Dzieje się zbawienie, nieustannie się dzieje |
Dzisiaj już Wielki
Piątek, a ja tkwię w Wielkim Czwartku. Nie miałem wczoraj siły napisać posta,
który na ten dzień zaplanowałem. Dlatego dzisiaj napiszę za czwartek i za
dzisiaj.
Wczoraj wspominaliśmy Ostatnią
Wieczerzę, podczas której słowne zapowiedzi zaczęły przybierać realne kształty.
Dojrzała decyzja w sercu Judasza, choć chyba nie do końca rozumiał swoją rolę.
Narzędzie w ręku Boga. Czyż może być potępiony za to, że dzięki niemu Słowo się
wypełniło?
Kiedy biegnę myślą po
historii zbawienia, a później przywołuję niektórych świętych Kościoła, po raz
kolejny dochodzę do wniosku, że wielu świętych świętymi zostało poprzez upadek,
w którym ujrzeli światło prawdziwe. Potrzebne jest zanurzenie się w swojej
ludzkiej słabości, zauważenie u siebie deficytów wiary.
Dopóki nie upadniemy,
kroczymy jak ślepcy, oślepieni blaskiem ułudy tego świata. Pewni siebie, jak
Piotr zapewniający Chrystusa o tym, że prędzej umrze, niż się go wyprze! O tym
jeszcze będzie.
Wierni
znają tylko trywialną stronę miłości, niewierni znają jej tragedię…
napisał kiedyś Oscar Fingal O’Flathertie Wills Wilde, irlandzki klasyk.
Kto nie skłamał, nigdy
nie był człowiekiem – to parafraza słów rosyjskiego klasyka, Fiodora
Dostojewskiego.
Jak pokazuje historia,
a zwłaszcza historia chrześcijaństwa, bez upadku raczej niemożliwe jest
wzniesienie się jednostki na wyżyny ducha i prawdziwe poświęcenie.
Kto w końcu powiedział,
że miłość to cudowne uczucie, które przynosi prawdziwie kochającemu
szczęśliwość doskonałą jeszcze za życia!?
Jeśli Chrystus z
miłości do ludzi zgodził się na kaźń, która ze szczęściem rozumianym przez nas
nie miała nic wspólnego, to dlaczego miłość do ludzi ma uszczęśliwiać tych,
którzy decydują się kochać bliźniego pomimo wszystko.
Judasz zdradza Mistrza,
ale to wcale nie oznacza, że Jezusa nie kochał. Przeciwnie, wiele tekstów
apokryficznych, w tym sama Ewangelia Judasza, a nawet obraz filmowy Martina
Scorsese Ostatnie kuszenie Jezusa
dobitnie świadczą o ogromnym uczuciu, jakim Judasz darzył Chrystusa.
Wyolbrzymiona przez
tradycję pobudka chciwości, którą przy zdradzie Judasz miał się kierować, zdaje
się być przesadzona w kontekście jego późniejszego zachowania – zwrócenie
srebrników i samobójstwo.
Musiał Judasz mieć inne
powody, dla których dopuścił się zdrady. Mógł swój czyn traktować jako
pobudzenie Mistrza do działania według swojego planu wystąpienia przeciwko
Rzymianom. Zdrada mogła być też wynikiem całkowitego niezrozumienia przez
Judasza misji Chrystusa.
Trzeba jednak
powiedzieć, że zarówno Jezus, jak i Judasz skosztowali gorzkiego owocu miłości
i jej tragedii – pierwszy poprzez śmierć na krzyżu, drugi – nie potrafił
poradzić sobie z ciężarem winy i popełnił samobójstwo.
Opoka, Kefas, Piotr…
też zasmakował zdrady i poprzez zdradę wzniósł się na wyżyny miłości do swojego
Mistrza. Możemy sobie tylko wyobrazić, co czuł Piotr, kiedy zapierał się Jezusa
na dziedzińcu świątyni. Zapierał się, że nie zna tego, który obiecał mu, że właśnie
on będzie opoką przyszłego Kościoła Chrystusa. Kościoła, którego nawet moce
piekielne nie zwyciężą.
To dopiero zapowiedź!
To dopiero wyróżnienie! A Piotr zdradził, którego wielokrotnie zapewniał, że
nigdy go nie opuści, a jeśli trzeba będzie umrzeć, to umrze za niego.
Czy można odmówić
Piotrowi miłości do Jezusa w chwili, gdy zdradzał go?
A jednak przyszła
chwila próby, lęku, braku zdecydowania i upadł, zaparł się! Zdradził!
To kolejny przykład
człowieka, który zaznał tragedii prawdziwej miłości.
Szaweł szalał w
prześladowaniu pierwszych chrześcijan…
I na tym koniec wyliczanki.
Nie trzeba bowiem tu mnożyć przykładów, a jest ich bez liku, żeby stwierdzić,
iż to upadek, zdrada, unurzanie się we własnych słabościach hartują ducha do
przyszłych poświęceń i przyszłej wielkości!
Jak podaje tradycja,
podczas krzyżowania, Piotr prosił, aby ukrzyżowano go głową w dół, gdyż
twierdził, że nie jest godzien umierać tak, jak jego Pan! Tak też się stało!
Myślicie, że pamiętał
ciągle tamtą krótką chwilę słabości z Jerozolimy? Ja myślę, że przez całe swoje
życie od tamtej pory nieraz brzmiało mu w uszach tamto piane koguta!
Nie bójmy się swoich
upadków!
Nie wstydźmy się swoich
upadków!
Bójmy się raczej
myślenia, że nas to nie dotyczy, że my nie upadamy i nie musimy powstawać z
upadku!
Bójmy się myśli o
sobie, że tacy jesteśmy silni, tacy fair w stosunku do Boga i ludzi, a nawet
świata całego!
Może się bowiem okazać,
że takie właśnie myślenie, to nic innego, jak tylko nasze dno, od którego nie
chcemy się odbić!
*
Dzisiaj
Wielki Piątek, dzień niesienia krzyża i zwycięstwa na nim.
Ksiądz
Niewęgłowski w swoim modlitewniku przedstawił swoją wersję drogi krzyżowej z
komentarzem.
Zainspirował
mnie tym i postanowiłem dopisać swój komentarz do jego.
I Sąd
jestem na twoim miejscu
Zasłaniam Cię przed gniewem Ojca
Ja stoję za drzwiami i boję się wychylić,
nie wiem, nie jestem przekonany, że potrafiłbym tak, jak
Ty,
pewnie nie, a raczej na pewno,
nie raczej – na pewno!
II krzyż
niosłem krzyż
niosę go nadal
Staram się nieść swój krzyż,
kiepsko mi to idzie,
nie gniewaj się na mnie
za moją niewiarę!
III upadek
upadam abyś ty mógł
się podnieść
Często upadam i wcale Ci nie pomagam…
Tylko Ty wiesz, jak często upadłem
pod ciężarem pokus i pragnień doczesności.
Tylko Ty wiesz, jak często,
nie wiem, co powiedzieć!
IV Matka na drodze
przychodzisz i dzielisz się twoim
cierpieniem ze Mną
dlaczego więc dziwisz się że czasami i Ja
dzielę się z Tobą Moim bólem
Jestem niczym pasożyt na ciele prawdziwej miłości,
nie potrafię przeniknąć Twojej tajemnicy,
nie potrafię tak wiele i zdaję się na łaskę,
wyproś łaskę dla mnie u Twojego Syna!
V Szymon
teraz odwróciły się role
to Ja jestem twoim Szymonem
i z tobą niosę twój krzyż
Nie potrafię swojego krzyża unieść tak często,
a co dopiero Twój!
Naucz mnie tego…
VI Weronika
podejdź bliżej
a otrzymasz nie tylko obraz Mojej twarzy
Próbuję, naprawdę próbuję,
widzisz, że próbuję,
widzisz też moją niestałość!
VII upadek
dłonie
dłonie na kamieniach
dłonie deptane
Niech moje upadki zbliżają mnie
do Ciebie!
VIII płacz
płakałem nad Jerozolimą
nad Łazarzem
dla Ciebie też mam łzy – z miłości
Płaczę nad sobą słabym
i zagubionym w tym świecie,
z nadzieją na przyszłość i inną rzeczywistość!
IX upadek
tutaj zaczęło się pragnienie
Nie szczędź mi upadków,
na mojej drodze bądź przy mnie
i pomagaj powstawać,
bom słaby i kruchy!
X rozebranie
kiedy zdejmują szaty rany otwierają się na nowo
upływa ze mnie życie
abyś ty mógł żyć
Już nie potrzeba szat,
wszak nadzy się rodzimy
i tacy umieramy!
XI przybijanie
z przebitych dłoni i nóg ubywa u mnie krwi
przybywa miłości
Dziękuję Ci Chryste
za Twoje dla mnie cierpienie!
XII śmierć
będziesz ze Mną w raju
Dziękuję za nadzieję,
że wszystko jest możliwe,
nawet dla mnie!
XIII zdjęcie
kiedy Mnie obmywają płaczą
każda z dobrych łez zamienia się w łaskę
zapamiętaj
Teraz wiem,
że wygrałeś
i cieszę się z tego,
dziękuję,
że i dla mnie wygrałeś tę bitwę!
XIV złożenie
za progiem ciszy czekam na ciebie
Odpocznij
i zbaw tych,
co czekają Ciebie!
XV zmartwychwstanie
czekając już jesteśmy razem
Wszystko wyszło jak trzeba,
nie ogarniam tego,
zaradź memu ubóstwu,
niech poczuję radość!
*
Słyszałem dzisiaj w radio
kilka słów piosenki: Płaczcie aniołowie…
Wiem, że aniołowie w Niebie
nie płakali, kiedy na krzyżu Chrystus poprzez swoją śmierć wypełniał plan zbawienia.
Jestem przekonany, że gdy
Chrystus umarł, w Niebie była radość wielka. Plan zbawienia ludzkości został wykonany
z sukcesem. Szatan został pokonany. Czy to może być powód do smutku i płaczu dla
aniołów?
Jak można się smucić ze
zwycięstwa?
Narodziny dnia |
Oby się wyciszyć na tyle,
żeby pomyśleć o sobie w nieco szerszy kontekście, niż tylko ziemskie problemy i
trudy codzienności!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz