Kto
dzisiaj w małej gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, kiedy
jest w parafialnym kościółku, pamięta o niedawnym remoncie i rozbudowie
parafialnych organów?
Kto
by tam pamiętał!
Organy
grają, jak grały, a podgrzewana posadzka przyćmiła inne parafialne osiągnięcia.
Wiadomo,
bliższa ciału koszula. Jeśli w nóżki i w inne czułe części ciała cieplej, to i
łatwiej to docenić. A o ile łatwiej się modlić!
Co
tam jakaś strawa duchowa z muzyki płynąca!?
Pamiętam
jak dziś, gdy za zgodą księdza proboszcza Tadeusza Podbielskiego, kilka osób
zamarzyło sobie, żeby ze zgrzytających organów parafialnych uczynić instrument
koncertowy.
Ludzie
pukali się w czoło i wielu mi mówiło, że porywam się z motyką na Księżyc. Fakt,
do zebrania było od 96 do 100 tysięcy złotych. Już dokładnie nie pamiętam, ale
suma i tak całkiem, całkiem.
Na
szczęście hojność ludzka zadziałała, jak trzeba.
Na
początku założyliśmy komitet. Ja, z Józefem R. i trzy kobiety, z których jedna
dość szybko się na mnie pogniewała, w sądy ze mną poszła i o pracy w komitecie
jeszcze szybciej zapomniała, niż tę pracę rozpoczęła. B.W. i E.K. pracowały
jednak do samego końca. Bóg im to wynagrodzi. Ja mogę tylko napisać: DZIĘKUJĘ!
Serdeczne podziękowania kieruję też do Józka R., który był ze mną do
samiuśkiego końca organowej przygody.
Roboty
przy tym trochę było. Projekt ulotki, rozpropagować sprawę, no i nieustanny
strach czy wpłynie tyle środków, żeby wykonawca się po drodze nie wycofał. Na
szczęście nie brakowało ludzi chętnych do pomocy. Pamiętam, że jakieś skrzydła
mnie niosły i datki zaczęły wpływać nie tylko z parafii, kraju, ale i zza
granicy.
Uszczypliwość
ludzka zaczęła ustępować miejsca podziwowi. Organista dwoił się i troił, żeby
pomnażać wpłaty. Pan Darek zrobił w tej materii bardzo dobrą robotę!
W
pewnym momencie zrobiło się tak, że każdy chciał mieć swój udział w
przedsięwzięciu. Każdy chciał dołożyć swoją cegiełkę. Ci natomiast, którzy w
przedsięwzięciu nie brali udziału lub byli do niego negatywnie nastawieni,
zamilkli na dobre.
No
jasne, że były chwile załamania i zwątpienia, ale na szczęście były to tylko
chwile.
Ludzie
pracujący przy projekcie wspierali się wzajemnie i jakoś dociągnęliśmy sprawę
do końca.
Dotarliśmy
wreszcie do momentu spisania protokołu odbioru prac wyremontowanych i
rozbudowanych organów. Było to 11 listopada 2012 roku. Piękna data, nieprawdaż.
Gorzej było z tym, że w tym dniu mieliśmy do zapłacenia wykonawcy jeszcze 60 tysięcy
złotych i podpisałem zobowiązanie, że spłacimy tę kwotę do końca 2012 roku.
Wykonawca poszedł nam na rękę i zgodził się nie naliczać odsetek karnych,
gdybyśmy w tym czasie takiej kwoty nie zebrali.
Protokół
odbioru podpisała również pani Maria Terlecka, która następnie dała przepiękny
koncert organowy w parafialnym kościele.
Z
kulturowego punktu widzenia było to wydarzenie unikatowe. Nie było jeszcze
bowiem w tej świątyni koncertu organowego z prawdziwego zdarzenia. To
wydarzenie potwierdziło też fakt, że kilku szaleńców rzuciło się na niemożliwe i
niemożliwego dokonało, czyli wzbogaciło parafialną świątynię o instrument
koncertowy z prawdziwego zdarzenia. Kilku to organizowała. Stało za tym wielu!!!
Jasne,
że było to możliwe dzięki szczodrości wielu ludzi, przychylności ówczesnego
proboszcza oraz skromniej pracy członków komitetu organowego, jak się potocznie
nazywaliśmy i pracy ludzi wspomagających nasze działania.
Dzisiaj
organy grają i nikt pewnie nie pomyśli o tamtym starym zgrzytającym
instrumencie. To dobrze, bo powinniśmy się przyzwyczajać do tego, co lepsze,
nowocześniejsze, doskonalsze. Nie powinniśmy jednak zapominać o tym, że było
gorzej, że zrobiliśmy krok ku lepszemu.
Dlaczego
o tym piszę?
Z
kilku powodów. Pierwszy to ten, żeby jeszcze raz podziękować Ofiarodawcom na
ten cel.
Drugi,
to, żeby podziękować ludziom za współpracę przy organizacji zbiórki i całą
organizacyjną robotę.
I
trzeci, to ten, że właśnie rozliczyłem się całkowicie ze zbiórki. W akcie
założycielskim komitetu było zapisane, że jakakolwiek nadwyżka po zakończeniu
zbiórki i rozliczeniu się z wykonawcą powinna być przekazana do parafii. Dzięki
pomocy mojej Żony 40 złotych zostało przekazanych na konto parafii.
Po
rozliczeniu się na czysto z wykonawcą i zamknięciu konta, na koncie komitetu
pozostało około 30 złotych, ale ponieważ zaniedbałem w czasie to rozliczenie z
parafią, to dorzucając 10 złotych, płacę swoiste odsetki za zwłokę.
Tym wpisem zamykam definitywnie sprawę
rozbudowy i remontu organów parafialnych.
I
jeszcze jedno mi się przypomniało. Oczywiście w małej gminie na końcu świata,
gdzie świat się właśnie zaczyna, nawet zbiórka na tak zbożny cel nie może obyć
się bez donosu. A jak, były na nas donosy. I to do kogo? Do samego biskupa!
Pewnego
dnia proboszcz poinformował mnie, że musimy jechać do biskupa, gdyż dotarły do
niego informacje, że kręcimy lody dla siebie przy okazji zbiórki na odnowienie
organów.
Niesamowite,
pomyślałem, ale od razu spakowałem wszystkie papiery, zawiadomiłem Józefa R. i
ruszyliśmy do biskupa, z księdzem proboszczem pod rękę. Pokazałem biskupowi
wszystkie papiery. Powiedziałem, że w każdej chwili każdy może sprawdzić
przepływ datków na konto i z tegoż konta do wykonawcy.
Zapewniłem,
że dostarczę mu wszystkie papiery z banku.
Uśmiechnął
się i powiedział, że nie trzeba, że już wszystko wiadomo!
PRAWDA, ŻE CAŁKIEM NIEŹLE!? I CO NIEDOWIARKI!? |
No to pokrótce wszystko o temacie
wiadomo. Czas zatem kończyć to raz na zawsze, a odnowione i rozbudowane organy
parafialne niech grają wielu pokoleniom, nawet tym z drewnianym uchem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz