Jak tam postanowienia wielkopostne? |
Ostatni
piątek był dobrym dniem. Do południa pracowałem, później znów pracowałem, a
wieczorem z rodziną wybrałem się do mojego rodzinnego parafialnego kościółka na
Pasję
w wykonaniu aktorów Teatru Lalki i Aktora z Łomży. Mimo, że przedstawienie
rozpoczynało się o godzinie 2000, to nie żałuję, że zdecydowałem się
na ten wypad.
Samo
przedstawienie odebrałem bardzo pozytywnie. Świetna gra aktorów, o lalkach nie
wspomnę. Pasja z elementami groteski i dance makabre, do tego niekonwencjonalne
podejście do niektórych spraw, jak choćby przedstawienie Judasza… Wszystko to w
folklorystycznej otoczce.
Lalki
wykonane z sosnowego drewna świetnie się wpisywały w stary drewniany wiejski
kościółek, który przechodzi właśnie gruntowny remont, z przyszłym odnowieniem
fresków włącznie. Pomyślałem, że lalki z sosnowego drewna przybyły jakby do
siebie, na tereny Puszczy Kurpiowskiej (Zielonej), gdzie dawniej praktycznie na
każdym rozstaju dróg można było spotkać świątki wykonane właśnie z tego drewna przez
lokalnych artystów.
Małe
problemy z dźwiękiem to tylko potknięcie. Nie da się przygotować wszystkiego na
tip top przez godzinę czy dwie i to w pomieszczeniu wszakże nie do przedstawień
teatralnych przeznaczonym.
Miałem
przy oglądaniu Pasji swoją prywatną
pasję. Przede mną siedział kiwaczek, który chciał wszystko widzieć. Kiwał się
więc na prawo i lewo, zasłaniając mi częściej niż często to, co się działo w
przedstawieniu. A że sam nie chciałem się kiwać, jak on, żeby tym z tyłu życia
nie utrudniać, to przez lwią część spektaklu czułem się jakbym słuchał radia, a
nie był na przedstawieniu teatralnym.
Po
jakimś czasie zaczęło mnie to kiwanie faceta przede mną irytować. Były nawet
momenty, że chciałem go szturchnąć w plecy i przywołać do pozycji prostej
siedzącej. Zaniechałem jednak tego ze względu na miejsce i charakter
przedstawienia.
Pomyślałem
przy tym, skoro pocierpię jakiś czas, to na zdrowie mi wyjdzie. Ale wyszło tylko
tyle, że rozbił facet moją uwagę na dobre i teraz lepiej pamiętam to całe jego
kiwanie, niż to, co się działo w spektaklu, a działo się całkiem niemało.
Za
mną siedziała kobieta. Chyba bardzo zmęczona albo niewyspana. Ziewała całkiem
głośno tuż za moją głową, toteż i odbiór audio miałem zakłócony. Z całych sił
się skupiałem na tym, co słyszeć chciałem, a i tak co chwil kilka ziewanie
zakłócało moją percepcję warstwy dźwiękowej spektaklu.
Nie
obejrzałem się jednak. W sumie to dobrze. Co kobieta jest winna, że ziewać jej
się chciało? Co mógłbym jej poradzić? Może, żeby lepiej poszła do domu i
położyła się? A jeśli do domu miała dość daleko, na przykład jak ja?
Nie
obejrzałem się zatem i dobrze zrobiłem.
Postanowiłem
trwać w oglądaniu przedstawienia, które co jakiś czas znikało mi z oczu, w
zależności o tego, w jakim położeniu znajdował się facet przede mną.
Postanowiłem
trwać w słuchaniu przedstawienia, które co jakiś czas przerywało mi głośne
ziewanie z tyłu.
Przyznam,
że były chwile, kiedy myślałem, cholera! Tak trudno prosto wysiedzieć? Tak
trudno ziewnąć cicho?
Miałem
więc chwile słabości! To chyba nic dziwnego, ponieważ spektakl trwał ponad godzinę,
a ja do najcierpliwszych nie należę.
Dotrwałem
jednak do końca. Aktorzy ukłon czynili, a ja byłem z siebie dumny, że do
oklasków dotrwałem. Jednak osoba siedząca przy mnie tak oklaskiwała
występujących, że brawa jej słychać było pewnie w sąsiedniej parafii. Brawa
trwały dość długo, te bardzo głośne też.
Wreszcie
wszystko ucichło. Kurtyna zapadła. Dotrwałem naprawdę do końca.
W
drodze powrotnej myślałem o przedstawieniu i otoczce jego. Doszedłem do
wniosku, że najwidoczniej każdy człowiek inaczej nastraja się do oglądania
przedstawień teatralnych. Jedni lubią się kiwać. Inni lubią ziewać. A jeszcze
inni gromkimi brawami aktorów oklaskiwać.
I
co poradzisz, człowiecze?
W
sumie to bardzo się cieszę, że znalazłem się w tym miejscu i czasie, i miałem
okazję obejrzeć spektakl. To, co opisałem wyżej, owszem, wybiło mnie ze
skupienia, ale teraz wiem, że siedzieliśmy w dość ciasnych kościelnych ławkach,
ludzie w piątkowy wieczór byli pewnie nieźle zmachani, ja też byłem nieźle
zmachany całodzienną robotą.
Plus
z tego dla mnie wynika, że czułem się wyspany i nie musiałem ziewać, siedziałem
prosto, więc nie bolały mnie plecy od kiwania się na boki oraz nie bolały mnie
dłonie od zbyt głośnego klaskania.
Wszystkim,
którzy chcieliby obejrzeć Pasję w wykonaniu aktorów Teatru
Lalki i Aktora w Łomży w kościelnej scenerii, podpowiem, że dzisiaj sztuka
wystawiana będzie w Myszyńcu, a jutro w Łysych. Nie wiem, o której, ale to
chyba nie problem.
Po
powrocie do domu postanowiłem, że zarwę noc, ale obejrzę półfinałowy mecz
Radwańska – Williams. Mecz rozpoczynał się o godzinie 3 w nocy. W pewnym
momencie przysnąłem. Obudziłem się, kiedy Radwańska zdążyła już przegrać
pierwszego seta 6:4. Drugiego seta już śledziłem uważnie. Radwańska prowadziła
w pewnym momencie 6:5, ale i tak skończyło się na 7:6 dla Sereny Williams, czym
przypieczętowała swoje zwycięstwo w tym meczu.
Byłem
trochę zły, że zarwałem noc, żeby oglądać ten mecz. Jednak po chwili pomyślałem
sobie, może to i dobrze. na własne oczy widziałem, że pierwszą i drugą rakietę świata
w kobiecym tenisie dzieli przepaść. Cóż zatem pomyśleć o dalszych pozycjach
rankingu?
Niewyspany
wstałem po godzinie 8 i udało mi się jeszcze przed opadami śniegu załatwić
kilka spraw.
Zainteresowani
niech pamiętają o Pasji. Dzisiaj w Myszyńcu, jutro w Łysych!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz