Czy tego chcesz, czy nie, gdy tłum wokół ciebie ryczy,
musisz pomyśleć o tym, co właśnie cię otacza. Trzeba koniecznie wtedy włączyć w
sobie refleksję, bo z prądem płyną śmieci, choć łatwo się z prądem płynie i
dość przyjemnie się płynie na fali z innymi. To drugie się nazywa konformizmem
dzisiaj – to zmiana zachowania pod wpływem innych ludzi i zmiana wartości,
poglądów, zasad, norm, żeby się lekko, wygodnie i dostatnio żyło – tak można to
wyjaśnić, a bardziej twardo to – sprzedawanie siebie za jakieś tam korzyści,
które nie są w stanie zrekompensować strat.
Sapienti sat! – to znaczy: Mądremu wystarczy!
PRAWDZIWIE WOLNI W POMROCZNEJ
Wczoraj, siłą rzeczy, ale nie tylko wczoraj, myślałem o
wolności trochę więcej niż zwykle, bo tyle słów o tym było, tyle mowy – trawy,
że można się pogubić. Starałem się wyłowić z przestrzeni publicznej tych,
którzy – moim zdaniem – mogą czuć się wolni w Pomrocznej RP z amboną kościelną
i trybuną partyjną w godle. No i pomyślałem, że prezes i ojciec dyrektor
otwierają ranking wolnych ludzi w Polsce. U mnie to jednak tak jest, że
najpierw przychodzi myśl, zapisuję ją, a potem przychodzi refleksja. Tak było i
tym razem, i wyszło z tego tyle, że jednak prezes nie może być naprawdę wolny.
Zniewala go przecież troska o czworonożnych pupilów. Każde głębokie uczucie
jednostkę zniewala, a Herbert to nawet pisał, że prawdziwe uczucie potrafi
tyranizować jednostkę nim ogarniętą. No i prezes jest taką właśnie osobą
zniewoloną przez miłość do czworonożnych wybrańców. Drugą zniewalającą prezesa
sprawą być mogą punkty sondażowe skaczące jak oszalałe i choć w telepisowni źle
to nie wygląda, to przecież prezes wie, jak to w terenie jest. I nawet czary –
mary z premierem nie pomogły.
Po głębszym zastanowieniu zdejmuję z podium prezesa!
Dużo lepiej w refleksji mojej na temat wolności w Pomrocznej
ojciec dyrektor wypadł, ale to tylko dlatego, że dość dobrze się kryje za swoją
zakonną kurtyną – trudno cokolwiek powiedzieć o jego zniewoleniach. Z zajmowanego
urzędu powinno wynikać, że skromny jest i do życia potrzebuje minimum. Jakieś tam
przecież w życiu swoim śluby składał i chyba to nie były śluby z kręgu Zagłoby:
Jeść dobrze, pić dobrze i dobrze się wyspać! Coś musi mieć jednak ojciec dyrektor
w sobie, pewnie z wolności też, skoro nawet bezdomni przynoszą mu drogie prezenty,
bo wygrywają w totka, a potem wszystko oddają i tak się przy tym radują, że aż umierają.
Przecież jakiś niewolnik tak na ludzi nie działa! Zatem ojciec dyrektor na podium
zostaje.
SEN Z ORŁEM W ROLI GŁÓWNEJ
Śnił mi się wczoraj orzeł. Nie ten biały, sztuczny, ze ścian
urzędu każdego, patrzący na nas niemo na salach sądowych, w szpitalach,
aresztach, więzieniach, ale taki prawdziwy, jaki ongiś Lechowi i jego drużynie
ukazał się był na drzewie w znanej legendzie o braciach. Właśnie takie orzeł
śnił mi się wczoraj w nocy, ten sam, co go Lech w legendzie zobaczył i rzekł do
wojów swoich – To jest właśnie to miejsce, gdzie osiądziemy na stałe, kraina to
wspaniała, tu kraj swój założymy. No i założyli, a ja wracam do snu.
Przypomniał mi się ten sen późnym popołudniem. Orzeł z
sennych wspomnień miał postać bielika albo orła stepowego – ręki za to nie dam,
nawet małego palca u nogi swojej czy ręki. Widziałem takie orły z bliska,
żałuję – żyły w niewoli.
Co ma oznaczać ten sen? Co ten sen wywołano? Pamiętam, że
ptak w o mim śnie siedział i patrzył na mnie. Ale wczoraj cisza – ani słowa o
tym, bo zaraz by pomyśleli, że mam sny o potędze, jakieś widzenia senne i możem
coś łyknął za dużo albo czegoś tam zażył i niczym wyrocznia delficka śniłem
później na jawie.
Nie mam bladego pojęcia, co ten sen miał oznaczać i po co
taki sen został mi zesłany, ale przy tym jestem jakoś tam przekonany, że coś
się u mnie wydarzy i to z orłem w tle.
SPACER NIEPODLEGŁOŚCI
Już o tym wspominałem – czy tego chcesz, czy nie, gdy tłum
wokół ciebie wyje, zaczynasz o tym myśleć. Od kilku dni w Polsce nic tak
rodaków nie rozgrzewało, jak Marsz Niepodległości, co się w Wawie odbył. Jedni
chcieli marszu, inni, że niebezpiecznie, a jeszcze inni – jak ja – mieli to
tam, gdzie… - sza!
Gdy mrok za oknem zapada, ruszamy z synem w teren – biegamy,
spacerujemy, rozmawiamy, patrzymy ciemności w oczy. I wczoraj zdecydowaliśmy,
że skoro w naszej Wawie Marsz Niepodległości zapala ulicami, to my robimy sobie
Spacer Niepodległości, żeby było dostojniej niż przy codziennym bieganiu.
Zaliczyliśmy trasę to starego cmentarza, po drodze minęliśmy pozostałości
kirkutu i wcale nie gadaliśmy o niepodległej abstrakcji ani o wolności nie
gadaliśmy przy tym – gadaliśmy o tym, co właśnie nas zajmowało – syn gry
komputerowe przybliżał mi co nieco, a że jestem w tym tępy i przestać być nie
chcę, to co rusz żem przyznawał, że nic z tego nie kumam i pytania przy tym
zadawałem takie, że syn i dziwił mi się, i denerwował na mnie, w końcu machnął
ręka i dał sobie spokój z edukowaniem mnie. Już w drodze powrotnej gadaliśmy o
tym, że fajnie tak się urwać na Spacer Niepodległości!
Zdecydowanie wolę tak – kameralnie, w ciemności, a to, co
robimy w ciemności i tak wyjdzie w świetle!
Pesymistycznie – jeśli w jakimś kraju żyje choć jeden niewolnik,
to takiego kraju nie można nazwać wolnym. Ale optymistycznie – jeśli w jakimś kraju
żyje choć jeden wolny człowiek, to cały kraj jest wolny!
No to wszystko w normie!
No i podziękowania Autorom nieznanym za zdjęcia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz