9 listopada 2018

Dziennik Mój - początek


Kto siebie nie poznał, nigdy nie pozna prawdy… ‑ to parafraza słów (piszę z pamięci) Chrystusa pochodzących z jednego z apokryficznych tekstów, bodajże Ewangelii Tomasza. Wychodząc z tego – do jakiegoś czasu czyniłem to nieświadomie, ot tak, bo tak myślałem, a dlaczego?, nie wiem i od jakiegoś czasu całkiem, całkiem świadomie – staram się słuchać siebie, patrzeć na siebie, próbuję siebie zrozumieć, pochwalić, skrytykować, skarcić, podnieść na duchu… w ogóle próbuję wszystko zaczynać od siebie. To trochę mnie spowalnia. Dużo szybciej i łatwiej jest mówić, potem myśleć, a trochę mniej łatwo robić to odwrotnie, a jeśli do tego dodać jeszcze zastanowienie, refleksję, próbę oceny i wyjście od siebie, to już jest całkiem trudno i tak strasznie wolno! Ale gdzie kto się spieszy…

Taki przegląd myśli – zapamiętanych, zapisanych, wspomnień i refleksji mam zamiar prowadzić pod powyższym tytułem i kolejną numeracją, zarówno części, jak i kolejnych myśli. Ciekawym, co z tego wyniknie. A zatem zaczynam!
1.
Człowiek Potargany – osoba rozdarta pomiędzy tym, co jest, co mogłoby być, co było, co można zmienić, zamartwiający się ciągle nad jakością życia, analizujący słowo i czyn z niego płynący. Poraża go jego płycizna, płycizna innych przeraża. Jacy głupi potrafią być ludzie, tylko ludzie wiedzą!
Człowiek Potargany próbuje ciągle od nowa narodzić w sobie człowieka z ducha przeogromnego. Jak mu to wychodzi, tylko on wie, że kiepsko – cóż zrobić z naturą ludzką, dualną, niby prostą, a tak dziś zagmatwaną przez samego człowieka, ale i przez speców od urabiania innych.
Człowiek Potargany siedzi w każdym z osobna – jedni go wypierają i wywalają z „mieszkania”, inni próbują przygarnąć, oswoić, zrozumieć.
Potrzeba refleksji, nieustannej refleksji, potrzeba w głąb siebie zajrzeć, żeby innych zobaczyć – to doskonale wie Człowiek Potargany!
Człowiek Potargany – byt myślący!
2.
W którą stronę mam iść?... – takie albo podobne pytanie padło w jednej z piosenek, słuchałem jej w radio podczas jazdy samochodem, dokładniej – jednej z katolickich rozgłośni radiowych. Pytanie dotyczyło czy to poszukiwania Boga, cze też sensu życia.
Odpowiedziałem głośno śpiewającej (to śpiewała niewiasta): W którąkolwiek stronę nie pójdziesz, wszędzie znajdziesz Boga i sens życia też znajdziesz, niezależnie od kierunku, w jakim się udasz. I jedno i drugie bowiem nie podlega marności przestrzeni i czasu. No i drążyłem temat i doszedłem do wniosku, że to i głupie, i płaskie. Jak może ktoś, kot wierzy w Boga wszechobecnego, zadawać tak bezsensowne pytania? A potem to już leci - tępy klerykalizm, nieświadomość słowa i własnego życia, wiara niczym depresja poniżej pewnej linii…
3.
Straszny synkretyzm czasu panuje w mojej narracji – gdy puszczam wodze myślom i palcom na klawiaturze, to już nie myślę przy tym – czas teraźniejszy, przeszły, przyszły albo zaprzeszły (plusquamperfectum). Moja dobra znajoma lubi czas zaprzeszły i choć to już z językowego punktu widzenia sprawa dość marna, mówią nawet – przeżytek, to jakże sentymentalna dla dinozaurów jak ja. To takie wytłumaczenie, jeśli ktoś czyta moje teksty i może go denerwować ta moja niestabilność w czasie narracji.
No dobrze – szczerość – siebie nie oszukasz!
To też i taki zabieg, żeby nudno nie było!
4.
Refleksja to głębsze zastanowienie się nad czym, wywołane silnym przeżyciem; myśl lub wypowiedź, będąca wynikiem takiego zastanowienia się; zwrócenie się podmiotu myślącego ku własnej aktywności; czynnik aktu świadomości stanowiący o tym, że spełniając go, uprzytamniamy sobie jego zachodzenie.
Chciałbym, aby ludzie aspirujący do zarządzania zasobami ludzkimi nie tylko znali tę definicję, ale znaleźli w sobie siłę jej stosowania w praktyce – byli zdolni do refleksji, czyli byli podmiotami myślącymi i zwracali się w sobie samych ku własnej aktywności.
Nikt nie jest zwolniony od tej czynności, ale ludzie tak zwani decyzyjni powinni być wręcz do niej zobligowani. To, że jest odwrotnie dowodzi samo życie, a zwłaszcza politycy od wyżyn światowych po gminne niziny.
Zadzwonił przed chwilą telefon i głos mnie zapytał, jaki mamy dziś dzień – dziękuję i przepraszam, że o refleksji myślałem. 

PS 
Gdy to będziecie czytać, będę znowu w drodze, ale to nic nowego - dobrze, że można być w drodze, bo to zapowiedź nowego!  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...