13 grudnia 2016

Cwaniak z kolegą

Po przepracowanej, a zatem nieprzespanej, nocy znów w dzień nie spałem, nie śpię. Od razu po robocie wypędziły mnie w teren sprawy rodzinne, bo to przecież BN za pasem, a ja zupełnie o tym nie myślałem. Dopiero wczorajsza kartka od syna i opłatek od syna i żony uświadomiły mi, że mam niecałe dwa tygodnie, żeby dopiąć pewne sprawy.
Przyznam, że zanadto skupiałem się na pracy, a w pisaniu przede wszystkim na tym, co mnie tutaj spotyka. Przecież życie się na tym nie kończy!
Wybaczcie mi, ale dzisiaj jeszcze napiszę o sytuacjach z udziałem Polaków (w tym mnie) na emigracji. Później natomiast będę tylko okazjonalnie wracał do tematu emigracji, choć, muszę przyznać, to bardzo intrygujące zagadnienie.
Dzisiejszej nocy na przerwie w pracy rozmawiałem z kolegą o naszym wspólnym znajomym, który nieźle popijał i jeszcze nie przestał. Kolega opowiadał mi, jak to nasz wspólny znajomy przyszedł kiedyś do pracy tak nawalony, że później nie pamiętał, że w pracy był.
Nic, tylko śmiać się. No i śmialiśmy się!
Opowieść kolegi usłyszał warszawski cwaniak, który z nami pracuje. Od razu wyskoczył:
‑ Pracowałem kiedyś z M (nasz wspólny znajomy) i raz był tak najeb…, że wajzer (czy wajzerka) wygonił (-a) g na kantynę, gdzie jeszcze się dopił. Siedział na krześle, z którego się później spier… i walnął mordą o ścianę. Rozwalił sobie ryja i tak siedział w kałuży krwi, a do tego jeszcze się oszczał.
Cwaniak mówił to z wyraźną niechęcią i pogardą.
Nikt się nie śmiał z jego opowieści.
My – Polacy tak tutaj – na emigracji często o sobie mówimy i tak traktujemy siebie nawzajem.
A co do picia i upijania się na umór. Tutaj to dla zdecydowanej większości jedyny sensowny sposób na spędzenie wolnego od pracy weekendu.
Dzisiaj, jeśli w pracy będę wyglądał na zmęczonego, niewielu mi uwierzy, że to kwestia braku snu. Większość będzie głośno twierdziła, że musiałem nieźle pochlać.
Kiedy oznajmiam, że nie piję, ta większość uśmiecha się pobłażliwie, co ma oznaczać: Pod włos to Szweda, bo Polak się nie da!

Ten sam cwaniak kilka dni temu wymyślił super zabawę, żeby urozmaicić sobie czas w pracy. Rzucał w innych pracowników (Polaków) zmarzniętymi kawałkami warzyw. Jedna osoba oberwała w głowę. Druga o mało nie straciła nosa. Trzecią trafił w okulary (ja też noszę okulary). Trzecia nie wytrzymała i wykrzyczała na całą halę, że ma dość takich zabaw.
Sprawą zainteresowała się nasza przełożona – Angielka. Stwierdziła, że sprawdzi monitoring i sprawę wyjaśni.
W czasie przerwy cwaniak ze swoim dobrym kolegą szydzili z osoby, która nerwowo nie wytrzymała. Słuchało tego w milczeniu kilkanaście osób. Tylko jedna dziewczyna odezwała się, że nie podobają jej się takie zagrania, gdyż wcześniej też oberwała takim zmarzniętym kawałkiem i wcale nie było jej do śmiechu.

Ostatniej nocy cwaniak z kolegą wpadli na pomysł innej zabawy. Przykleili samoprzylepne karteczki na plecach dwóch dziewczyn. Jeden napis sam przeczytałem. Brzmiał: „Zrobię loda”, a do niektórych czytających ten napis pomysłodawcy wołali, że jeszcze powinno być dopisane FREE!
Przyznacie, ze język angielski opanowali do perfekcji!
Dziewczyna w pewnym momencie opuściła stanowisko pracy, a kiedy wróciła była najwyraźniej zła i zawstydzona.
Napis widziało kilka osób, w tym jedna kobieta i ja. Boże, jak ja żałuję, że nie powiedziałem tej dziewczynie o kartce albo nie zerwałem tej kartki, że nie zrobiłem tego na oczach pomysłodawców.
Czekam na następną okazję, żeby odpokutować swoją bierność!
Nie dziwię się milczeniu kobiety, która napis widziała i nie poinformowała o tym współpracownicy.
Jestem za to przerażony swoim zachowaniem!
Napis na plecach drugiej dziewczyny miał brzmieć: „Przeleć mnie”.

Tej samej nocy, czyli ostatniej, doszło między dwoma Polakami do ostrej scysji. Głośno i bez ceregieli poczynali sobie w mowie.
Po wszystkim kolega cwaniaka głośno, żeby wszyscy słyszeli, zapytał retorycznie: Na swojego warczy?
Najwidoczniej zapomniał już, że „swojego” wystawił przed chwilą na pośmiewisko innych.
Przyglądają się temu pracujący z nami Anglicy, Węgrzy, Rumunii i Grek, który ma za żonę Polkę.
Nie wiem, co o nas myślą.
Wiem tylko, że sobie nawzajem nie robią takich numerów!
*
Jutro po powrocie w pracy spróbuję napisać, jak się czuję po 48 godzinach z minutowym hakiem bez snu.

Jeśli nie dam rady, to napiszę pojutrze! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...