Dzisiaj jest jakby moda na to, aby do
najprostszych ludzkich czynności, z fizjologią włącznie, dorabiać filozofię –
nie trzeba dodawać, że głupią, na miarę takiegoż człowieka. Już tylko czekam,
żeby jakiś mądrala dorobił filozofię do czasu wolnego na sraczu… O! przepraszam,
zapomniałem! przypomniałem sobie, gdy właśnie napisałem o tym sraczu wyżej, że
czytałem przecież niedawno Dostatek i
tam jest piękny fragment ze sraczem w centrum uwagi. Do tego ten czas na tym
czymś nie jest wcale wolny, bo z nami i w nas się dzieje wtedy tyle, że wow!
Wrócę na pewno do tego! Na pewno do tego wrócę! Do tego wrócę na pewno! Tego do
wrócę pewno na! Pewno do tego na wrócę!...
Młodzieńczy trądzik dzisiaj może być
problemem ogólnokrajowym, tematem numer jeden w programach telewizyjnych,
tematem polemik naukowych, rozprawek, rozpraw, książek i jeszcze jest centrum
wszechświata, gdy spojrzeć na reklamy. Czekam tylko chwili, gdy trądzik albo
period staną na forum parlamentu – co tam polskiego – europejskiego!
Przy wjeździe do Ełku – z tego Ełk
zapamiętam – przed torami znak STOP zatrzymuje kierowców. Ci bardziej
spostrzegawczy za pierwszym razem widzą, że po prawej (wjeżdżając od strony
Prostek) stronie nie ma torowiska, po lewej też takiż brak, a do tego jeszcze
taśma bało-czerwona albo czerwono-biała utwierdza wszystkich widzących, że
pociąg tędy nie jeździ.
W takiej to sytuacji nie można było
znaku chociaż folią zasłonić (niekoniecznie czarną)? O demontażu znaku przecież
nawet nie pomyślałem, chyba, że torowiska już tam na dobre nie będzie.
Zostawiam kierowców i bieżę do
dyskusji, którą na ten temat wywołałem później. Jeden z dyskutujących, a jakże
– kierowca – stwierdził z powagą grobową, że to bardzo dobrze, że STOP został
na miejscu, nie został zasłonięty folią (niekoniecznie czarną) i niech tam
niezasłonięty stoi na wieki wieków, bo kierowców wielu na pamięć jeździ
tamtędy. Gdyby znak zasłonili i tory naprawili – dowodzi dyskutant – choć nie
wiadomo przy tym czy tory te naprawią – to wielu kierowców mogłoby zapomnieć,
żeby się tam zatrzymać i wjechać mogą pod pociąg.
Do czasu tej dyskusji myślałem – jak
się okazuje, mylnie – że kierowca dlatego właśnie jest kierowcą, że na bieżąco
czyta znaki drogowe przy drodze, znaki drogowe nad drogą, znaki drogowe na
drodze, a nie dlatego jest kierowcą, że nauczył się na pamięć, jak jakąś drogę
przejechać bez czytania znaków.
Odwrotnie – inna droga – choć sytuacja
podobna. Znak 50 km/h, wiadomo – zwalniamy, bo droga w polu biegnie i droga
taka prosta, że, w mordę, stówką można pomykać, Do tego nawierzchnia za znakiem
nowiutka jak dziewica, prawie nieruszana, aż błyszczy nowością. Jak tylko
przede mną i za mną skumali kierowcy, co jest – ten znak to czysta głupota – to
pedał do setki albo więcej, ja też tak musiałem, nie miałem innego wyjścia i wcale
go mieć nie chciałem.
Po co ta 50? Po jaką cholerę? Domyślam
się po drodze, że tam musiał być remont i wszystkie znaki drogowe o tym
remoncie zdjęli, poza tą 50, nieszczęsną 50, która może oznaczać, że remont się
nie skończył. I całkiem ciekawe – za znakiem „odwołania” tejże 50, czyli
przyzwolenia na szybszą dużo jazdę – można wypaść z kolein i jeszcze dziurawa
nawierzchnia.
Jadę – któregoś tam dnia, nie tego od
50 – i słucham gadki – szmatki o zmianie niedawnej czasu. To w radio ktoś
rozmawia ze znanym politykiem i ten polityk mi znany wykłada ze smutkiem, że
taka zmiana czasu, to straszny stres dla ludzi, że muszą się przestawiać,
przyzwyczajać, dostrajać. I jakby było mało, brnie dalej w swej mądrości i
mówi, że problem z czasem mają nie tylko ludzie żywi, ale i zwierzęta strasznie
to przeżywają, to taki dyskomfort dla zwierząt ta zmiana czasu co roku –
ciągnie polityk znany ze sceny krajowej.
Zwierzęta i zegarek – kojarzę, śmieję
się i po chwili myślę – Boże, słyszysz to samo co ja?
Przełączam stację radiową i skupiam się
na drodze.
Zanim to zrobiłem, pomyślałem jeszcze,
jak dobrze, że polityk zmarłych nie wmieszał w zmianę czasu.
BANEROWE ALIANSE
Cieszę się, że już po – jasne, że po
wyborach – jednym z powodów mojej w związku z tym radości jest to, że może w
końcu mi z oczu i przestrzeni publicznej znikną banerowe alianse, małżeństwa,
związki, sojusze… Z takim publicznym przekazem idzie jeszcze żyć, gdy patrzymy
na twarze ludzi nam nieznajomych, a przez to obojętnych do granic
wytrzymałości, ale gdy wiesz kto z kim i jak było wczoraj, to takie wyborcze
mariaże są tylko tanią komedią. Mnie osobiście jeszcze czasem trudno zrozumieć
takie porozumienia i koalicje z plakatu. Wiem, że to dla mnie znak – ludzie się
zmieniają! Poraża mnie jednak cena za chwilowy sukces i ta mnogość chętnych do
takich przeobrażeń.
To ja już wolę krowy z ich
niezmiennością poglądów!
Wiem przy tym też, że żyję w świecie
niepokojących absurdów. Może właśnie dlatego żyję wciąż mi się pod górę!
Dlaczego „Z górnej półki”?
To, co opisywałem (przykładowo), jest przecież
ekstraklasą ludzkiego dzisiaj myślenia i do tego jeszcze powszechnie akceptowaną,
to nasza szara codzienność, codzienna bylejakość, na którą bez problemu pozwalamy
sobie, dopuszczamy do siebie i w końcu – zgadzamy. Dlatego z górnej półki, bo tych spraw z dolnej półki nijak nie idzie opisać,
bo jak opisać to, że silny i zdrowy facet tak bije dwulatka, że dziecko w końcu
umiera, potem zdrowy facet tłumaczy, że go dziecko płaczem zdenerwowało? Albo jak
opisać, że człowiek, bez powodu, bije rurą psa tylko dlatego, że pies jest? Są przecież
wśród dorosłych ci, co mrowisko zdepczą lub znajdują kij tylko po to, żeby mrowisko
rozgrzebać i popatrzeć na mrówki.
Ten przegląd spraw z górnej półki uświadamia mi to, z
jaką jakością myślenia trzeba się mierzyć na co dzień, jaki poziom jakości sobą
przedstawiamy.
Jeśli ktoś chce odwrócić sprawę jak kota
ogonem i zamiast z górnej półki
napisać, że z dolnej, to niech
tak sobie zrobi.
Przyznaję – będzie znośniej! – Ale czy bliższe prawdy?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz