8 lutego 2016

I co, buraki!?

Sąd Okręgowy w Łomży uniewinnił niedawno na dobre moją Żonę z zarzutów, które postawiła jej prokuratura za sprawą gminnych buraków na stanowiskach.
Pieprzone duchowe karzełki z wodzem, dyrektorem, vice i kilkoma sprawiedliwymi radnymi poniosły kolejną klęskę. Zaś ich działania w skrytości czynione, na donosach oparte i ludzkiej złośliwości, znów się psu na budę zdały.

Chcę im przypomnieć, że tym samym, co innym fundują, nakarmieni będą. Jeszcze przyjdzie taki dzień, że poczują ten dreszczyk emocji, jaki towarzyszy w sądzie człowiekowi bezpodstawnie oskarżonemu.
Póki co, to niech im się tam powodzi w ich paskudnym życiu; niech taplają się w swoim błotku i niech nie przestają grać pobożnych i sprawiedliwych przy okazji każdego kościelnego święta i na co dzień.
Teraz będę namawiał Żonę, żeby zarzuciła pomysł skarżenia w sądzie niektórych buraków. To nie ma sensu. Wystarczy już, że trzeba się z nimi co jakiś czas spotykać czy niechcący otrzeć o nich w życiu codziennym. Poza tym, niektórych nie ma co ruszać, żeby woń przykra nie rozniosła się wokół. Najlepiej być od nich jak najdalej! Prawda, jakie to niechrześcijańskie? Jednak jeśli oni są dzisiaj przykładem chrześcijan - katolików, to ja za taki przykład dziękuję!
Skarżenie ich byłoby zniżeniem się do ich poziomu. A nigdy bym tego nie chciał ani dla siebie, ani dla mojej Żony!
Zdecydowanie lepiej jest zarzucić myśl o jakimkolwiek odwecie i zacząć zupełnie nowe życie. Nic nie pomoże rozdrapywanie ran, które z pewnością się zabliźnią i pozostaną co najwyżej znakiem chwil, co miały nas zabić, a tylko wzmocniły, na pohybel wrogom naszym!
Przeszłość już nie istnieje. Nie mamy nad nią żadnej władzy. Trzeba cieszyć się chwilą obecną, a nie błądzić wśród ognisk wygasłych.
Osobiście bardzo się cieszę, że niezawisły sąd tak właśnie postanowił. Źle, ale cieszę się też z tego, że nasi wrogowie ponieśli kolejną klęskę. Z pewnością szczęki im opadły.
W sumie, to oni skazani są na klęskę, bo praca na rzecz gminy, jaką wykonaliśmy z moją Żoną, jest dla nich nieosiągalna. Co najwyżej mogą próbować nas naśladować, ale od razu stwierdzam, że wyobraźni im na to brak. Mogą próbować dokonać czegoś podobnego, ale zobaczymy, co im z tego wyjdzie. Te duchowe karły są tak ograniczone w myśleniu o swojej rzekomej wyjątkowości, że są bardziej godni litości, niż poszanowania. Oni zresztą nie rozumieją, co to znaczy szanować innych ludzi. Dlaczego zatem chcą szacunku dla siebie?
Wierzę przy tym, że ludzie przejrzą na oczy i zrozumieją ich prawdziwe intencje. W odpowiednim czasie dostaną też tym samym, czym w przeszłości uderzali w innych.
Jestem też ciekaw czy któryś z tych gminnych buraków zdobędzie się na rachunek sumienia i zanim kolejny raz pójdzie przed ołtarz, przynajmniej w duchu przeprosi i uderzy się w pierś z myślą, że tak nie powinno się robić.
Piszę „w duchu”, ponieważ nie liczę na to, aby którekolwiek z tzw. sprawiedliwych wzniosło się ponad swój poziom i przyznało wprost do gówna, którym chcieli obrzucić innych, a którym to gównem ubabrali się sami.
Jeszcze pani prokurator, która na Bonię mówiła publicznie ONA, a mnie określała mianem JEMU…
Kto to dzisiaj chce pamiętać?
Prawda, że nie ma jak to sensacja!? Wtedy wielu się karmi przeżyciami innych. A uniewinnienie? Nie, to już nikogo nie rajcuje!
Ja sobie odpuściłem. Nie chcę się grzebać w przeszłości. Niech tam Czabanowi i jego bandzie słodko będzie. Najlepiej będzie, jeśli się już nigdy nie spotkamy, a każdy kiedyś tam zda relację z intencji, w jakich działał.
O tym, że żółć się ze mnie wylewa pisać chyba nie muszę! Powoli jednak zapominam tamto życie i nurzam się w teraźniejszości!


Szczęśliwości, buraki! Szczęśliwości na waszą miarę!
SZCZERY UŚMIECH, TO JEST TO!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...