Ależ jestem
potargany dzisiaj całym dniem spędzonym wśród ludzi nowych, nieznanych, ale tak
prostolinijnych i serdecznych, że trudno to opisać. Czy są tacy ludzie?
Oczywiście, że tak! Lubię słuchać, rozmawiać, obserwować ludzi z pogranicza
państw, kultur, języka. Zawsze wydawali mi się bogatsi od typowych autochtonów,
a jednocześnie tacy rozdarci… pomiędzy tym, co „moje” a co „nie moje”, ale
jednak!!! Koniecznie trzeba przeżyć, zatopić się w pogranicze… W Nottingham
mieszkałem w miejscu, gdzie spotykałem co dzień Hindusów, Pakistańczyków,
Cyganów, Anglików, Rosjan…, no i rodaków moich. Taka mini wieża b…, dlatego
może, że mini, to i przez małe „b”. Ale wracam do Dziennika…
5.
Retoryka
pisowczyków mnie poraża i tak zaśmieca mi myślenie swoją płycizną i
ograniczonością, że koniecznie muszę utrwalić ich mądrość przedziwną. Wczoraj
rzeczniczka – pani od hymnu wdzięczyła się na ekranie i nawoływała, żeby
ludowcy nie słuchali wcale swojego przewodniczącego i wchodzili w koalicję z
pisowczykami w sejmikach. Ludowcy słyną z tego na polskiej scenie politycznej
– nie tylko krajowej, ale i nieco niżej – że są zawsze gotowi do aliansów za
coś.
Dzisiaj w tym
samym tonie, co wczoraj pani z nazwiskiem od hymnu, mówił jeden z pisowczyków
i „umoralniał” ludowców, żeby wchodzili z nimi w sejmikach w koalicję, bo to dla
dobra Polski.
Porażają mnie
takie słowa i myślenie. Mówią to ludzie, którzy są ślepo oddani liderowi swojej
partii i bardziej ślepo niż żołnierze rozkazy wykonują prezesa polecenia. Tam nie
ma nawet mowy, aby ktokolwiek prezesowi się sprzeciwił albo do opozycji wyciągnął
rękę współpracy. I ci sami ludzie doradzają innym, aby nie słuchali partyjnej wierchuszki,
tylko łączyli się z nimi, bo przecież oni to Polska!
Ciekawie
się słucha ludzi, a raczej partyjnych niewolników, jak innym – sobie podobnych –
namawiają do buntu.
A potem w
telepisowni ogłoszono z hukiem, że mamy oto kolejne zwycięstwo pisowczyków, a
chodzi o koalicję w dolnośląskim sejmiku, gdzie niezależni z pisowczykami
byli się dogadali i w ten oto sposób podobno odbili Dolnośląskie, które słynęło
dotąd jako bastion platformy.
Żałosne. Trzeba
się modlić o to, żeby Polacy w większości za rok byli świadomi, jak mają głosować.
Głośno też było
w mediach o człowieku rządzących, szkoda mi trochę chłopaka – szefa KNF –
pewnie rzucają młodziaka na żer, żeby pokazać, że swoich nie oszczędzają i
biorą się za wszystkich, bo Polska tylko prawem, sprawiedliwością stać winna, a
wszystko, co ponadto od złego pochodzi.
Przypomnijmy
tylko, szefa KNF najpierw prezydent nasz zainstalował w Narodowej Radzie
Rozwoju, a w zaledwie rok później z rekomendacji prawych trafił do RPP, po
rezygnacji z prac w RPP premier o ostrym nazwisku powołała człowieka na szefa
KNF.
Ja się
człowieka nie czepiam, ale jak to jest – czy to naprawdę wygląda na drogę
normalnej kariery? Czy każdy student SGHW ma takie możliwości grubo przed
czterdziestką? Czy nam to czasem nie przypomina minionej epoki, tej sprzed
słynnego stanu…? Czy nie jest to przypadkiem jakiś układ niecny i jakiś
przykład na to, że ktoś ma łatwiej niż inni?
A jeśli
jest tak, jak myślę, to powiem to wprost – prawo i sprawiedliwość gówno znaczą
w Polsce!!!
Warto się temu
przyglądać, bo sprawa ma drugie dno – brawo niezależni dziennikarze! Sprawa wygląda
ciekawie i ciekawi mnie to, jak to załatwią rządzący, żeby z twarzą wyjść.
6.
Muszę coraz to dziękować swoim znajomym, którzy nakazują mi
wręcz czytać komentarze w sieci, aby dowiedzieć się czegoś o sobie. Cyceron
mówił, że wrogowie czasami mówią prawdę, a przyjaciele nigdy. Zauważyłem
ostatnio dużo radości w komentarzach dotyczących mojej osoby. Radości z mojej
przegranej w wyborach samorządowych. Cieszę się, że komentatorzy owi mogą się z
tego radować. To może być przecież dla nich jedyny powód do radości. Niech więc
sobie użyją. Na zdrowie.
Tak sobie jednak też myślę, że to są dziwni ludzie, ci, co
mnie ciągle tykają, choć o to nie zabiegam. Zamiast radować się z wygranej
swojego kandydata, to rozdrabniają swą radość, ciesząc się z mojej przegranej,
czym jednocześnie dowodzą, że myślą ciągle o mnie, choć nie wiem dlaczego i z
przykrością stwierdzam – bez żadnej wzajemności!
To taka polska jakość – nie myślę o swoich problemach, o
swoich upadkach nie myślę, tylko cieszę się z problemów i upadków innych.
Normalni ludzie, gdy wygrywają, cieszą się z wygranej, a
przegrani niech tam sobie w kąciku popłaczą. A tu masz - widać Polska!
Zastanawiam się czy ci radośni komentujący wiedzą o tym, że
kultura chrześcijańska i chrześcijaństwo wzięły swój początek w upadku,
przegranej… i to upadek stanowi źródło i centrum nauki ich Kościoła. Wiem, że o
tym w kościółku w niedzielę nie powiedzą, ale czy na tym, co w kościółku,
należy poprzestawać?
No i jeszcze taka refleksja – jeśli nie byłoby takich
komentarzy, nie wiedzielibyśmy, jaka jest kondycja myślenia anonimowych
Polaków!
Strasznie mnie ten potargał, ale pozytywnie. Wróciłem do domu
po zmroku, przegrałem w rummikuba, jeszcze przed zaśnięciem koniecznie muszę poczytać,
a jutro znowu przygoda – spotkam nowych ludzi.
To był dobry dzień! Tak teraz o nim myślę. Dlatego teraz napiszę: Życzę Wam takich dni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz