17 lutego 2016

Mówił, że mnie załatwi...

Przypomniała mi się ostatnio rozmowa z jednym z moich znajomych, który przekazał mi, że jeden z moich opozycjonistów, któremu notabene bardzo pomogłem w jego rzekomo społecznej działalności, odgrażał się przy wódce, że mnie załatwi za to, o czym piszę na blogu.
Przypomniało mi się to właśnie tutaj, gdzie jestem, ponieważ tutaj Polacy też odgrażają się jedni drugim, że ich załatwią na cacy.

To musi być zatem nasza kolejna cecha narodowa, że jeden drugiego przynajmniej w słowach i w gębie załatwia na całego!
Wiem, wiem, miałem już nie grzebać się w sprawkach małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, ale nagromadziło mi się notatek, które, jak nic, przypominają mi porzucone życie i znów cofają w przeszłość, która dziwnie powtarza się w teraźniejszości. A to by jak nic znaczyło, że my, Polacy, niewiele się uczymy, a już na pewno nie umiemy się uczyć na własnych błędach.
No to ten mój wróg, mam do niego sentyment, bo to, moim zdaniem, taki niegroźny zakręcony człowiek. A teraz ten człowiek postanowił mnie załatwić za to, że jasno piszę o tym, czego nie robi, a co on wszem głosi, że robi. Weźmy taką jego działalność społeczną. To nie ma nic wspólnego z działalnością. Człowiek ów potrafi tylko dużo mówić i mieć sto tysięcy pomysłów na minutę, ale kiedy przychodzi do realizacji któregokolwiek z jego pomysłów, to facet uwielbia wyręczać się innymi. Sam natomiast gra takiego narcyza, że przykro słuchać. No i jest trochę śmiesznie, jeśli ktoś zna sprawy od podszewki.
Potrafi przy tym ten mój wróg tak pięknie głosić swoje zasługi i osiągnięcia wypracowane przez innych, że przykro słuchać.
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że na pewno każdy z nas, a jeśli nie każdy, to z pewnością wielu, zna takich ludzi, spotkało się z nimi, z nimi pracowało albo obcowało. To taki typ chwalipięty i organizacyjnego lenia, który po jakimkolwiek sukcesie przypisuje sobie wszystkie zasługi, przede wszystkim innych. Jeśli natomiast coś nie wyjdzie, to zawsze znajdzie osobę do obciążenia winą za niepowodzenie.
Na pewno takich ludzi znacie!
Moim zdaniem trzeba ich zaakceptować i trzymać się od nich jak najdalej. Nie wolno ich, broń Boże, w żaden sposób przekonywać ani nawracać społecznie. Są aż tak zapatrzeni w siebie i zakochani w tym, co robią, że całkowicie oślepli na swoje działania i otoczenie, w jakim żyją.
Ludzie mądrzy powinni zaakceptować taki stan rzeczy i nie bić piany, narażając się przy tym na jakieś przykrości, a już na pewno na ból głowy.
*
Jak zatem przystało na człowieka, który pretenduje do miana przynajmniej rozsądnie myślącego, a nie mądrego, postanowiłem sobie odpuścić te puste pogróżki mojego wroga wypowiedziane w trakcie rozpijania kolejnej butelki wódki. Musiała być naprawdę któraś z kolei, ponieważ tak pieprzyć potrafią tylko ludzie na ostrym gazie!
Postanowiłem zająć się sobą, a nie ludzkim gadaniem i całkiem mi to na dobre wyszło. Gdybym jutro złowił złotą rybkę i miał do dyspozycji trzy życzenia, to pierwsze z nich na pewno brzmiałoby, żebym zamieszkał jak najdalej od tego typu ludzi, których, niestety, w mojej gminie nie brakuje.
Dwa kolejne życzenia dotyczyłyby już mojego życia rodzinnego, choć i tak wiem, że już spełnienie tego pierwszego by wystarczyło, żeby resztę spokojnie poukładać.
*
Puentujmy. Każdy z nas ma tego kogoś, kto go załatwi. Taka to już drapieżna natura człowieka, choć drapieżnikiem wcale być dzisiaj człowiek nie musi. A czy Wy macie kogoś takiego, kogo macie załatwić? Jeśli tak, no to wszystko jasne, że jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie!
Myślę przy tym, cholera, a ja nie mam! Nie mam nikogo, kogo chciałbym załatwić. I tak sobie myślę, że moje życie musi być strasznie nudne, bez wroga, na którego mógłbym ewentualnie polować.
Donosić nie umiem! Nie lubię, kiedy komuś powinie się noga i zmaga się z przeciwnościami losu lub własnymi słabościami! Nie umiem cieszyć się z nieszczęścia innych! Nie umiem zazdrościć innym dóbr materialnych! Przeciwnie, współczuję im, bo widzę często, jak wiele czasu poświęcają na to, aby o te dobra zadbać, a nawet pomnożyć. Sądzę, że myślą, iż będą żyć wiecznie i kiedyś nadejdzie czas, że będą na całego z tych dóbr korzystać!
A przecież tak naprawdę nikt nie jest pewny następnej godziny, co tam godziny, minuty swojego życia.

Zatem nie poluję na żadnego z moich wrogów, których trochę mam. I Wam też tego życzę, bo szkoda czasu, szkoda życia, szkoda każdej chwili na myślenie o kimś, kogo nie lubimy i kto nie lubi nas! 
TAK SOBIE MYŚLĘ, PO CO LUDZIE CZASAMI W OGÓLE SIĘ ODZYWAJĄ!?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...