13 marca 2016

Niedzielna spowiedź i... potłuczone tablice

Codziennie by tak trzeba, nie tylko od święta, choć właśnie niedziela sprzyja takim chwilom. Kiedyż, jeśli nie w dniu wolnym i przeznaczonym na sacrum, lepiej jest wejrzeć w siebie i spróbować zrozumieć, ocenić czy też podreperować swoją kondycję wiary nie tylko w Boga, ale i drugiego człowieka, no i jeszcze, a może przede wszystkim, wiary w siebie!


Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną!
Ileż razy kłaniałem się bożkowi mamony, zapominając o wszystkim?
Ileż razy porywał mnie bożek mody i przypodobania się masom?
Pochłaniały mnie sprawy tego świata bardziej, niż chciałbym, a jednak tyle razy służyłem dwóm panom i nie mogłem przestać!
Rozstaje dróg życiowych i brak jednoznacznej decyzji.
Rozterki zamiast pewności.
TAK nie było TAK, a NIE – NIE!
(…)
Moja wina!

Nie będziesz brał imienia Pana swego nadaremno!
W chwilach rozpaczy!
W chwilach samotności i niepewności!
Nawet w chwilach radości przywoływałem nadaremnie imię Twoje.
Setki razy dziennie, bez powodu, z przyzwyczajenia!
Jak bezmyślna istota, tak bez chwili refleksji!
Błądzenie w mroku dnia i wołanie o pomoc!
Samotność w tłumie ludzi, im większym, tym boleśniejsza!
(…)
Moja wina!

Pamiętaj, abyś dzień święty świecił!
Dni odpoczynku i modlitewnego zamyślenia pełne innych zajęć, żeby tylko nie myśleć o tym, co naprawdę istotne.
Planowanie zaległych spotkań towarzyskich.
Spanie do południa i telewizja po.
Nadrabianie zaległej roboty.
Obietnice, że za tydzień „na pewno”, już „na pewno”, jak trzeba!
A wszystko po to, aby się oddalać!
Wszystko po to, żeby nie pójść we właściwym kierunku!
(…)
Moja wina!

Czcij ojca swego i matkę swoją!
Przykrych myśli i słów wypowiedzianych w chwilach nieuzasadnionej złości!
Przykrość sprawiana nawet nieświadomie!
Milczenie tygodniami, choć często po drodze!
Smutek spowodowany zbyt długim milczeniem!
Niewypowiedziane słowa: kocham, dziękuję, tęsknię…
Tyle ważnych słów w pośpiechu zapomnianych!
Tyle gestów niewykonanych, ponieważ niby wstydliwych!
(…)
Moja wina!

Nie zabijaj!
Tyle owadów, zwierząt, ptaków i innych stworzeń zabiłem, ale tylko po to, by żyć! Czy to się nie liczy?
Nie zawsze zabijałem dlatego, że byłem głodny. Czasami się zdarzało, że zabijałem na zapas!
Nie zabijałem niepotrzebnie, choć w sumie nie pamiętam, a jeśli nie pamiętam, to całkiem możliwe!
Mrówka rozdeptana na ścieżce. Ptak zabrany przestworzom.
Nie wiem, co o tym myśleć!
Rzucam swój krzyk w głębię Nieba!
(…)
Moja wina!

Nie cudzołóż!/ Nie pożądaj…
Myśli pędzące na oślep!
Myśli pełne pożądania!
Myśli nieokiełznane!
Wiem, jak brzmi przykazanie, i jak czasem myślałem!
Dzisiaj jak czarne skrzydła rozpostarte wspomnienia!
Wołanie o wybaczenie z poziomu nikłej wiary!
(…)
Moja wina!

Nie kradnij!/ Nie pożądaj…
Przywłaszczone myśli!
Słowa pisane bez magicznych znaków: „…”!
Długopis, ołówek, gumka…!
Nic, za co można siedzieć, a jednak w głowie tkwi!
Zazdrość, że nie posiadam!
Za wszelką cenę mieć!
Taka wędrówka na oślep, bez drogowskazów serca!
(…)
Moja wina!

Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu!
Słowa rzucane w złości!
Socjotechnika walki!
Za wszelką cenę wygrać! Liczy się tylko sukces!
Pogarda dla nagiej prawdy! Wiara w swoje racje!
I samotność zwycięzcy, a może przegranego!
(…)
Moja wina!

I tak o własnej zazdrości. O ukrytych pragnieniach. O tym, o czym najchętniej zapominamy natychmiast. O codziennych krzywdach i rzadkich dobrych uczynkach, żeby zrozumieć miejsce, w jakim właśnie jesteśmy.
Znaleźć czas na rozmowę z samym sobą w komorze. Jest przecież Ktoś, kto słucha i słyszy dokładnie.
Żadnych ruchów na pokaz. Żadnych dokonań dla pochwał. Takie niewielkie chwile prawdziwego życia.
Nikt nie mówi, że łatwo. Nie od razu się uda.
Mnie wciąż się nie udaje, a nie przestaję próbować.
Jest we mnie tyle zwątpienia, że strach zostawać ze sobą sam na sam!
No bo jak zdobyć świat, nawet ten tuż za progiem, skoro siebie samych zdobyć nie potrafimy.
Pogody ducha i zgody ze samym sobą szukać.
Niedziela to dobry czas, żeby go spędzić ze sobą!
 
A kto jest w tym wszystkim bez winy, niech łapie za kamienie i niech wali na oślep albo w tych naznaczonych.
Ja się na to nie piszę. Nigdy się nie pisałem i zostanę przy swoich winach przede wszystkim! 

A tak na marginesie, dzisiaj było pięknie, jeśli idzie o słońce i pogodę za oknem!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...