Te
moje Ewangeliczne wędrówki nigdy się nie skończą. Zarażony jestem zwątpieniem –
mała jest wiara moja! W poszukiwaniu Słowa, w poszukiwaniu Prawdy, w życiowej
wędrówce chodzi o to tylko, żeby siebie odnaleźć i swoje miejsce w tym konkretnym
punkcie rozwoju swojej istoty nie tylko ciałem będącej zrozumieć.
Będę
się też powtarzał, ale pewne sprawy trzeba powtarzać, jak codzienny pacierz,
jak oddech, jak uderzenia serca, dopóki jeszcze czas.
Co
tłumaczenie Biblii, to nowe wyzwania dla szukających świadomie, a nie
biorących, jak leci! W Biblii Gdańskiej czytam u Mateusza 5, 21-22: Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie
będziesz zabijał, a kto by zabił, podlega sądowi. Lecz ja wam mówię: Każdy, kto
gniewa się na swego brata bez przyczyny, podlega sądowi.
Podkreślenie
pochodzi ode mnie. To rozdźwięk między tym tłumaczeniem, tą interpretacją, a
np. w Biblii Gedeonitów i katolikom znanej chyba najbardziej Biblii
Tysiąclecia, którą ci katolicy uważają za tę jedynie poprawnie przełożoną i
zinterpretowaną, w tym samym miejscu czytamy: Słyszeliście, iż powiedziano przodkom: Nie będziesz zabijał, a kto by
zabił, pójdzie pod sąd. A ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na brata
swego, podlega sądowi.
Gdzieś
się Gedeonitom i w innych wydaniach Biblii zapodziało wyrażenie „bez przyczyny”
albo skądś się wzięło tłumaczom i interpretatorom Biblii Gdańskiej?
Sporą, a
nawet rewolucyjną różnicę czyni to nieszczęsne czy szczęsne „bez przyczyny”. Na
pewno nie zbraknie zwolenników tłumaczenia gdańskiego, gdyż człowiek
współczesny chętnie odrzuca kategoryczne sformułowania i uwielbia „rozmywać”
kamień wiary na jakąś miękką niekształtną masę tłumaczeń, wyjątków i domysłów.
Co
podpowiada mi serce? Z wypowiedzi Chrystusa jawi mi się Jego nauka jako TAK
albo NIE i nic pośrodku. To, co pośrodku, wszelkie furtki, wybiegi czy
precedens… jest grzechem, sprzeniewierzeniem… To „bez przyczyny” nie pasuje mi
też do „drugiego policzka” i innych ewangelicznych ustępstw wobec wszelkiej
maści agresorów, co jest apoteozą miłości i niezwykłej siły. W dążeniu do
doskonałości wprawdzie mogą istnieć jakieś przystanki, wybiegi, popasy,
odpoczynki… ‑ to jednak do doskonałości nie przybliża, tylko oddala od niej. Zatem
jestem na nie dla tego „bez przyczyny”, ale to tylko moje, tylko moje – nie!
Może
wystarczy na teraz. Jeszcze tylko – wygodne jest to „bez przyczyny”, bo
dopuszcza uzasadniony gniew. Czy w religii jednak i sprawach na śmierć i życie
o wygodę idzie?
WOLNOŚCI,
DODAJ…
W
przekonaniu Katarzyny Zamiar wolność
to świadomość jednostki wszystkich i wszystkiego Tu i Teraz. Ależ to piękne! I
zero dyskusji! Nawet nie próbuję wyskakiwać z czymś tam! Liczy się tylko Tu i
Teraz. Przeszłość może zaistnieć tylko jako nauczka, źródło wniosków czy
radość, aby Tu i Teraz było piękne i niepowtarzalne. Przyszłość niech wypływa z
Tu i Teraz tyko w postaci pięknych planów, które mogą już Teraz i Tu mnie
budować.
Jeśli
pozbędziemy się z przeszłości żalu, pretensji… i wyrzucimy złe wspomnienia,
zrobimy pierwszy krok ku wolności, która jest w nas wartością samą w sobie.
Znamy ludzi, którzy zmieniają miejsca, ale zabierają ze sobą swoje wewnętrzne
zniewolenie i nieustannie trudzą się nad tworzeniem stresujących wyobrażeń albo
sytuacji, gubiąc się w ten sposób, bojąc i zniewalając. Tymczasem wolność jest
uczciwością wobec siebie – jeśli podporządkujemy się prawom przez nas pożądanym
i akceptowanym, osiągniemy wolność.
A teraz
niczym hipnoza: Wyłącz umysł i wsłuchaj
się w swoją wewnętrzną wolność. Zobacz, że wszystko, co negatywne, zniewala. To
nasze zniekształcone widzenie świata. Tak naprawdę wszystko jest dobre, ma swój
porządek w świecie. Tragiczny i traumatyczny jest sposób, w jaki na to
patrzymy, zwłaszcza kiedy tego już nie ma. Nie uzyska wolności dorosła osoba,
żyjąca w traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa. Nie będzie nigdy wolną osobą
człowiek, przeżywający ciągle swoją tragedię. Uwolnij się od zniewalających
rzeczy w twoim umyśle, a staniesz się wolnym, przebywając nawet za kratami.
To nasze myśli nas zniewalają.
Świadomość tego czyni nas wolnymi!
Zabrzmiało jak w jakiejś sekcie albo gabinecie psychologa czy
psychoanalityka.
No i teraz moje: Prawdziwie wolny człowiek nigdy nie przegrywa, a kolejne
porażki to budowanie siebie.
I jeszcze na marginesie, takie dłuższe PS albo niby coś nieistotnego, ale
tylko niby, bo to właśnie jest najważniejsze, ponieważ to doświadczenie z mojej
własnej naziemnej jeszcze wędrówki.
Wolność z życia wzięta
Mówię o wolności, która
jest zgodą tego, co deklarujemy, mówimy, z tym, co następnie robimy.
Całkiem nie tak dawno uczestniczyłem
w spotkaniu wyborczym. Ponieważ na spotkaniach nie stawiałem gorzały, były one
dla wielu nudne i nieciekawe. Jednak niektórzy kandydaci na radnych wiedzieli, że
czarodziejka potrafi skutecznie zainteresować wyborców i tuż po moich spotkaniach
od razu proponowali, żeby chwilę zaczekać i zanim wyjechałem już się rozpoczynało
zupełnie inne spotkanie.
Tak było i tym razem, o którym konkretnie myślę. Oproszono
mnie, aby jeszcze z nimi został. Wtedy dotarło do mnie, że większość nie przyszła
po to, żeby się ze mną spotkać, a po spotkaniu wypić. Zanim zgodziłem się, że dłużej
zostanę, już wszyscy – a było ich od 20 do 30 ludzia – raczyli się czarodziejką
i czymś tam na zakąskę, zapewniając głośno fundatora imprezy o swoim poparciu i
stuprocentowym zaangażowaniu w jego kampanię.
Potem przyszły wyboru i strasznie naga prawda. Po
ogłoszeniu wyników głosowania okazało się, że na kandydata tego oddano… kilkanaście
głosów, w tym głosy jego najbliższej rodziny, które należy uznać za pewne.
Należy tu też zaznaczyć, że na wspomnianym spotkaniu najbliższej rodziny
kandydata nie było.
Ilu spośród biesiadujących i zapewniających o
poparciu słowa dotrzymało?
Tacy my wolni jesteśmy!
…
Tyle o wolności i szacunku dla siebie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz