15 marca 2016

Wyrok ostateczny: Spokój!

Opublikowałem ponad 680 postów. Jeśli do tego dodać te 50, które nieopatrznie skasowałem, to wychodzi grubo ponad 700.
Mam ponad 110 tysięcy odsłon na blogu. Średnio to ponad 10 tysięcy unikalnych odsłon w ciągu miesiąca.
A wszystko to od 19 grudnia 2014 roku, kiedy to z więcej niż kolegą walczyliśmy nad założeniem bloga. 

Postawiłem sobie wtedy za  cel, że codziennie będę wrzucał na bloga posta.
Od początku upłynęło niespełna 500 dni, a zatem średnio wypada więcej niż post na dzień.
Były teksty cienkie i całkiem niezłe, jak to w masówce się zdarza.
Dlatego w końcu wydałem na siebie wyrok, od którego nie ma żadnego odwołania. Zostałem skazany za to, że nie uporządkowałem pewnych spraw.
W czasie wykonywania wyroku mam uregulować pewne kwestie i zwolnić tempo, ponieważ nie tylko staję się zakładnikiem bloga, ale zawalam przy tym wiele innych spraw
Na wydanie czeka już trzy gotowe pozycje książkowe. Czwartą książkę właśnie kończę redagować.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w ciągu najbliższych dwóch miesięcy zostaną opublikowane dwie pozycje.
Do tego czeka kilka spraw rodzinnych do uregulowania i załatwienia.
Wiadomo, że wszystko, co zaległe i niezałatwione ma ogromny wpływ na pisanie, a przede wszystkim na jego jakość. Wiedzą to ci, co próbują pracować głową i wyobraźnią.
Do tego jestem przerażony ilością rzeczy, jakimi się otoczyłem: ubrania, książki, pamiątki, notatki…
Do życia potrzeba mi dosłownie ułamka tego, co mam. Dlatego najwyższy czas, żeby skatalogować to i najzwyczajniej pozbyć się tego, co zbędne i balastem jest bardziej, niż potrzebą życiową.
Czas odpowiedzieć sobie na pytania: Po co? W jakim celu? Dlaczego?
Czas na myślenie i znane od dawna: Cogito ergo sum, a nie: Sum ergo cogito!
Potrzeba mi uspokojenia we wpisach na blogu. Musze mieć czas na dokładne przemyślenie i rozpisanie poruszanych lub tylko sygnalizowanych tematów. Wtedy i Wy będziecie zadowoleni, i ja będę miał satysfakcję. Nie ma przecież nic lepszego, jak oglądanie spraw z wielu stron i posiadanie perspektywy myślenia, czego tak bardzo nam dzisiaj w pośpiechu codzienności brakuje.
Potrzeba mi również nieodkładania spraw na jutro ani żadnych skrótów. Skróty, odskoki…, to tylko ucieczka, po której trzeba wrócić do punktu wyjścia i zaczynać od początku.

Pisałem już o polskiej podwórkowej filozofii i naszym zasklepionym myśleniu na własnym obszarze okrojonym płotem i zamkniętą furtką.
A przecież życie nie zna żadnych płotów i zamkniętych furtek. Można chodzić po wodzie i szybować w przestworzach, ale trzeba zająć się sobą, a nie innymi.
Tymczasem zachwycamy się każdą odnalezioną teczką w jakiejś tam szafie. Domyślamy się historii nie z tego świata. Piętnujemy i stygmatyzujemy ludzi. Robimy sensację z ludzkiej słabości albo nieumiejętności odnalezienia się w danym momencie historycznym.
Jakbyśmy nie mieli pojęcia, w jaki sposób działały i działają służby! Ciekawe ilu dzisiaj informatorów szczyci się tym, że donosi służbom, bo ojczyzna jest taka, a nie inna? Ciekawe ilu donosicieli mieni się dzisiaj prawowitymi obywatelami i donosi mediom czy urzędom na bliźniego?
Potępimy ich za lat 20, 30, 50? Wyciągniemy ich teczki z szafy i zaprosimy do studia telewizyjnego, żeby się tłumaczyli ze swojego życia? Okrzykniemy zdrajcami, bo Polska będzie już zupełnie inna, inni będą Polacy?

Trzeba nam koniecznie otworzyć furtkę naszego myślowego zaścianka i spojrzeć trochę szerzej; dać sobie więcej powietrza, żeby odetchnąć życiem; stworzyć dla siebie więcej przestrzeni myślowej, a nie zasklepiać się w papugowaniu medialnych doniesień.

Całkiem niedawno jeden z chłopaków, z którym pracowałem i który tego dnia nie wytrzymywał, powiedział mi: Cholera, byłeś wodzem i tutaj też sobie radzisz!
Zapytałem czy on dałby radę być wodzem?
Machnął ręką.
Później pomyślałem, że nowy wódz i przegrany pretendent popłakaliby się w pierwszym dniu ciężkiej pracy.
Wymyśliłem przy tym taką własną podwórkową mądrość: Żadna praca człowieka nie hańbi! To człowiek hańbi siebie, podejmując się pracy, której wymaganiom sprostać nie może!
Ktoś mi może zarzucić, że piję do tych, którzy mają ambicje wygórowane wprost proporcjonalnie do braku posiadanych predyspozycji i umiejętności. Ktoś mi może zarzucić, że piję do tych, co porwali się na stanowiska, ponieważ partia tak chciała albo ich upchnęła. Ktoś mi może zarzucić, że piję do tych, co sami wygrać nie mogli i wyprosili albo kupili sobie błogosławieństwo ambony!
Przyznaję, że tak jest, ponieważ z takich myśli rodzi się właśnie to pisanie. Są to jednak myśli spokojne.

Ja wiem, na czym się nie znam.
Nie znam się na jedzeniu albo może inaczej, nie przykładam wagi, nie dyskutuję o tym, co zjadam, nie rozmyślam, jak przygotować posiłek, nie zachwycam się nad tym, co jem, ponieważ jem, żeby żyć, a nie żyję po to, żeby jeść!
Dlatego pewnie nigdy nie będę dobrym kompanem dla smakoszy przy restauracyjnym stole ani fanem kolejnego kulinarnego programu telewizyjnego.
Nie znam się na modzie, ponieważ to nie szaty uświęcają człowieka, nawet te powłóczyste i pełne koronek, ale to człowiek uświęca szaty, w które się odziewa.
Dlatego nie wzdycham, gdy Jacykow radzi ani nie przełączam telewizji na kanały o modzie. Nie oglądam też programów, w których prowadzący zachwycają się nad strojem celebrytów, albo na tychże celebrytach, ze względu na ich strój, nie zostawiają suchej nitki.
Przyznam się tylko cichutko, że modę mam tam, gdzie znany polski poeta miał kiedyś małe miasteczka!
Nie wiem, jakie obecnie gwiazdki błyszczą popularnością, a które trochę przygasły albo się wypaliły…
(…)
Prawda, że jestem nudny?!
Ale za to spokojny, w tym całym kociokwiku, jaki nam media gotują.
Wiem też, że żaden sąd, żaden wyrok nie naprawią ani krzywd, ani człowieka. Chyba, że będzie to wyrok wydany przez siebie na siebie. Wtedy jest wszystko możliwe, a samo „odsiadywanie” wyroku nie musi stać się karą, tylko wręcz przeciwnie!

WYROK OSTATECZNY: SPOKÓJ!
Co jeszcze napisać?
Niech Wam się pomyślność przędzie!
Bierzcie się za rozwalanie murów tych w Was i na zewnątrz. Nie brakuje dzisiaj tych, co budują mury i chcieliby tylko, abyśmy stanęli po ich właśnie stronie. Mury można zburzyć, np. odgłosem trąb albo pieśnią barda. 
Myśl też to potrafi. Tylko trzeba myśleć!
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...