1 grudnia 2018

Ponurakom zwłaszcza


Taki piękny dziś dzień był – mroźno i słonecznie, a ja miałem chwile, że śmiałem się do łez. Nie, nie z ludzi ani tym bardziej z ludzkiego zachowania, ale z ludzkiej twórczości w przestrzeni dowcipów. Czytałem „mój” tygodnik, a tam są zawsze dowcipy – krajowe i zagraniczne – można boki zrywać.
Idiotów na świecie jest bardzo mało, ale są tak sprytnie rozstawieni, że spotyka się ich na każdym kroku!
Przyznacie, że całkiem fajne szerzenie się głupoty tłumaczenie. Ale to, co poniżej, rozśmieszyło mnie bardziej.

Lepiej płakać u psychologa, niż śmiać się u psychiatry!
Albo to:
‑ Moja córka ma same piątki.
‑ To musi głupio wyglądać, jak się uśmiechnie.
A teraz coś dla mężów z wyrzutami sumienia:
‑ Po co kobiecie mąż?
‑ Aby byłe szczęśliwa, kiedy go nie ma w domu.
A teraz błyśnijmy znajomością języków obcych, czego – przykrością przyznaję – pełno w mowie i piśmie:
Tylko szczęśliwe zakończenia mają happy end!
Ten dowcip przypomniał mi niektóre nasze odzywki z czasów studiów. Gdy usłyszeliśmy, że ktoś błyszczał angielszczyzną i wołał, np. do nas: Let’s go! Odpowiadaliśmy: Komu let’s, temu go! Albo gdy jakiś polski Anglik na polonistyce pytał znajomych z roku: How do you do? Ironicznie odpowiadaliśmy: Do you how, how!
No i jeszcze przypomniał mi się kawał opowiadany przez mojego znajomego:
Facet, już ostro pijany, wyskoczył z domu, żeby kupić sobie flachę. Kupił ją, stanął przed sklepem i myśli: Wypiję ją teraz, bo jak się wywalę po drodze, to butelka może się stłuc. Ledwo wrócił, ale wrócił, do domu, legł na łożu swoim i przed zaśnięciem jeszcze zdążył pomyśleć: Dobrze, żem tę flaszkę wywalił na miejscu, bo siedem razy po drodze się wyp…!
No i wracam znów do prasowych dowcipów.
‑ Jak jest różnica między mały a dużym miastem?
‑ W dużym mieście można więcej zobaczyć, w małym więcej usłyszeć!
Potwierdzam, potwierdzam z autopsji, ale poniższy dowcip podobał mi się – nie wiem czy nie bardziej:
Pijany w sztok policjant zatrzymuje równie pijanego kierowcę za kółkiem.
‑ Nie wolno w dwóch siedzieć za kierownicą – mówi policjant.
‑ No dobrze, al. Czy od razu trzeba cały samochód otaczać? – pytaniem odpowiada pijany kierowca.
Albo to:
Jak nazywa się Odź, który nigdy nie zdradzi?
Odźwierny!

A oto, z czego się Niemcy śmieją:
Angela Merkel przyszła na bal policyjny. Generał zaprosił ją do tańca. ‑ Pani kanclerz federalna, dowcipy o policjantach są naprawdę nie do wytrzymania. Trzeba temu położyć kres – mówi podczas pląsów mundurowy dygnitarz.
Na to Merkel: ‑ Wydaje mi się, że w tych dowcipach jest trochę prawdy. Pan jest jedynym mężczyzną, który poprosił mnie do tańca przy hymnie narodowym.

Rosjanie:
Po powrocie z delegacji mąż wypytuje pięcioletniego syna:
‑ Wujek przychodził do mamy?
‑ Nie.
‑ Cukierki dawał?
‑ Tak.

Przed śmiercią połknę maleńkiego plastikowego hipopotama. Zrobię przyjemność patologowi, który przeprowadzi sekcję. Wszyscy uwielbiają Kinder-niespodzianki.

Żona do męża:
‑ Kochanie, a co mi kupisz na urodziny?
‑ Widzisz, za oknem stoi czarny mercedes?
‑ Tak!!!
‑ No to dostaniesz rajstopy w takim samym kolorze.

A teraz z czego śmieją się Ukraińcy:
Kup ziemię, obornik, torf, szklarnię, nasiona, nawozy, środki ochrony roślin, narzędzia, samochód, paliwo – i delektuj się BEZPŁATNYMI warzywami z własnej działki!

Białorusini są dla mnie zdecydowanie mocniejsi, a przy tym to wzory starożytnych stoików:
Na sali operacyjnej:
‑ Panie doktorze, tracimy go!
‑ Spokojnie, mamy jeszcze jednego!
 Skąd to wytrzasnąłem? Kilka wykopałem z pamięci. Reszta to rezultat lektury tygodnika „Angora”.
Niczego nie reklamuję! Nikogo nie promuję! Nikogo nie zachęcam! Ja tylko podczas lektury tychże właśnie dowcipów myślałem o ponurakach i chciałem im radości chociaż szczyptę dać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...