5 listopada 2018

Śmiech ze łzami pomieszany


Śmiech ze łzami pomieszany – to między innymi początek piosenki Wiewiórka grupy Bez Jacka. Tak mi się zaczęło, ale gdy już zacząłem, to myśl przybiegła płocha, że może coś o wyborach i o II turze powinienem napisać, bo jak to tak – nic, bez płaczu, gratulacji, radości? Tutaj mam dużo radości, bo patrząc na mapę Polski, to tylko jakieś przyczółki Ciemnogrodu widzę. W wielu miastach i gminach ludzie pokazali, że sami decydują, bez podpowiedzi ambony czy zapewnień wątpliwych partyjnych emisariuszy. To bardzo budujące w perspektywie za rok. 

Dużo miałem radości, gdy patrzyłem i słuchałem, jak dzisiaj w telepsowni za wszelką cenę chciano deprecjonować porażki, a gloryfikować te miejsca, gdzie rządzący wygrali. Ależ się nie-dziennikarze dzisiaj namęczyli. Wyszło to – jak wszystko – blado i strasznie sztucznie. Nie pomogło nawet przesłuchanie byłego premiera przed speckomisją złotą. 
W związku z tymi minionymi wyborami cieszę się, że jest aż tylu Polaków zdrowo myślących.
Potem myśli pobiegły do tekstów Biblioteki Nag Hammadi, bo lektura tych tekstów, zwłaszcza tych gnostyckich, tak mi przyziemność wytyka, że trudno o tym nie myśleć, a jeszcze trudniej pisać, ale wrócę do tego.
Chciałem też pisać o tym, że księża na pogrzebach potrafią wielomówstwem zamęczyć żałobników i znam takich orłów w długie szaty odzianych, co najbliższych zmarłego potrafią zamęczyć swoim nijakim kazaniem w tak doniosłej chwili. A przecież ktoś głośno wołał: Strzeżcie się pogan, którzy myślą, iż ze względu na swoje wielomówstwo będą wysłuchani…
Miałem napisać to, że na wielu pogrzebach odniosłem wrażenie, że Chrystus w całym swoim ziemskim nauczaniu tyle nie gadał, co przeciętny kapłan na jednym pogrzebowym kazaniu. Nawet wymyśliłem dzisiaj przykładowe kazanie, na taka okazję: Było! – Minęło! – Wierzcie! – Dziękujcie za wspólne chwile! – Trzymajcie się wiary! – Wszyscy tam biegniemy! Może być jeszcze Amen! No i po co dłużej? Żeby ludzi przetrzymać?
Krótko i na temat, ale po drodze miałem napisać też o książkach, które ostatnio czytałem, niektóre jeszcze czytam – jedne dla jaj, rozrywkowo, inne tak na dobre, po kilka razy zaczynam czasami jedną stronę, a wszystko przez roztargnienie i brak skupienia na jednym. Napiszę to innym razem.
A tak w ogóle ten oto dziejący się wpis to miał być wpis – wstęp do wpisu „Z górnej półki”, ale już dobrze widzę, że dzisiaj nie dam rady opracować tego tekstu. Jeszcze mnie noc woła, chcę zniknąć na chwilę w ciemności. Niech mnie od czasu do czasu reflektor jakiś oświeci. A propos ciemności – posłuchajcie tego – wiem, że to nie Simon and Garfunkel, ale Disturbed też pięknie interpretuje ten utwór i wierzę, że niejednemu spodoba się bardziej niż pierwowzór. Decydujcie sami – tu nie żaden kościół czy jakaś ambona do głoszenia kazań! A zatem i oryginał!

No i naprawdę nie wiem, jak tytuł wytłumaczyć!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...