Gdybym miał możliwość, jak
Bóg, zorganizować na nowo tydzień, to z pewnością zaplanowałbym jedną niedzielę
więcej. Pomyślcie, dwie niedziele w tygodni. Jedna, żeby odespać i odreagować
sobotę, a druga na odpoczynek.
Na samą myśl o takim
weekendzie od razu lżej się robi na duszy.
Wczoraj miałem pustą
niedzielę. Po prostu padłem w sobotę wieczorem. Nie pamiętam, kiedy tak dobrze
spałem. W niedzielę wstałem tylko po to, żeby coś zjeść i znów się położyłem.
Cały byłem obolały. Chyba odchodzi mi stres i dociera do mnie nowy styl życia.
Zaczynam przestawiać się na obecny rozkład dnia i tygodnia. Nie jest źle.
Dzisiaj rano upiekłem
sobie 6 bułeczek. Powinno mi to wystarczyć na ten tydzień. Trzymam ostrą dietę,
a raczej jem tylko wtedy, gdy jestem głodny i to też tyle, co w garść wejdzie.
To moja prywatna walka z moim brzuszkiem i nadwagą. Brzuszek zdaje się kurczyć
powoli, ale to dopiero początek drogi.
Jeden młody i dobry
człowiek pomógł mi trochę z siecią i przez jakiś czas będę miał z Wami kontakt.
Za dwie minuty śmigam do
pracy. Dokończę ten wpis wieczorem po całodziennych zmaganiach ze sobą i
ludźmi, których Bóg postawi na mojej drodze.
*
No i kończy się ten dzień.
Ależ ja się dzisiaj w pracy męczyłem! Czas wlókł się w żółwim tempie. Jakaś
nieokreślona tęsknota targała mną przez cały dzień. Ogólnie to mam doła jak
stąd do jadra matki Ziemi.
Co tam, trzeba podeprzeć
się rzęsami i przeć naprzód. Nikt nie obiecywał, że będzie lekko, a że może być
cienko, nikt obiecywać nie musiał, sam to dobrze wiedziałem.
Wystartowałem właśnie
czwarty tydzień na emigracji. Ci, co latami tułają się po obczyźnie pewnie
śmieją się z takiego emigracyjnego żółtodzioba jak ja. Jak długo pisane mi tu
być? Nie wiem i na chwilę obecną taka wiedza do niczego mi nie jest potrzebna.
Zrobię dzisiaj zakupy i
cały wieczór poświęcę na pisanie. Trochę się też pouczę. A później być może
dane mi będzie spokojnie zasnąć.
Pogadam też z najbliższymi
i wyślę życzenia Braciszkowi, który dzisiaj obchodzi urodziny. To również dzień
urodzin pewnej osoby, której nie ma już wśród żywych, a którą bardzo ciepło
wspominam. Ona ma już wyprostowane wszystkie drogi. Ja ciągle kluczę po swoich
ziemskich bezdrożach.
Mam też cichą nadzieję, że
moje kłopoty z dostępem do sieci będą mniejsze niż dotychczas. Chociaż dzisiaj mi chodzi, jak krew z nosa! Może być tylko lepiej!
Trzymajcie się twardo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz