3 lutego 2016

Pierwszy z listów do Przyjaciół

Wybaczcie mi to kilkudniowe milczenie na blogu. To się może jeszcze powtórzyć, ponieważ mam problem z dostępem do sieci. Pracuję nad tym, bo dobrze mi robi pisanie.
Zauważycie też pewnie niedługo, że moje myśli coraz rzadziej będą dotykały gminnego bagienka, w którym w którym najchętniej obrzuca się ludzi błotem, myśląc, że samemu przy tym nie obryzga się rzucający!

Do tych, którzy czasem pytają, co u mnie słychać albo czasem myślą o mnie dobrze lub źle, postanowiłem napisać list i wyłożyć choć okruch swojej nowej rzeczywistości, w jakiej przyszło mi się znaleźć. Myślę, że forma listu będzie najlepszą, aby napisać Wam o moim obecnym położeniu, o tym, co powinniście wiedzieć i zawoalować to, co Wam się do niczego nie przyda, a co niektórych mogłoby ewentualnie co najwyżej przyprawić o zawrót głowy.
Z hulaszczego wręcz trybu życia przeszedłem nagle 18 stycznia br. na styl życia mnicha. Pracuję codziennie nawet po 10 godzin. Ciągle się ruszam, o czym wcześniej zdawałem się zapominać. Teraz ciągle mam coś do roboty – praca, zakupy, sprzątanie, czasem gimnastyka, pisanie i nauka.
Sporadycznie piję herbatę i kawę. Odstawiłem płynne używki i piję, jak na mnicha przystało, wodę. Ciągle walczę z paleniem, ale palę dużo mniej papierosów dziennie, niż przed wyjazdem.
Przy tym ograniczyłem wielkość posiłków. Jem tylko wtedy, gdy jestem głodny i w odpowiednich ilościach. Nie traktuję już siebie, jak śmietnika, do którego trzeba dużo wlać i jeszcze więcej wrzucić.
Jeszcze wczoraj było to na zasadzie, piję i jem, aż jestem tak pełny, że trudno mi wstać od stołu. Byłem ociężały i senny.
Dzisiaj nadal jestem ociężały, ponieważ rocznego zaniedbywania siebie nie sposób nadrobić w tydzień czy dwa. Nie wstaję już jednak od stołu ociężały i gotowy jestem natychmiast do działania.
Początkowo wyskoczyła mi jakaś dziwna wysypka. Stwierdziłem, że to z pewnością z powodu zmiany pożywienia, wody, a może i charakter pracy. Na szczęście to mija, a ja zaczynam czuć się w robocie, jak ryba w wodzie.
W wolnych chwilach staram się pisać, czego przykładem może być ten właśnie list. Często jednak jestem tak zmachany, że najzwyczajniej nic mi się nie chce. Wtedy się przymuszam do wykonania tego czy innego zadania.
Mam w chwili obecnej również problemy z dostępem do sieci. Dlatego to moje pisanie trochę się rwie. Myślę jednak, że są to problemy przejściowe i niedługo je rozwiążę. Jestem dobrej myśli.
Codziennie też staram się uczyć nowego języka. Tak w ogóle, to na każdym kroku poznaję coś nowego i coraz to nowych ludzi.
Nowe, którego się bałem, okazuje się dla mnie dobre, chociaż jest zdecydowanie za wcześnie, aby wyciągać jednoznaczne wnioski. Zauważam jednak u siebie pozytywne zmiany. Zasypiam przed północą. Budzę się jeszcze raz, dwa razy w nocy, ale jestem wtedy dziwnie spokojny, nie zauważam u siebie zdenerwowania. Przypominam sobie, gdzie i po co jestem, następnie spokojnie zasypiam. Rano zaś wstaję bez problemu i czuję się wypoczęty!
Otaczają mnie przyjaźni ludzie. Pewnie nie brakuje wśród nich tych, których drażni mój optymizm i styl życia odstający nieco od reszty, i którzy chętnie by mi dokopali. Na szczęście jednak nie wiem, kto tak myśli.
Raczej mało mówię, a jeśli już to tylko o sobie. O innych mówię tylko dobrze. Drażni mnie jednak to, że moi rodacy na emigracji nie trzymają się razem, tylko rywalizują ze sobą na wszelkie możliwe sposoby. Trzymają się w małych grupkach i wspierają tylko wybranych. Czujności w kontaktach z ludźmi zatem nie tracę.
Cieszę się dobrym zdrowiem. Jest zatem za co Niebu dziękować. Oby tak dalej. W chwili obecnej mogę optymistycznie planować swoje życie na chwilę do przodu.
Odczuwam samotność i trochę tęsknię za znajomymi twarzami, a zwłaszcza za najbliższymi. Wiem jednak, że to cena mojej ofiary.
Mam przy sobie dobrych ludzi, którzy w potrzebie mi pomagają i to jest najważniejsze.

Pozdrawiam wszystkich moich znajomych, a zwłaszcza tych, którzy zaglądają do mnie na bloga! Niech Wam się darzy w życiu! Bywajcie od następnego wpisu!
NIE JEST ŹLE!
    POZDRAWIAM!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...