Po przepracowanej, a
zatem nieprzespanej, nocy znów w dzień nie spałem, nie śpię. Od razu po robocie
wypędziły mnie w teren sprawy rodzinne, bo to przecież BN za pasem, a ja
zupełnie o tym nie myślałem. Dopiero wczorajsza kartka od syna i opłatek od
syna i żony uświadomiły mi, że mam niecałe dwa tygodnie, żeby dopiąć pewne
sprawy.
Przyznam, że zanadto
skupiałem się na pracy, a w pisaniu przede wszystkim na tym, co mnie tutaj
spotyka. Przecież życie się na tym nie kończy!
Wybaczcie mi, ale
dzisiaj jeszcze napiszę o sytuacjach z udziałem Polaków (w tym mnie) na
emigracji. Później natomiast będę tylko okazjonalnie wracał do tematu
emigracji, choć, muszę przyznać, to bardzo intrygujące zagadnienie.
Dzisiejszej nocy na
przerwie w pracy rozmawiałem z kolegą o naszym wspólnym znajomym, który nieźle
popijał i jeszcze nie przestał. Kolega opowiadał mi, jak to nasz wspólny
znajomy przyszedł kiedyś do pracy tak nawalony, że później nie pamiętał, że w
pracy był.
Nic, tylko śmiać się.
No i śmialiśmy się!
Opowieść kolegi
usłyszał warszawski cwaniak, który z nami pracuje. Od razu wyskoczył:
‑ Pracowałem kiedyś z M
(nasz wspólny znajomy) i raz był tak najeb…, że wajzer (czy wajzerka) wygonił
(-a) g na kantynę, gdzie jeszcze się dopił. Siedział na krześle, z którego się
później spier… i walnął mordą o ścianę. Rozwalił sobie ryja i tak siedział w
kałuży krwi, a do tego jeszcze się oszczał.
Cwaniak mówił to z
wyraźną niechęcią i pogardą.
Nikt się nie śmiał z
jego opowieści.
My – Polacy tak tutaj –
na emigracji często o sobie mówimy i tak traktujemy siebie nawzajem.
A co do picia i
upijania się na umór. Tutaj to dla zdecydowanej większości jedyny sensowny
sposób na spędzenie wolnego od pracy weekendu.
Dzisiaj, jeśli w pracy
będę wyglądał na zmęczonego, niewielu mi uwierzy, że to kwestia braku snu.
Większość będzie głośno twierdziła, że musiałem nieźle pochlać.
Kiedy oznajmiam, że nie
piję, ta większość uśmiecha się pobłażliwie, co ma oznaczać: Pod włos to
Szweda, bo Polak się nie da!
Ten sam cwaniak kilka
dni temu wymyślił super zabawę, żeby urozmaicić sobie czas w pracy. Rzucał w
innych pracowników (Polaków) zmarzniętymi kawałkami warzyw. Jedna osoba
oberwała w głowę. Druga o mało nie straciła nosa. Trzecią trafił w okulary (ja
też noszę okulary). Trzecia nie wytrzymała i wykrzyczała na całą halę, że ma
dość takich zabaw.
Sprawą zainteresowała
się nasza przełożona – Angielka. Stwierdziła, że sprawdzi monitoring i sprawę
wyjaśni.
W czasie przerwy
cwaniak ze swoim dobrym kolegą szydzili z osoby, która nerwowo nie wytrzymała.
Słuchało tego w milczeniu kilkanaście osób. Tylko jedna dziewczyna odezwała
się, że nie podobają jej się takie zagrania, gdyż wcześniej też oberwała takim
zmarzniętym kawałkiem i wcale nie było jej do śmiechu.
Ostatniej nocy cwaniak
z kolegą wpadli na pomysł innej zabawy. Przykleili samoprzylepne karteczki na
plecach dwóch dziewczyn. Jeden napis sam przeczytałem. Brzmiał: „Zrobię loda”,
a do niektórych czytających ten napis pomysłodawcy wołali, że jeszcze powinno
być dopisane FREE!
Przyznacie, ze język
angielski opanowali do perfekcji!
Dziewczyna w pewnym
momencie opuściła stanowisko pracy, a kiedy wróciła była najwyraźniej zła i
zawstydzona.
Napis widziało kilka
osób, w tym jedna kobieta i ja. Boże, jak ja żałuję, że nie powiedziałem tej
dziewczynie o kartce albo nie zerwałem tej kartki, że nie zrobiłem
tego na oczach pomysłodawców.
Czekam na następną
okazję, żeby odpokutować swoją bierność!
Nie dziwię się
milczeniu kobiety, która napis widziała i nie poinformowała o tym
współpracownicy.
Jestem za to przerażony
swoim zachowaniem!
Napis na plecach
drugiej dziewczyny miał brzmieć: „Przeleć mnie”.
Tej samej nocy, czyli
ostatniej, doszło między dwoma Polakami do ostrej scysji. Głośno i bez
ceregieli poczynali sobie w mowie.
Po wszystkim kolega
cwaniaka głośno, żeby wszyscy słyszeli, zapytał retorycznie: Na swojego warczy?
Najwidoczniej zapomniał
już, że „swojego” wystawił przed chwilą na pośmiewisko innych.
Przyglądają się temu pracujący
z nami Anglicy, Węgrzy, Rumunii i Grek, który ma za żonę Polkę.
Nie wiem, co o nas myślą.
Wiem tylko, że sobie nawzajem
nie robią takich numerów!
*
Jutro po powrocie w pracy
spróbuję napisać, jak się czuję po 48 godzinach z minutowym hakiem bez snu.
Jeśli nie dam rady, to napiszę
pojutrze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz