Śmiech ze łzami pomieszany – to między innymi początek
piosenki Wiewiórka grupy Bez Jacka.
Tak mi się zaczęło, ale gdy już zacząłem, to myśl przybiegła płocha, że może
coś o wyborach i o II turze powinienem napisać, bo jak to tak – nic, bez
płaczu, gratulacji, radości? Tutaj mam dużo radości, bo patrząc na mapę Polski,
to tylko jakieś przyczółki Ciemnogrodu widzę. W wielu miastach i gminach ludzie pokazali, że sami decydują, bez podpowiedzi ambony czy zapewnień wątpliwych partyjnych emisariuszy. To bardzo budujące w perspektywie za rok.
Dużo miałem
radości, gdy patrzyłem i słuchałem, jak dzisiaj w telepsowni za wszelką cenę chciano deprecjonować
porażki, a gloryfikować te miejsca, gdzie rządzący wygrali. Ależ się
nie-dziennikarze dzisiaj namęczyli. Wyszło to – jak wszystko – blado i
strasznie sztucznie. Nie pomogło nawet przesłuchanie byłego premiera przed speckomisją złotą.
W związku z tymi minionymi wyborami cieszę się, że jest aż tylu Polaków zdrowo myślących.
Potem myśli pobiegły do tekstów Biblioteki Nag Hammadi, bo
lektura tych tekstów, zwłaszcza tych gnostyckich, tak mi przyziemność wytyka, że
trudno o tym nie myśleć, a jeszcze trudniej pisać, ale wrócę do tego.
Chciałem też pisać o tym, że księża na pogrzebach potrafią
wielomówstwem zamęczyć żałobników i znam takich orłów w długie szaty odzianych,
co najbliższych zmarłego potrafią zamęczyć swoim nijakim kazaniem w tak
doniosłej chwili. A przecież ktoś głośno wołał: Strzeżcie się pogan, którzy myślą, iż ze względu na swoje wielomówstwo
będą wysłuchani…
Miałem napisać to, że na wielu pogrzebach odniosłem wrażenie,
że Chrystus w całym swoim ziemskim nauczaniu tyle nie gadał, co przeciętny
kapłan na jednym pogrzebowym kazaniu. Nawet wymyśliłem dzisiaj przykładowe kazanie,
na taka okazję: Było! – Minęło! – Wierzcie! – Dziękujcie za wspólne chwile! –
Trzymajcie się wiary! – Wszyscy tam biegniemy! Może być jeszcze Amen! No i po
co dłużej? Żeby ludzi przetrzymać?
Krótko i na temat, ale po drodze miałem napisać też o książkach,
które ostatnio czytałem, niektóre jeszcze czytam – jedne dla jaj, rozrywkowo, inne
tak na dobre, po kilka razy zaczynam czasami jedną stronę, a wszystko przez roztargnienie
i brak skupienia na jednym. Napiszę to innym razem.
A tak w ogóle ten oto dziejący się wpis to miał być wpis –
wstęp do wpisu „Z górnej półki”, ale już dobrze widzę, że dzisiaj nie dam rady opracować
tego tekstu. Jeszcze mnie noc woła, chcę zniknąć na chwilę w ciemności. Niech
mnie od czasu do czasu reflektor jakiś oświeci. A propos ciemności –
posłuchajcie tego – wiem, że to nie Simon and Garfunkel, ale Disturbed też
pięknie interpretuje ten utwór i wierzę, że niejednemu spodoba się bardziej niż
pierwowzór. Decydujcie sami – tu nie żaden kościół czy jakaś ambona do głoszenia
kazań! A zatem i oryginał!
No i naprawdę nie wiem, jak tytuł wytłumaczyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz