28 listopada 2018

Przecinek jak wieczność...


Jeśli takich myślowych bałaganiarzy jak ja jest trochę na świecie, to nie ma co się dziwić, że świat ten tak wygląda!
Każdy pewnie nieraz robił remanent w życiu – sprawy małe, głupie, nieistotne… ‑ trzeba to przesiać przez sito i odrzucić zbędne. Trzeba wciąż i wciąż od nowa robić taki remanent, to tak jak w wierszy Lieberta: Dokonawszy na wieki wyboru, w każdej chwili wybierać muszę. 
A mnie się sobie samemu postanowiło powiedzieć, że trzeba iść dalej i dalej w kierunku jakości. Sami widzicie na co dzień, ile wokół nas ilość – od krzyku, zachwytu, po rozpacz… ‑ wszystkiego tyle, że głowa może rozboleć, dlatego jakieś choćby nawet jedno, ale sensowne, zdanie nie musi wcale pomagać, ale niech będzie początkiem innego sposobu myślenia. A w takim właśnie myśleniu nastawionym na jakość raczej nie ma miejsca na obszerne pisanie, na obszerne gadanie – wiecie – pierdu, pierdu w mowie, piśmie i czynie..., i czym tam jeszcze chcecie.
Weźmy np. w tej chwili – myślę o znajomych, których miałem odwiedzić, ale nici z tego; myślę o tym, że nie mogę w tej chwili zalogować się na stronę, a tam mam sprawę; myślę o tym, że mam dość napięty terminarz każdego dnia, a tak przy dobrej organizacji wcale być nie powinno; myślę przy tym o pisaniu na blogu; myślę o pisaniu poza blogiem… Wystarczy, przyznacie, jak na jedną chwilę, a to dopiero początek wyliczanki myślowego bałaganu.
Trochę czasu – wierzę, że za krótki czas jakiś odezwę się do znajomych, ale nie będę przepraszał, tylko pojawię się tak, jakbym był przed chwilą.
A jeśli idzie o pomysłów gamę, to jest taka szeroka, że lepiej zamilknąć. Co mogę, notuję i może kiedyś powrócę, ale teraz najpierw załatwić sprawy z przeszłości.
Sprawa istotna
W notatkach do wpisów znalazłem zapiski o moich wątpliwościach, a może to tylko takie rozważania – moje wewnętrzne – myślę jednak, że nie jestem sam z takimi pytaniami rzucanymi w głębiny. Często powracam do tego, jak to było na Krzyżu, bo przecież Krzyż był i wtedy w jednej chwili działo się tyle naraz, że wyobraźnia wysiada. Później, nie naoczni świadkowie, ale ci, co od naocznych świadków mogli to słyszeć po latach – po kilkunastu czy kilkudziesięciu. I jeszcze to, o czym wspominałem kilkakrotnie – tłumacze, kopiści, z których nie wszyscy dbali o czystość przekładu czy kopii, ale wykonywali swoja pracę na czyjeś tam być może zlecenie i wtedy tekst pierwotny „znikał”, nie mówiąc już o tym, że Słowo mówione jest Słowem żywym, pisane – cieniem pierwszego! Pogrubiłem tę myśl, bo mi się podoba i jest moja, nie przypominam sobie bowiem, abym wcześniej to słyszał – już ten dzień uważam za udany! No i biorąc pod uwagę te wszystkie ziemskie możliwości, nie wyłączając działania Księcia tego świata, w zniekształceniu tamtej chwili na Krzyżu, dochodzimy do momentu, w którym Łukasz notuje: Zaprawdę powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju. (23,43 – Biblia Gedeonitów), a Biblia Tysiąclecia – Zaprawdę, powiadam ci. Dziś będziesz ze mną w raju. Biblia Gdańska, podobnie jak Tysiąclatka: Zaprawdę powiadam ci: Dziś będziesz ze mną w raju.
Nawet w tych jakże podobnie brzmiących dwóch ostatnich tłumaczeniach nie sposób nie zauważyć rozbieżności w interpunkcji. Dodajmy do tego upał, zgiełk tłumu, rozpacza najbliższych Ukrzyżowanego, zawiedzionych i zdezorientowanych rozwojem wypadków, strach przed tym, co może być potem, jak żyć teraz, gdy… Do tego pewnie całkiem niezłe upojenie odorem rozkładających się ciał, które składowano w pobliżu miejsca ukrzyżowania… Złóżmy to sobie wszystko i zastanówmy się, bo przecież niewiele różnimy się od uczniów i bliskich Chrystusa, którzy tam byli, ile można zapamiętać w takiej chwili. I jak zapamiętać w takiej chwili pauzę w wypowiedzi Ukrzyżowanego; pauzę, która w zapisie Jego słów stała się przecinkiem. Jeśli bowiem ta pauza, a potem przecinek przesuniemy tylko poza wyraz „dziś”, wychodzi nam:
Zaprawdę powiadam ci dziś, będziesz ze mną w raju!
I nawet ci, co z czytaniem ze zrozumieniem są na bakier dość łatwo stwierdzą fakt, że to różne bajki.
Oczywiście, co innego gdy w sprawę mieszamy natchnienie i notowanie tego, co nam Duch dyktuje.
Zagadkowe jednak jest w tym wszystkim i to, że Marek i Mateusz o sprawie „nawróconego” złoczyńcy nie wspominają. Odnotowują za to fakt, że obydwaj urągali Chrystusowi, a Jan całkiem ich pomija.
Każdy musi sam, każdy musi na własną rękę – wąska jest brama i nieliczni próbują przez nią przejść!
Trzymajcie się tchnienia myśli, co w Słowo się obleka!

PS 
Już pewnie o tym pisałem, że grafika nie moja i dziękuję Twórcy za ten kawał roboty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...