8 lutego 2016

Drugi z listów do Przyjaciół

Gdybym miał możliwość, jak Bóg, zorganizować na nowo tydzień, to z pewnością zaplanowałbym jedną niedzielę więcej. Pomyślcie, dwie niedziele w tygodni. Jedna, żeby odespać i odreagować sobotę, a druga na odpoczynek.
Na samą myśl o takim weekendzie od razu lżej się robi na duszy.
Wczoraj miałem pustą niedzielę. Po prostu padłem w sobotę wieczorem. Nie pamiętam, kiedy tak dobrze spałem. W niedzielę wstałem tylko po to, żeby coś zjeść i znów się położyłem. Cały byłem obolały. Chyba odchodzi mi stres i dociera do mnie nowy styl życia. Zaczynam przestawiać się na obecny rozkład dnia i tygodnia. Nie jest źle.

Dzisiaj rano upiekłem sobie 6 bułeczek. Powinno mi to wystarczyć na ten tydzień. Trzymam ostrą dietę, a raczej jem tylko wtedy, gdy jestem głodny i to też tyle, co w garść wejdzie. To moja prywatna walka z moim brzuszkiem i nadwagą. Brzuszek zdaje się kurczyć powoli, ale to dopiero początek drogi.
Jeden młody i dobry człowiek pomógł mi trochę z siecią i przez jakiś czas będę miał z Wami kontakt.
Za dwie minuty śmigam do pracy. Dokończę ten wpis wieczorem po całodziennych zmaganiach ze sobą i ludźmi, których Bóg postawi na mojej drodze.
*
No i kończy się ten dzień. Ależ ja się dzisiaj w pracy męczyłem! Czas wlókł się w żółwim tempie. Jakaś nieokreślona tęsknota targała mną przez cały dzień. Ogólnie to mam doła jak stąd do jadra matki Ziemi.
Co tam, trzeba podeprzeć się rzęsami i przeć naprzód. Nikt nie obiecywał, że będzie lekko, a że może być cienko, nikt obiecywać nie musiał, sam to dobrze wiedziałem.
Wystartowałem właśnie czwarty tydzień na emigracji. Ci, co latami tułają się po obczyźnie pewnie śmieją się z takiego emigracyjnego żółtodzioba jak ja. Jak długo pisane mi tu być? Nie wiem i na chwilę obecną taka wiedza do niczego mi nie jest potrzebna.
Zrobię dzisiaj zakupy i cały wieczór poświęcę na pisanie. Trochę się też pouczę. A później być może dane mi będzie spokojnie zasnąć.
Pogadam też z najbliższymi i wyślę życzenia Braciszkowi, który dzisiaj obchodzi urodziny. To również dzień urodzin pewnej osoby, której nie ma już wśród żywych, a którą bardzo ciepło wspominam. Ona ma już wyprostowane wszystkie drogi. Ja ciągle kluczę po swoich ziemskich bezdrożach.
Mam też cichą nadzieję, że moje kłopoty z dostępem do sieci będą mniejsze niż dotychczas. Chociaż dzisiaj mi chodzi, jak krew z nosa! Może być tylko lepiej!
Trzymajcie się twardo!

Do następnego wpisu!
JA SIĘ NIE SKARŻĘ NA SWÓJ LOS!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...