13 lutego 2016

Skazani na sukces

Pisałem niedawno o nauczycielach WF. W nawiązaniu do tego postu w etykiecie Egzorcyzmy nad Polakami warto dodać kilka słów i rozszerzyć ten temat poza sferę szkoły i nauczycieli, gdyż i tak pewnie niejednemu po poprzednim wpisie gul skoczył, że hej!
Ileż razy to powtarzałem i pewnie powtórzę nieraz, że żyjemy w świecie, który hołubi zwycięzców. Cała współczesna kultura światowa i wszystkie dziedziny życia zdają się być zaprogramowane na sukces. Tylko ci się liczą, którzy odnoszą sukcesy. O przegranych lepiej nie mówić, zapomnieć, niech w samotności łkają i liżą rany.

Dzisiaj najlepiej by było, gdyby wszyscy byli mistrzami, a przy tym, przyznacie, że jakże nudno i szaro byłoby!
Sukces w pracy. Sukces finansowy. Chwalimy się dziećmi, które odniosły sukces. Sukcesy w sporcie. Na planie filmowym. Na deskach teatralnych. Sukces rodzinny. I co tam kto chce…
Gdy dzieciak ze szkoły do domu przynosi trójkę, to poniósł porażkę i musi koniecznie ćwiczyć, żeby następnym razem dobić do elity.
Medialne reklamy też promują sukces. Wspaniali mężczyźni. Przepiękne kobiety. Idealne rodziny. Najzdrowsze potrawy. Kosmetyki jak z bajki. Ubrania marzenie. A buty to takie, że nawet baśniowe siedmiomilowe się przy nich chowają! Do tego piękne auta. Wspaniali Dziadkowie. Jeszcze wspanialsze babcie. Dla baśniowego wilka po prostu miejsca brak.
Ale prawda jest taka, że ten reklamowy mit śmierdzi z daleka strasznie tanim oszustwem. Słów człowiekowi brak!
Gonimy na oślep. Marzymy o sukcesie. Ciągniemy dzieci za uszy, żeby sukces osiągnęły. Marzymy o cukierkach ze szklanego ekranu i nie mamy już czasu naprawdę zająć się życiem.
Gdzieś w tej całej bajeczce o odniesieniu sukcesu zgubiliśmy indywidualność poszczególnych jednostek. Gabinety psychologów i psychiatrów przeżywają prawdziwe oblężenie. Źródeł takiego stanu nie trzeba daleko szukać. Nasze codzienne zachowanie i wygórowane ponad miarę marzenia pogrążają nas w pesymizmie niespełnienia i żalu nieposiadania.
I znów to co tyle razy pisałem i mówiłem. Trzeba się tylko zatrzymać i szczerze sobie powiedzieć, co jest mi niezbędne do życia na tej ziemi. Odniesienie sukcesu? Piękny nowy samochód? Żona w ciuchach z żurnala? Zegarek za kilka tysięcy? Zwycięstwo w wyborach mojej partii czy mojego kandydata? Wspaniały dom? Super cera? Wieczna młodość i takie życie aż do śmierci?
Z takiego zatrzymania i pomyślenia nad sobą jedno jasno wynika. Jesteśmy robakami, które nawet nie wiedzą czy jutro się obudzą. Ale za to jak bardzo poświęcają się planom i to planom z sukcesem ogromnym u celu.
Jeszcze filozofia Wschodu i chrześcijańska filozofia próbują coś tam w nas z tych prawdziwych istot boskich ratować, ale na niewiele to się zdaje. Tam, gdzie wczoraj był spokój i życie zgodne z naturą, dzisiaj pojawia się sukces i trzeba do niego dążyć.
Nikt nie pyta o cenę, jaką trzeba zapłacić za tak zwany sukces. Morałem do słów powyższych nie będą wspominki sławnych aktorów czy muzyków, którzy umierali albo pozbawiali się życia w samotności.
Gdzie jest granica, za którą nie trzeba już marzyć o sławie? Gdzie jest magiczna granica, za którą nie musimy gonić na oślep? Gdzie jest granica, za którą nie musimy dążyć do sukcesu?
W chwili obecnej jednak jesteśmy skazani na sukces, a raczej na dążenie do niego za wszelką cenę. I dążymy do sukcesu w więzieniach swoich ciał, więzieniach narzuconego nam myślenia. Zapatrzeni w tych, co niby są owocami sukcesu albo jego ojcami.
Można to zmienić, zmieniając mentalność młodego pokolenia. To jednak zadanie dla szkoły, która też stawia na sukces od pedagogicznego począwszy, a na wychowawczym skończywszy.

Koło się zamyka, a my tkwimy w nim, jak chomiki w swoich wybiegach i ganiamy tak, ganiamy. Tylko, do cholery, po co?
SUKCESEM JEST KAŻDA GODNIE PRZEŻYTA CHWILA!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...