To tylko
taka refleksja, ale skoro na blogu, trzeba było koniecznie „otwartą” ją nazwać.
Może przyda się komuś do przemyśleń nocą i niektórym pomoże widzieć lepiej niż
ja. Tam, gdzie pojawi się sarkazm albo może ironia, to – jak wszystkim wiadomo
– tylko kwestia emocji. Gdy mnie mocniej poniesie i konia wstrzymać nie zdołam,
tam sarkazm będzie jak ulał, a ironia w zapasie. Złośliwy raczej nie jestem,
choć niektórzy tak twierdzą, ale co mi niektórzy będą dyktować, kim być! Jak
jednak Wilde powiadał, że sarkazm do cienki dowcip, ale inteligencji odmówić mu
nie sposób, to sarkazm i ironia nie są takie do dupy! Patrząc na ludzi wokół,
słuchając ludzi wokół, śledząc od czasu do czasu medialne doniesienia, nie
sposób nie wyrobić sobie jakiegoś zdania o całym tym pierdolniku, który w
Polsce się dzieje.
Skoro taki
Chrzanowski może być teraz CH, a ja w niedalekiej przeszłości (za
Twoich czułych rządów) byłem Markiem W, to równie dobrze Pan może być teraz dla mnie JK, zwłaszcza
w moim liście, bo to mój list i tyle. Dlatego, drogi Panie, nazwany tutaj JK,
piszę ten list otwarty i czekam na odpowiedź.
Przyznam,
że polityka, zwłaszcza ta nasza krajowa, interesuje mnie tyle, co fortepian
Szopena leżący w wierszu wieszcza na warszawskim bruku. Bynajmniej to nie
oznacza, że się nie niepokoję, patrząc na polskie realia i kreowane standardy –
wartości w nich za grosz, mnogość gołosłowia, że tylko za dzieckiem zakrzyknąć,
że cesarz przecież jest nagi. Kreuje Pan, Panie JK, standardy w życiu
publicznym i wyznacza szczyty hipokryzji, o których poprzednicy mogli tylko
pomarzyć. Korona Świata przy nich umywa się z wysokością.
Zanim
jednak przejdę do meritum sprawy, pragnę zwrócić uwagę na taką niewielką sprawę.
Pana to może połechtać, ale i zasmucić, bo z niej to wyniknie jak nic, że jedynką
Pan nie jest. Nikt w Polsce dzisiaj nie wątpi, że walczysz Pan z dyrektorem o
rząd dusz i umysłów. Na polskim rynku idoli jest was tylko dwóch – jednakich podobnych
sobie popleczników macie. Obca jest im refleksja. Kochają frazesy. Klepią
formuły, modlitwy, hasła polityczne. Jak daleko jest jakość od takich zachowań?
Nie wiem, ale na pewno dalej niż wzrok mój kiepski sięga! No i kiedy tak myślę
o was, tytani Polski, to jednak muszę przyznać, że dyrektor wygrywa. Nieraz już
udowodnił, że miał Pana na deskach – bardziej boli urażona duma niż podbite
oko. I teraz czas na odrobinę mojej radości – zauważalnym jest fakt, że wasze
armie dusz wykruszają się z wolna. Tak to już w życiu bywa, drogi Panie JK, że i
ojciec dyrektor, i Pan tracicie z wolna. Nie zmienia to jednak faktu, że obaj
jednakowo odpowiedzialni długo będziecie – jeden za chujnię polityczną, a
drugi religijną. Tym bardziej jednak się cieszę ze światełka w tunelu!
Wracając do
wspomnianych, a niepokojących mnie standardów, jakie za Twoją, JK, sprawą i Twoim,
JK, przyzwoleniem zaszczepione zostały w polskiej polityce – oby tylko czasu
nie wystarczyło na to, żeby zakorzeniły się. Jednym z nich
jest dla mnie to „nocne Polską rządzenie”, „nocne stanowienie prawa” i „nocne
komunikaty”- po cichaczu nocą uchwala się w Polsce uchwały, nocą się je
zatwierdza i nocą podpisuje. Nocą spotykają się w Polsce ludzie od finansów i
nocą komunikaty poważne ogłaszają. Nocą normalni ludzie to z reguły śpią. A z
tego nocnego rządzenia fajnym krajem nad Wisłą wynikać może to, że rządzą nim nienormalni.
Mogę jeszcze zrozumieć tę nocną aktywność u Pana – koty to przecież nie dzieci,
rano ich budzić nie trzeba, nie trzeba robić kanapek i wyprawiać do szkoły, Pan
może sobie do bólu nocami z kotami harcować, ale normalni ludzie, co mają, np. rodzinę,
nocą powinni spać lub czuwać nad snem dzieciaków, a jak ten sen już jest pewny,
to można wtedy sobie wymyślić fajną rozrywkę, jak choćby robić to, czego z
kotami – broń Boże! Jeśli już jednak seks, to tylko trzeba pamiętać, żeby to zgodne było z bożymi obyczajami i zgodne z kalendarzem płodności i
niepłodności, chyba że ktoś jest pewny wiecznego 500+. Można jeszcze grać w
szachy, karty, w butelkę albo przy butelce posiedzieć, no i można jeszcze
oglądać telepisownię i kontemplować nocą kolejne rekordy rządzących. Ale nocami
uchwalać prawo? Prawo modyfikować? Dopasowywać nocami prawo do swoich
przyziemnych celów? Tego się nocą nie robi, gdy elektorat śpi i taka robota na wampirzą
wygląda, a co to wampirza robota, to chyba Pan kojarzy.
Może na
teraz wystarczy, bo przecież nie ma sensu zawracać Panu głowy obłudą
rządzących, która to obłuda jest też Pana wytworem, bo inni robią to, na co Pan
pozwala. Sami z siebie to tylko mogą pieprzyć tanie głupoty.
Ja zdaję
sobie sprawę, że to moje pisanie pewnie wygląda tak, jakbym próbował ja – robak
– uczyć księdza pacierza, ale wierz mi, JK, że, patrząc na zachowanie wielu
księży, człowiek się zastanawia czy aby przypadkiem nie zapomnieli oni tej
codziennej modlitwy, a jeśli jeszcze nie, to z pewnością klepią ją bez krzty
zrozumienia. Czyż w innym wypadku robiliby, jak robią? I tak na „k” coś mnie
bierze, gdy słyszę Twoją byłą premier – przecież nie żonę! – która premierem
nie jest, a premierem jest wciąż, choć obowiązków premiera przecież żadnych nie
ma, za to ma księdza w rodzie i myśli najwidoczniej, że w polskiej polityce to
tak, jak w polskim Kościele – wystarczy się uśmiechnąć i coś gładkiego
powiedzieć, najlepiej głosem nijakim - ni sielskim, ni anielskim - a wierny lud to kupi i przełknie największą głupotę.
Albo ten
twój minister, co syna w banku obsadził, a potem tłumaczył, że wcale nic nie
pomagał synkowi, a Ty, JK, miałeś rzec, że wierzysz w to bez dwóch zdań. Nie
chce mi się wierzyć, że Ty w to uwierzyłeś, a jeśli rzeczywiście, toś strasznie
się zestarzał i może już nawet nie wiesz, w co tak naprawdę wierzysz – ja jedno
wiem na pewno – nie wierzę w to, co Ty, wodzu zmęczony widocznie.
Nie
wspominałem o tym, że może być chaotycznie. Teraz muszę to zrobić, bo
chaotycznie jest! Pominę ministrów, co ministrami nie są, ale są ministrami –
bo w Polsce to już zasada, że żadna jakaś tam teka czy jakieś obowiązki nie są zupełnie
potrzebne, żeby ministrem być – nic w taką tekę nie włożysz, nic do niej
schować nie można – to tylko takie współczesne opium dla uszu ludu.
Cholera,
wybacz, JK, ale już mi się nie chce. Zniechęca mnie do pisania długość listy
problemów, które chciałbym poruszyć. Muszę jednak wspomnieć, że Ty i znany
dyrektor ogłupiacie ludzi – nie będzie to zapomniane jednemu i drugiemu. Weźmy
takie nowiny sprzed kilku dosłownie dni. Najpierw, że energia zdrożeje jak
cholera – nie tam symbolicznie, tylko tak, że zaboli i Twoi krasomówcy od razu
w eter puszczają nowinę, żeby się naród nie bał, bo rząd ma i rząd da na
podwyżki ludziom – nawet najgorszy robak, np. jak ja, może liczyć na to, że rząd
różnicę w cenie pokryje. Nie minął nawet dzień jeden, znów Twoi krasomówcy o
tych podwyżkach mówią, ale trochę inaczej, trochę jakby mniej ciepło i z mniejszym zapałem, że rząd pokryje różnicę, ale przez
rok, może dłużej, a później robaki – jak ja – niech, k, płaczą i płacą, bo rząd
nie będzie miał środków, żeby tak w nieskończoność maluczkich w kraju wspomagać
– żyją, niech sobie radzą!
Z takim
tanim gadaniem to do mnie nie wyjeżdżajcie ani Ty, szanowny JK, ani Twoi
przyboczni, bo ja takie gadanie mam głęboko w dole, może nawet głębiej niż
pozostałość z pokarmu. I na tym naprawdę kończę! Trzymaj się zdrowo, JK!
PS
Zdaję sobie
sprawę, że piszę sobie i w pustkę, że po Twojej, JK, stronie będzie odbiorcza
próżnia. Pisać jednak muszę na świadectwo dla siebie, żeby mi żaden konował
milczenia nie zarzucił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz