19 marca 2016

Moja pasja

Jak tam postanowienia
wielkopostne?
Ostatni piątek był dobrym dniem. Do południa pracowałem, później znów pracowałem, a wieczorem z rodziną wybrałem się do mojego rodzinnego parafialnego kościółka na Pasję w wykonaniu aktorów Teatru Lalki i Aktora z Łomży. Mimo, że przedstawienie rozpoczynało się o godzinie 2000, to nie żałuję, że zdecydowałem się na ten wypad.
Samo przedstawienie odebrałem bardzo pozytywnie. Świetna gra aktorów, o lalkach nie wspomnę. Pasja z elementami groteski i dance makabre, do tego niekonwencjonalne podejście do niektórych spraw, jak choćby przedstawienie Judasza… Wszystko to w folklorystycznej otoczce.

Lalki wykonane z sosnowego drewna świetnie się wpisywały w stary drewniany wiejski kościółek, który przechodzi właśnie gruntowny remont, z przyszłym odnowieniem fresków włącznie. Pomyślałem, że lalki z sosnowego drewna przybyły jakby do siebie, na tereny Puszczy Kurpiowskiej (Zielonej), gdzie dawniej praktycznie na każdym rozstaju dróg można było spotkać świątki wykonane właśnie z tego drewna przez lokalnych artystów.

Małe problemy z dźwiękiem to tylko potknięcie. Nie da się przygotować wszystkiego na tip top przez godzinę czy dwie i to w pomieszczeniu wszakże nie do przedstawień teatralnych przeznaczonym.

Miałem przy oglądaniu Pasji swoją prywatną pasję. Przede mną siedział kiwaczek, który chciał wszystko widzieć. Kiwał się więc na prawo i lewo, zasłaniając mi częściej niż często to, co się działo w przedstawieniu. A że sam nie chciałem się kiwać, jak on, żeby tym z tyłu życia nie utrudniać, to przez lwią część spektaklu czułem się jakbym słuchał radia, a nie był na przedstawieniu teatralnym.
Po jakimś czasie zaczęło mnie to kiwanie faceta przede mną irytować. Były nawet momenty, że chciałem go szturchnąć w plecy i przywołać do pozycji prostej siedzącej. Zaniechałem jednak tego ze względu na miejsce i charakter przedstawienia.
Pomyślałem przy tym, skoro pocierpię jakiś czas, to na zdrowie mi wyjdzie. Ale wyszło tylko tyle, że rozbił facet moją uwagę na dobre i teraz lepiej pamiętam to całe jego kiwanie, niż to, co się działo w spektaklu, a działo się całkiem niemało.
Za mną siedziała kobieta. Chyba bardzo zmęczona albo niewyspana. Ziewała całkiem głośno tuż za moją głową, toteż i odbiór audio miałem zakłócony. Z całych sił się skupiałem na tym, co słyszeć chciałem, a i tak co chwil kilka ziewanie zakłócało moją percepcję warstwy dźwiękowej spektaklu.
Nie obejrzałem się jednak. W sumie to dobrze. Co kobieta jest winna, że ziewać jej się chciało? Co mógłbym jej poradzić? Może, żeby lepiej poszła do domu i położyła się? A jeśli do domu miała dość daleko, na przykład jak ja?
Nie obejrzałem się zatem i dobrze zrobiłem.
Postanowiłem trwać w oglądaniu przedstawienia, które co jakiś czas znikało mi z oczu, w zależności o tego, w jakim położeniu znajdował się facet przede mną.
Postanowiłem trwać w słuchaniu przedstawienia, które co jakiś czas przerywało mi głośne ziewanie z tyłu.
Przyznam, że były chwile, kiedy myślałem, cholera! Tak trudno prosto wysiedzieć? Tak trudno ziewnąć cicho?
Miałem więc chwile słabości! To chyba nic dziwnego, ponieważ spektakl trwał ponad godzinę, a ja do najcierpliwszych nie należę.
Dotrwałem jednak do końca. Aktorzy ukłon czynili, a ja byłem z siebie dumny, że do oklasków dotrwałem. Jednak osoba siedząca przy mnie tak oklaskiwała występujących, że brawa jej słychać było pewnie w sąsiedniej parafii. Brawa trwały dość długo, te bardzo głośne też.
Wreszcie wszystko ucichło. Kurtyna zapadła. Dotrwałem naprawdę do końca.

W drodze powrotnej myślałem o przedstawieniu i otoczce jego. Doszedłem do wniosku, że najwidoczniej każdy człowiek inaczej nastraja się do oglądania przedstawień teatralnych. Jedni lubią się kiwać. Inni lubią ziewać. A jeszcze inni gromkimi brawami aktorów oklaskiwać.
I co poradzisz, człowiecze?

W sumie to bardzo się cieszę, że znalazłem się w tym miejscu i czasie, i miałem okazję obejrzeć spektakl. To, co opisałem wyżej, owszem, wybiło mnie ze skupienia, ale teraz wiem, że siedzieliśmy w dość ciasnych kościelnych ławkach, ludzie w piątkowy wieczór byli pewnie nieźle zmachani, ja też byłem nieźle zmachany całodzienną robotą.
Plus z tego dla mnie wynika, że czułem się wyspany i nie musiałem ziewać, siedziałem prosto, więc nie bolały mnie plecy od kiwania się na boki oraz nie bolały mnie dłonie od zbyt głośnego klaskania.

Wszystkim, którzy chcieliby obejrzeć Pasję w wykonaniu aktorów Teatru Lalki i Aktora w Łomży w kościelnej scenerii, podpowiem, że dzisiaj sztuka wystawiana będzie w Myszyńcu, a jutro w Łysych. Nie wiem, o której, ale to chyba nie problem.

Po powrocie do domu postanowiłem, że zarwę noc, ale obejrzę półfinałowy mecz Radwańska – Williams. Mecz rozpoczynał się o godzinie 3 w nocy. W pewnym momencie przysnąłem. Obudziłem się, kiedy Radwańska zdążyła już przegrać pierwszego seta 6:4. Drugiego seta już śledziłem uważnie. Radwańska prowadziła w pewnym momencie 6:5, ale i tak skończyło się na 7:6 dla Sereny Williams, czym przypieczętowała swoje zwycięstwo w tym meczu.
Byłem trochę zły, że zarwałem noc, żeby oglądać ten mecz. Jednak po chwili pomyślałem sobie, może to i dobrze. na własne oczy widziałem, że pierwszą i drugą rakietę świata w kobiecym tenisie dzieli przepaść. Cóż zatem pomyśleć o dalszych pozycjach rankingu?

Niewyspany wstałem po godzinie 8 i udało mi się jeszcze przed opadami śniegu załatwić kilka spraw.

Zainteresowani niech pamiętają o Pasji. Dzisiaj w Myszyńcu, jutro w Łysych!

Nie narzekać!
Żyć!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...