Wśród
grzechów przeciwko prawdzie ksiądz ów wylicza m.in. tendencyjne informowanie
kogoś o czymś; kiedy podchodzimy do ludzi z obłudą i pochlebstwem; trudnimy się
podsłuchiwaniem, podglądaniem i donosicielstwem; Tworzymy „kliki” ludzi
wzajemnie się wspierających, bez względu na sprawiedliwość, miłość czy
kompetencje…
No
i proszę, jakie mądre, prawda?
Pocieszyły
mnie trochę te słowa, bo jeszcze ze mnie nie taki ostatni grzesznik, choć z
pewnością zajmuję jedno z czołowych miejsc wśród tych, co wolą o innych nic nie
mówić, wiedząc, co sami mają na sumieniu.
Nie
przypominam sobie jednak tego, aby sobie przypisywał czyjeś tam zasługi.
Przeciwnie, potępiałem kilka razy taką postawę u innych. To jedna ze spraw,
które burzą we mnie krew i spędzają sen z powiek, kiedy ten czy ów przypisuje
sobie robotę innych albo innych poniża w ich robocie, żeby tylko siebie, w
swoim mało albo wcale nic nierobieniu, ukazać w lepszym świetle.
Zasług
to raczej nie mam, zatem nie muszę martwić się o to, że ktoś mi tam z tych
obecnie panoszących się szaraków zabierze. Jednak pracy w małej gminie na końcu
świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, trochę zostawiłem. Jasne, że zawsze
podkreślałem, kto, co robił, bo ja mogłem ewentualnie tylko stać za
poszczególnymi inwestycjami i podejmować decyzje. Ale to też robota. I tego
sobie odebrać nie pozwolę. Niech każdy pracuje na siebie.
Wśród
grzechów przeciw prawdzie księdza Niewęgłowskiego to miałbym kilku z mojego
podwórka, których można by pod pręgierz postawić. Jak choćby za tendencyjne
informowanie innych, byleby tylko bliźniego swego w złym świetle postawić i
żeby koniecznie stanęło na tego, kto ów pierdoły w świat puszczał.
Ciekaw
jestem czy przynajmniej czują rumieniec na swojej twarzy. To by oznaczało, że
jeszcze mogą z nich być ludzie. W innym przypadku nie ma co już liczyć na ich
przemianę. Choć w świetle wiary mojej małej na zmianę nigdy nie jest za późno.
Kolejnym
grzechem przeciw prawdzie wg Niewęgłowskiego jest podchodzenie do ludzi z
obłudą i pochlebstwem.
Ależ
ja się w swojej samorządowej karierze naspotykałem takich ludzi. Wielu z nich
nawet sobie pewnie sprawy nie zdawało, że popełnia jakiś tam grzech. Nieraz
jednak miałem okazję być świadkiem, gdy przepowiednie ewangeliczne Mistrza z
Nazaretu spełniały się co do joty: brat stawał przeciwko bratu, dzieci przeciwko
rodzicom, rodzice przeciwko dzieciom, przyjaciele sprzedawali swoje sekrety… a
pośrodku ja, jak ta cholerna żaba, która nie wiedziała czy przejść na jedną,
czy drugą stronę, ponieważ chciała uchodzić i za piękną, i za mądrą.
Wierzcie
mi, lepiej tego nie słuchać i nie wiedzieć! Ale nikt nie zapewniał, że
świadomość pewnych spraw uszczęśliwia!
Nie
znosiłem też pochlebstw. Zresztą ci, co mnie choć trochę znają, nie będą mieli
problemów z potwierdzeniem tego faktu.
Kolejnym
grzechem przeciwko prawdzie jest podsłuchiwanie. Kurczę, zawsze starałem się
wchodzić tak, żeby wszyscy, co zamilknąć powinni, zdążyli to zrobić. Nigdy nie
lubiłem wchodzić po chichu, żeby kogoś zaskoczyć czy podsłuchać.
Ale
znam ludzi na gminnych stołkach, którzy cicho, skradali się jak złodzieje,
podchodzili do drzwi i nasłuchiwali, co dzieje się w środku. I to w instytucji,
która nie tylko powinna takie zachowanie eliminować, ale wręcz potępiać czy
piętnować!
Niedobrze
mi się robi!
Kolejny
z takich grzechów to podglądanie.
Jasne,
że można podglądać ładną kobietę i czerpać z tego przyjemność. Takie
podglądanie jeszcze potrafię zrozumieć. Ale żeby podglądać kogoś przez kilka
dni, o której podjeżdża po daną osobę samochód, a później na forum publicum o
tym mówić, to już inna bajka.
Ale
co tam przykłady z naszego podwórka. Znałem kiedyś kolegów po fachu, którzy
chwalili się, że mają w urzędach monitoring i widzą, co w danym momencie robią
pracownicy.
Tak
Wielki Brat Orwella w małych gminach na końcu świata.
Wśród
grzechów przeciwko prawdzie Niewęgłowski wymienił też donosicielstwo. Herbert
pisał, że to paskudne zajęcie. I takim w istocie jest.
Następnie
wylicza tworzenie „klik” ludzi wzajemnie się wspierających.
Nie tworzyłem klik, ale ludzi zaufanych trzeba mieć przy sobie i być osobą zaufaną dla innych.
kończę, bo muszę jechać...
Nie tworzyłem klik, ale ludzi zaufanych trzeba mieć przy sobie i być osobą zaufaną dla innych.
kończę, bo muszę jechać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz