Siedzi w
nas jakaś siła fatalna, co każe nam kopnąć leżącego albo potarganego,
przycisnąć do ziemi tego, co w prochu leży i mozoli się bardzo, żeby z kolan
powstać, opluć bezkarnie bliźniego, gdy jesteśmy w ukryciu i tak możemy
znienacka, Gdy nie ma we wpisach hejtu, poczytność tekstu spada, a to znaczy
dokładnie, że lubimy nienawiść, lubimy kopanie innych, lubimy wyciągać brudy i
prać je publicznie, byleby tylko nie swoje. Niewielu ma odwagę przyznać się do
błędu i uderzyć się w pierś – to przecież nie boli!
Znajomy
mnie podsumował – przegrałem w wyborach dlatego, że się nie przyłożyłem do
kampanii wyborczej. Co tam kampania wyborcza? Miałem wystartować.
Wystartowałem. Zrobiłem to, co powiedziałem przed czterema laty, a teraz mam
czas dla siebie i tylko dla siebie, mam rozwiązane ręce, żadnych zobowiązań.
Nie wnikam w to, co było, to już jest nieistotne, trzeba patrzeć przed siebie,
co było – przeminęło! Ja przemyślałem już to i czekam cierpliwie, aż nadejdzie
czas podsumowania tego, co zrobiłem i po co podjąłem taką decyzję. Dziwię się
przy tym sobie, że jestem tak mało elastyczny wobec siebie i myślę tak mało o
sobie, gdy trzeba tylko tego. Rozpisanie tego jestem winny tym, którzy poparli moją
kandydaturę i mogą czuć się zawiedzeni czy przegranymi w związku z wynikiem.
Dzisiaj
wszystko sprowadza się do tego, aby jednostka, która „przegrywa” z przyczyn od
siebie niezależnych, czuła się nieszczęśliwa, odrzucona, niepotrzebna – taki
stereotyp wmawiają nam media i filozofia sukcesu. Nawet nie zauważamy, jak
zaczynamy tak właśnie myśleć o sobie. Tymczasem nikt nie mówi o kamieniu
odrzuconym przez budowniczych, a który potem stał się kamieniem węgielnym.
Porażka w oczach świata nie musi wcale oznaczać przegranej jednostki,
przeciwnie – może stać się przyczynkiem do prawdziwego osobistego, ponieważ
osiągniętego tylko przed sobą i dla siebie, sukcesu!
Wielu z nas nie
podejmuje wysiłku jakościowego myślenia, tylko zadowala się ilością,
statystyką, powierzchownością, a to prowadzi prosto do psychologii tłumu i
czyni z nas masę, a nie indywiduum!
W takich
dniach jak ten warto na chwilę przystanąć i pomyśleć trochę, jak nic się nie
uczymy, jak nie wyciągamy wniosków z odwiedzin grobów najbliższych – przecież
to, co tu, to chwila, komiczna szarpanina o jakieś głosy, uznanie
innych, o jakiś gminny poklask… ‑ o wszystko, żeby tylko odsunąć od siebie to,
co istotne - jakość.
W ostatnich
dniach na drogach zginęło kilkadziesiąt osób, dzisiaj syn mi czytał o
niedalekim wypadku, o zamkniętej drodze, że jest ofiara śmiertelna. Jeśli nie
mamy w sobie siły na refleksję, próbę przemyślenia, zastanowienia się, takie
informacje są tylko statystykami, o tyle nieistotnymi, że nas nie dotyczą.
Jednak w takim podejściu nie ma krzty jakości, jest tylko jakaś ilość, liczba,
ranking, odsetek… Każda ludzka tragedia, jednostkowy upadek, załamanie, zakręt życiowy
każdego spotkanego bliźniego powinny być przyczynkiem do zastanowienia – po co
i w jakim celu pędzę na oślep przed siebie?
Trochę
jakości, zamiast ilości, nie zaszkodzi na pewno mojemu pisaniu, choć z
pewnością straci na tym poczytność forum. To wcale mnie nie martwi - droga do wolności
nie wiedzie przez szeroką bramę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz