Taki piękny
dziś dzień był – mroźno i słonecznie, a ja miałem chwile, że śmiałem się do
łez. Nie, nie z ludzi ani tym bardziej z ludzkiego zachowania, ale z ludzkiej
twórczości w przestrzeni dowcipów. Czytałem „mój” tygodnik, a tam są zawsze
dowcipy – krajowe i zagraniczne – można boki zrywać.
Idiotów na świecie jest bardzo mało,
ale są tak sprytnie rozstawieni, że spotyka się ich na każdym kroku!
Przyznacie,
że całkiem fajne szerzenie się głupoty tłumaczenie. Ale to, co poniżej,
rozśmieszyło mnie bardziej.
Lepiej płakać u psychologa, niż śmiać
się u psychiatry!
Albo to:
‑ Moja córka ma same piątki.
‑ To musi głupio wyglądać, jak się
uśmiechnie.
A teraz coś
dla mężów z wyrzutami sumienia:
‑ Po co kobiecie mąż?
‑ Aby byłe szczęśliwa, kiedy go nie ma
w domu.
A teraz
błyśnijmy znajomością języków obcych, czego – przykrością przyznaję – pełno w
mowie i piśmie:
Tylko szczęśliwe zakończenia mają happy
end!
Ten dowcip
przypomniał mi niektóre nasze odzywki z czasów studiów. Gdy usłyszeliśmy, że
ktoś błyszczał angielszczyzną i wołał, np. do nas: Let’s go! Odpowiadaliśmy: Komu
let’s, temu go! Albo gdy jakiś polski Anglik na polonistyce pytał znajomych
z roku: How do you do? Ironicznie
odpowiadaliśmy: Do you how, how!
No i
jeszcze przypomniał mi się kawał opowiadany przez mojego znajomego:
Facet, już ostro pijany, wyskoczył z
domu, żeby kupić sobie flachę. Kupił ją, stanął przed sklepem i myśli: Wypiję
ją teraz, bo jak się wywalę po drodze, to butelka może się stłuc. Ledwo wrócił,
ale wrócił, do domu, legł na łożu swoim i przed zaśnięciem jeszcze zdążył
pomyśleć: Dobrze, żem tę flaszkę wywalił na miejscu, bo siedem razy po drodze
się wyp…!
No i wracam
znów do prasowych dowcipów.
‑ Jak jest różnica między mały a dużym
miastem?
‑ W dużym mieście można więcej
zobaczyć, w małym więcej usłyszeć!
Potwierdzam,
potwierdzam z autopsji, ale poniższy dowcip podobał mi się – nie wiem czy nie
bardziej:
Pijany w sztok policjant zatrzymuje
równie pijanego kierowcę za kółkiem.
‑ Nie wolno w dwóch siedzieć za
kierownicą – mówi policjant.
‑ No dobrze, al. Czy od razu trzeba
cały samochód otaczać? – pytaniem odpowiada pijany kierowca.
Albo to:
Jak nazywa się Odź, który nigdy nie
zdradzi?
Odźwierny!
A oto, z
czego się Niemcy śmieją:
Angela Merkel przyszła na bal
policyjny. Generał zaprosił ją do tańca. ‑ Pani kanclerz federalna, dowcipy o
policjantach są naprawdę nie do wytrzymania. Trzeba temu położyć kres – mówi
podczas pląsów mundurowy dygnitarz.
Na to Merkel: ‑ Wydaje mi się, że w
tych dowcipach jest trochę prawdy. Pan jest jedynym mężczyzną, który poprosił
mnie do tańca przy hymnie narodowym.
Rosjanie:
Po powrocie z delegacji mąż wypytuje
pięcioletniego syna:
‑ Wujek przychodził do mamy?
‑ Nie.
‑ Cukierki dawał?
‑ Tak.
Przed śmiercią połknę maleńkiego
plastikowego hipopotama. Zrobię przyjemność patologowi, który przeprowadzi
sekcję. Wszyscy uwielbiają Kinder-niespodzianki.
Żona do męża:
‑ Kochanie, a co mi kupisz na urodziny?
‑ Widzisz, za oknem stoi czarny mercedes?
‑ Tak!!!
‑ No to dostaniesz rajstopy w takim
samym kolorze.
A teraz z
czego śmieją się Ukraińcy:
Kup ziemię, obornik, torf, szklarnię,
nasiona, nawozy, środki ochrony roślin, narzędzia, samochód, paliwo – i
delektuj się BEZPŁATNYMI warzywami z własnej działki!
Białorusini
są dla mnie zdecydowanie mocniejsi, a przy tym to wzory starożytnych stoików:
Na sali operacyjnej:
‑ Panie doktorze, tracimy go!
‑ Spokojnie, mamy jeszcze jednego!
Niczego nie
reklamuję! Nikogo nie promuję! Nikogo nie zachęcam! Ja tylko podczas lektury tychże
właśnie dowcipów myślałem o ponurakach i chciałem im radości chociaż szczyptę dać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz