10 marca 2016

Nie lubimy krytyki...

Nie lubimy krytyki na swój temat i na temat tych, których lubimy lub darzymy jakąś tam bliżej nieokreśloną, ponieważ opartą na mglistych wspomnieniach, sympatią. A przecież już nasz oświeceniowy poeta w sutannie pisał, że prawdziwa krytyki się nie boi i śmiało wystąpił przeciwko stanowi czy też grupie zawodowej, z której się wywodził.

Napisało mi się jakiś czas temu post w oparciu o słowa amerykańskiego reżysera i aktora W. Allena. Sprawa dotyczyła nauczycieli WF. Odezwała się Wdzięczna Uczennica, od której trochę mi się dostało, że czepiam się ideałów i piszę dyrdymały. Nie przeczę ani jednemu, ani drugiemu.
Słucham każdego głosu, jaki do mnie dociera, zgodnie z zaleceniem Desidarety: … Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu. Pamiętaj, jaki pokój może być w ciszy (…) Słuchaj nawet głupców i ignorantów, oni też mają swoją opowieść…
Nie obrażam się na żadną krytykę. Tyle razy już mi się dostało publicznie od pijaków, kurwiarzy, kłamców, szalbierzy, zaprzańców… i czego tam jeszcze nie było.
Nie obrażam się, ponieważ w każdej, nawet najgłupszej i najbardziej bezpodstawnej krytyce, jest jakieś tam ziarno prawdy, które warto z pożytkiem dla siebie na przyszłość wyłowić.
Wdzięczna Uczennica w pewnym momencie pisze: Kończąc te wypociny napiszę tylko, że nie jest Pan w stanie posiąść nawet 10% wiedzy pedagogicznej (przemilczę nazwisko), bo do tego trzeba trochę pokory i empatii.
Tutaj akurat chyba Wdzięczna Uczennica trochę się myli, gdyż wraz ze stażem pracy w szkole i odrobinie uśpienia albo obrastania w pióra wiedzę pedagogiczną zajmuje sztampa, a ta pierwsza odchodzi jakby w niepamięć. To nie moje stanowisko, tylko właśnie pedagogów i metodyków nauczania. Poza tym nie od dzisiaj wiadomo, że polska szkoła nie nadąża za zmianami cywilizacyjnymi, co też nie jest moim poglądem…
Zatem zapewniam Komentatorkę, że na temat pedagogiki w szkole oraz stosowania nowoczesnych metod i technik nauczania mogę stanąć w szranki nie tylko z przytoczonym przez nią nauczycielem, ale i z nią.
Znam sytuację, gdy w szkole uczeń został uderzony w twarz. I to bynajmniej nie przez kolegę czy koleżankę. Przywoływany nauczyciel na stanowisku wówczas nie zrobił w sprawie nic, poza zamieceniem sprawy pod dywan. Ja natomiast dostałem burę, że stanąłem po stronie ucznia. Uczeń jest dzisiaj za wielką wodą i pewnie os prawie dawno zapomniał. Ja jakoś nie mogę!
Znam przykład nauczyciela, który stosował takie metody na swoich lekcjach, że mamy niektórych oczennic chciały jawnie interweniować. Nie zrobiły tego, jak zwykle, w imię świętego spokoju!
Znam sytuacje, gdy pupile byli gloryfikowani za najmniejsze osiągnięcie, a uczniowie ciężko pracujący, ale niekoniecznie lubiani, stawiani w kącie.
Takich metod, przyznam, to nawet 10% nie zdołam sobie przyswoić. Do tego będę się chwalił przed światem swoją niewiedzą!
Znam też sytuację, gdy wymieniony przez Wdzięczną Uczennicę nauczyciel walczył przeciwko temu, aby w klasach szkolnych wisiały krzyże.
Można mnożyć przykłady, gdyż każdy jest ułomny. Do tego znam sytuację szkolną z nieco innej strony niż Wdzięczna Uczennica. Szanuję jednak jej pogląd i nie mam zamiaru namawiać jej do zmiany zdania. Chciałby jednak zaznaczyć, że znamy realia szkolne z zupełnie innych punktów widzenia.
Dlatego jeśli na blogu piszę o pewnych sprawach, to jest to moja opinia na ten czy innym temat. Jednak opinia oparta na własnych doświadczeniach.
Ale tu znów trzeba spojrzeć szerzej i stwierdzić, że Wdzięczna Uczennica również pisała w oparciu o własne doświadczenia szkolne.

Docieram w końcu do sedna, że żyję w miasteczku, gdzie niektóre osoby są poniekąd nietykalne. Wykreowane niemalże na świętych za życia. Jakakolwiek krytyka pod ich adresem równa się atakom na krytykującego. Innym znów przyszyto zgoła inne łatki i przez pryzmat właśnie tychże utartych stereotypów postrzega się jednostki. To jednostronne myślenie nie prowadzi do obiektywizmu. Takie podejście powoduje raczej nasze zasklepianie się w ciasnych ramach małego środowiska, niż jest próbą otwarcia na nowe, które wcale nie musi być gorsze, a które wcześniej czy później pochłonie nas.
Pytanie tylko czy będziemy na to odpowiednio przygotowani?
WIĘCEJ WIARY!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...