3 marca 2016

TRWAM... jak telewizja....

Piszę to, będąc na obczyźnie, ale wiem, że opublikuję ten tekst dopiero na początku marca, gdy mam zamiar wrócić na jakiś czas do domu, żeby załatwić kilka spraw i ruszyć w dalszą drogę.
Tu, gdzie jestem, w mediach nie słychać języka polskiego, ale jest TV TRWAM. Oglądam więc telewizję, która przedstawia jedyną dzisiaj prawdę w Polsce.
Początkowo podchodziłem do tego medium sceptycznie. Po jakimś jednak czasie zacząłem uważniej wsłuchiwać się w wiadomości i inne programy. Nie wiem kiedy, ale zauważyłem, że może coś w tym być, o czym TVP Ojca Dyrektora chce poinformować rodaków.
Do tego to telewizja nadająca programy, w których ludzie czynnie uczestniczą!

Zawsze starałem się oglądać problemy, sprawy i postępowanie ludzi z wielu stron, zanim pozwalałem sobie wydawać sąd. Przyznaję zatem, że w przypadku telewizji TRWAM trochę się ze sowim sądem pospieszyłem. Może kiedyś będzie okazja, żeby rozwinąć ten temat. Jedno jest pewne, nauczyłem się w tym przypadku kolejny raz, że nie wolno iść na skróty w wydawaniu osądów i opinii.
Do końca nie chcę pisać o telewizji Ojca Dyrektora, tylko o tym, co jednej nocy przeżyłem we śnie, a w tle grał telewizor z włączonym kanałem TV TRWAM.
Śpiąc, nagle znalazłem się w jakimś domu. Spotkałem tam piękną kobietę. Dotknąłem jej ręki. To był niezwykły dotyk. Po nim pojawili się moi najbliżsi. Przygotowywaliśmy się do obiadu. Byli tam rodzice żony i inni ludzie, których nie znam. W pewnym momencie przed obiadem mój Tata zaczął odmawiać Różaniec. We śnie byłem przekonany, że odmówi jeden dziesiątek i na tym koniec. Tata jednak po pierwszym dziesiątku zaczął odmawiać drugi. Ludzie przy mnie zaczęli się denerwować i w jakiś nieuświadomiony przeze mnie sposób naciskać na mnie, abym wpłynął na Tatę, żeby przestał.
Nie znałem mojego Taty z tej strony, żeby tak odważnie odmawiał Różaniec, choć nigdy nie wątpiłem w jego odwagę. Podszedłem do niego i coś powiedziałem czy zrobiłem. Skutek był taki, że objęliśmy się i pochyliliśmy się ku ziemi. Wyglądało to tak, jakbyśmy pochylili głowy do ziemi i modlili się razem. Wydaje mi się też, że płakaliśmy. Chyba z powodu prawdziwego spotkania.
W pewnym momencie jeden z uczestników zdarzenia wyciągnął z kieszeni Różaniec i powiedział: To jest Różaniec i jest ważniejszy niż jakiś obiad. I zaczął z moim Tatą odmawiać Różaniec. Przyłączali się do nich coraz to nowi modlący się.
Przeniosłem się we śnie do kobiety, która przygotowywała obiad. Była zła, że odmawianie Różańca krzyżuje jej plany. W pewnym momencie pojawiły się obok nas jej dwie koleżanki. Coś tam powiedziały, uśmiechnęły się, a ona zdawała się być zrozpaczona, że jej plany nie wyjdą. Nagle jedna z jej koleżanek wyciągnęła Różaniec, siadła z koleżanką na kanapie i przyłączyły się do Różańca odmawianego przez mojego Tatę.
Pamiętam zdziwienie odpowiedzialnej za obiad i uśmiech jej koleżanek.
Później wszedłem po kilku schodach w górę i tam mogłem zapisać w komputerze całe zdarzenie.
Stanęło na tym, że Różaniec odmawiany przez mojego Tatę wygrał z wykwintnym obiadem i pociągnął za sobą wszystkich, którzy tam byli.
Przebudziłem się nagle. Za oknem panowała noc. Z telewizora dobiegała mnie cicha modlitwa różańcowa, emitowana – powtarzana przez telewizję TRWAM. Wyłączyłem telewizor, chcąc dośnić swój sen. 
Nic z tego!
Rano wstałem do pracy, ale nie mogłem przestać myśleć o śnie i kobiecie, której ręki dotknąłem.
Możecie się ze mnie śmiać i kpić, ale to nie była zwyczajna kobieta. Dotyk jej ręki przeniósł mnie na łono rodziny i w wymiar mistyczny. Strach o tym mówić i nie sposób to opisać, ale ja wierzę, że to był dla mnie jakiś znak. Nie wiem jeszcze jaki. Rozmyślam o tym. Będę starał się to zrozumieć, jeśli będzie mi dane.
Po tym śnie, gdy w końcu nastał dzień i poszedłem do pracy, po pół godzinie powiedziano mi, że mam wolny dzień. Nie był to dla mnie problem, ponieważ miałem inne sprawy do załatwienia, a które są nico zaległe. Mimo to byłem jednak zły, ponieważ rodacy nie zrobili nic, abym w pracy został. Dlaczego miałem wrażenie, że przyczynili się do tego, abym nie pracował dłużej?!
Postanowiłem wybrać się do miasta. Po drodze odmawiałem Różaniec. Targały mną sprzeczne uczucia, od nienawiści i pogardy, do radości z obecności słońca. Cały czas jednak się modliłem, żebym nie był na nikogo zły i myślałem o śnie, który właśnie byłem przeżyłem.
Przeszło mi. Wierzcie, przeszła mi cała złość. Wróciłem po około godzinnym spacerze zasiadłem do pisania zaległych tekstów. Dzień ułożył się tak, że wieczorem byłem bardzo z siebie zadowolony. Znajomi z pracy mieli nadzieję widzieć mnie wieczorem pogrążonego w smutku. Tymczasem tryskałem radością, ponieważ udało mi się napisać całkiem sporo i byłem z siebie naprawdę zadowolony.
Myśl o śnie jednak pozostała i trwa we mnie. Tamtego wieczoru dość wcześnie położyłem się do łóżka z nadzieją, że dośnię ten sen do końca albo otrzymam odpowiedź na dręczące mnie pytania.
Jak myślicie?
Przespałem całą noc bez żadnego snu. To było do przewidzenia, choć bardzo wierzyłem, że może tym razem będzie inaczej!
Ten sen coś dla mnie znaczył. Co? Nie wiem, ale wiem, że długo nie przestanę o nim myśleć. I długo o nim nie zapomnę. A może nie zapomnę wcale!
Przecież każdy z nas ma takie chwile, które powinny zmienić ich życie, ale to nie następuje. Dlaczego? Tylko indywidualnie możemy sobie na ten temat odpowiedzieć. Sami przed sobą, nie przed światem. Róbmy to zatem, a na pewno łatwiej będzie nam wszystkim się żyło.
Ja mam zamiar coś ze sobą zrobić i robię to nieustannie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...