. Nie zdołam poświęcać
odpowiedniej ilości czasu na codzienne wpisy na blogu tylko po to, aby snuć
swoją opowieść, którą snuję przecież tak naprawdę poza blogiem. Po
uświadomieniu sobie własnych ograniczeń stwierdzam stanowczo, że jest to
(opisanie wszystkiego na blogu) niemożliwe, choć w chwilach jakiejś tam
tajemniczej euforii wydaje mi się, że mógłbym. Teraz już jednak wiem, że tylko
wydaje mi się, a nie, że mógłbym.
Pozostaje więc mój blog
moim swoistym medium, za pomocą którego kontaktuję się z tymi, którzy chcą
kontaktować się ze mną. Pozostaje też mój blog moim swoistym archiwum tematów,
pomysłów, myśli i spostrzeżeń.
Nie ma już jednak w tej
kwestii żadnych przymusów dotyczących terminów dokonywania wpisów, ich ilości,
liczby odsłon czy też liczby odbiorców. W przypadku, gdy tych ostatnich
zabraknie, pozostanie mi przecież jeszcze snucie swojej opowieści o sobie
właśnie sobie i samej opowieści. Przypominam sobie, że już kiedyś coś podobnego
napisałem.
Dygresja!
Pewnie wielu z Was
zauważyło, że 13 stycznia wypadało w piątek. Był to więc wymyślony przeze mnie
Światowy Dzień Donosiciela. Pamiętałem o tym, ale darowałem sobie wpis z tym
tematem związany. Po pierwsze, temat trochę mi się już znudził. Znudził mi się
tak, jak samo myślenie o tych, którzy w przeróżny sposób na mnie donosili do
prokuratury, na policję czy do mediów. Po drugie, przebaczyłem im i często się
na siebie wkurzam, kiedy o tym myślę, ponieważ zapomnieć jeszcze nie potrafię.
Wiem jednak, że to efekt uboczny mojej słabej wiary. Kiedy jednak wkurzam się
na siebie za rzeczone przebaczenie od razu przywołuję się do porządku
stwierdzeniem, że tak właśnie nakazuje religia, którą wyznaję. Mój Mistrz
nakazał przebaczać, zatem trzeba przebaczyć i jak najszybciej zapomnieć, a nie
roztrząsać przeszłości i zaśmiecać sobie tym głowę i serce. Czym bowiem są
donosy, jeśli nie pierdołami, które rodzą się komuś tam pod kopułą czaszki?
Słowem, religia nakazuje, trzeba wykonać bez żadnej dyskusji, jak rozkaz na
wojnie.
Temat „trzynastego w
piątek” uważam zatem za zamknięty, policjant o wdzięcznym nazwisku Wróbel niech
zażywa w spokoju, jeśli jeszcze żyje, swojej emerytury aż do końca dni swoich
na tej pięknej planecie, na której w twórczej wyobraźni człowieka wylądował
niegdyś Mały Książę!
Obiecałem sobie dzisiaj
w pracy, że jeśli w miarę wcześnie wrócę do domu, to jest późnym popołudniem, a
nie późnym wieczorem, to zaparzę sobie mocną kawę i wypiję ją z mlekiem. Przez
długi czas nie piłem kawy. Teraz piję kawę sporadycznie i traktuję tę czynność
jak rytuał czy nagrodę za wykonanie kolejnego dobrego wyboru w życiu.
Jestem właśnie po
wypiciu kawy.
Smakowała!
Dokonam tego wpisu na
blogu, pokręcę się jeszcze chwilę po swoim życiu i spróbuję zasnąć.
Trzymajcie się i
próbujecie co jakiś czas odpowiedzieć sobie na kilka zasadniczych pytań, jak
choćby te: Czy zmieniamy się dlatego, że
świat tak chce czy chcemy tego my?
This is the question!
Następnym razem opiszę,
jak to jest z tworzeniem wpisów na blogu, oczywiście na swoim przykładzie.
Nigdzie więcej tego nie znajdziecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz