Nie
brakuje ludzi, którzy śmieją się, kiedy mówię wprost, że poświęcam codziennie
jakiś czas modlitwie. Ostatnio znajomy zapytał: Co z tego masz?
Nie
wiem! Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, ponieważ naprawdę nie wiem, co z tego
mam, a przestać nie potrafię.
I
snują się tak moje ziemskie dni na ukradkowym odmawianiu modlitw, bo często
jest tak, że znajduję się w sytuacjach, gdy wyciągnięcie z kieszeni Różańca
albo głośna otwarta modlitwa, nie tyle potwierdziłyby moje religijne
zaangażowanie, co wprawiły w zakłopotanie otoczenie. A co, jak co, ale swoją
religijnością nikogo peszyć nie chcę, a ostentacji nie znoszę.
Dotarłem
jakiś czas temu do modlitwy św. Augustyna. Po jej kilkakrotnej lekturze
doszedłem do wniosku, że trzeba być naprawdę odważnym człowiekiem, żeby tak
właśnie się modlić.
Cóż,
widocznie odwagi mi brak!
Spraw, Panie Jezu, bym poznał Ciebie i siebie,
bym niczego nie pragnął poza Tobą,
bym nie przeceniał siebie, a ukochał Ciebie,
bym wszystko czynił tylko dla Ciebie.
Daj, Panie, bym siebie uniżył, a Ciebie wywyższył,
bym o niczym nie myślał, jak tylko o Tobie.
Niech umrę sobie, by żyć już tylko Tobie.
Chcę wszystko przyjąć z rąk Twoich.
Chcę siebie umartwić, a iść za Tobą
i zawsze postępować za Toba.
Niech odwrócę się od siebie,
by skierować się wyłącznie ku Tobie,
Ty bądź mi zawsze obrońcą.
Niech mnie ogarnie lęk przed sobą,
a bojaźń synowska przed Tobą,
bym znalazł się wśród wybranych Twoich.
Niech nie ufam sobie – a całym sercem zaufam Tobie.
Niech mnie nic nie pociąga prócz Ciebie.
Spojrzyj na mnie, bym umiłował Ciebie,
zawołaj mnie, bym Cię ujrzał
i na wieki kosztował Twojej słodyczy.
Jasne,
że dzisiaj taka modlitwa jest już niemodna i, przyznaję, dość archaiczna.
Jednak podziwiam aż takie oddanie Bogu Człowieka po przejściach.
To
potwierdza fakt, że każdy może powrócić do źródeł!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz