23 grudnia 2016

Wybaczcie

Wiem, wiem, wiem… Nie było mnie tutaj od 13 grudnia, kiedy to cała Polska protestowała, świętowała czy przyglądała się uroczystościom upamiętniającym którąś tam rocznicę stanu wojennego. Specjalnie piszę „którąś”, żeby sprowokować tych, którzy biorą takie rzeczy przesadnie poważnie. Wiem, że minęło już 35 lat od tamtej chwili i wiem, ile miałem wtedy lat. Byłem na tyle duży, żeby cieszyć się z faktu, że nie pójdę w poniedziałek do szkoły i być zły na to, że w niedzielne przedpołudnie nie nadano w telewizji „Teleranka”, tylko Wojciech Jaruzelski królował na wszystkich dwóch kanałach ówczesnej polskiej telewizji publicznej.
Zapowiedziałem wtedy (13 grudnia br.), że następny wpis będzie o tym, jak modlę się też za durniów, których przychodzi mi tu częściej niż często spotykać.
Napiszę o dwóch wybranych. Jednak temat ten musi trochę poczekać, ponieważ siłą rzeczy jutrzejsze BN staje się dla mnie tematem numer jeden.
Jest to dla mnie szczególne BN, gdyż po raz pierwszy w życiu spędzę je bez rodziny. To nowe doświadczenie jest dla mnie zarazem szczególnym wyzwaniem. I przyznam się, że wypieram ten fakt z myśli. Robię różne rzeczy, żeby nie myśleć o jutrzejszym dniu, ale jutro ten fakt stanie się na tyle oczywisty, że będę musiał się z nim zmierzyć. Zresztą dla każdego z nas są to szczególne chwile – a to zabrakło kogoś po drodze i pustką wieje z którejś części wigilijnego stołu, a to ktoś nie zdążył dojechać, a jeszcze ktoś tam wyleciał z rodzinnego gniazda i próbuje sam ułożyć sobie owo świętowanie narodzin Boga – Człowieka, ktoś nie potrafi pogodzić się z upływającym czasem albo faktem, że z przyczyn niezależnych od niego nie może świętować z tymi, z którymi tak bardzo chciałby się wtedy spotkać… Ilu ludzi, tyle ewentualnych powodów do smutku w tę radosną noc i dni świąteczne.
Decyzję o spędzeniu tych świąt daleko od domu i rodziny podjąłem jakiś czas temu i zdążyłem się już z nią oswoić. Nie myślę jednak o tym, żeby nie ryć sobie głowy, gdyż mam i tak trochę pod górkę. Mogę mieć tylko nadzieję, że to właśnie oddzielenie przyczyni się do jeszcze silniejszej więzi miedzy mną i tymi, których kocham najbardziej.
Jakiś czas temu zadzwonił brat z Londynu i pytał czy dojadę do nich na święta.
Odpowiedziałem, że wybieram się do nich, jak najbardziej, ale nie na te święta. Planuję pojeździć trochę po Anglii autobusem i zahaczyć o Londyn, odwiedzić brata z rodziną, ale dopiero wtedy, gdy zrobi się nieco cieplej i Anglia nabierze wiosennych kolorów, a ja silniej stanę na nogach. Teraz to mogę najwyżej pochwalić się, że nieźle tutaj raczkuję.
Wysłała mi również wiadomość siostrzenica z Nottingham i zaprosiła na jutrzejszą wigilię. Zadzwoniłem i odmówiłem, gdyż nie byłem pewny, jak ułoży mi się sprawa pracy w tym dniu. Nie chciałem, aby ktoś tam specjalnie na mnie czekał z wigilijną kolacją. Natomiast z opowieści znajomych z pracy dowiedziałem się, że w ubiegłym roku pracowali w tym dniu do godzin wieczornych. Ostatniej nocy w pracy dowiedziałem się też, że dzisiejszą noc mam wolną, a idę do pracy jutro na dzień. Przed jakąś godziną otrzymałem wiadomość, że jednak idę do pracy na dzisiejszą nocną zmianę.
Tutaj naprawdę można dostać zawrotu głowy od ciągłych zmian, którymi raczą nas wielcy emigracyjnego światka.
Ta ostatnia informacja oznacza to, że jutro będę miał wolny dzień, ale będę znów po dwóch nockach bez snu w ciągu dnia, gdyż nie spałem dzisiaj. Byłem pewny, że idę jutro na dzienną zmianę i chciałem położyć się spać wcześnie wieczorem, żeby spokojnie odespać ostatnią noc i obudzić się na ranną zmianę. Gdy dowiedziałem się, że jednak pracuję dzisiejszej nocy, już nie opłacało mi się kłaść spać.
Piszę zatem te słowa i za dwie godziny z małym haczykiem będę wędrował do roboty.
Wracam jednak do tematu. Taki rozwój wydarzeń w pracy sprzyja temu, że mógłbym spędzić wigilijną noc z siostrzenicą i jej towarzystwem. Jednak wcześnie już umówiłem się z rodziną współlokatorów i razem spędzimy ten czas. Później zejdę de siebie, porozmawiam z bliskimi, obejrzę sobie zaplanowany film, poczytam książki i mam nadzieję, że zasnę snem sprawiedliwego, żeby odpocząć po dwunastu nocnych zmianach bez żadnej przerwy.
Jednak o tym, jak mam zamiar spędzić tegoroczne święta Bożego Narodzenia napiszę jutro. Jutro też postaram się sformułować życzenia na te święta i opisać swoje wrażenia na temat tego, jak do BN przygotowują się znani mi Polacy z Nottingham i jak je traktują Anglicy, z którymi mam okazję się spotykać.
Chciałbym też napisać kilka słów na temat tego, że wśród Odbiorców mojego bloga obecnie prym wiodą Odbiorcy z Rosji. Biją na głowę Odbiorców z Polski i USA, dotychczasowych liderów. Mam pewien pomysł na szersze rozwinięcie tej myśli. Kiedy jednak uda mi się go zrealizować, trudno powiedzieć, gdyż nie wiem, jak ułoży mi się w pracy. Muszę bowiem przyznać, że praca na nocne zmiany zdezorganizowała doszczętnie mój rozkład dnia, jaki sobie założyłem, znalazłszy tutaj nieco spokoju. O tym też będę wspominał na blogu.
Teraz natomiast proszę o wybaczenie wszystkich, którzy czekali na tekst o durniach, za których się modlę i z przykrością muszę stwierdzić, że te moje modlitwy przynoszą marny skutek. Przyznam też, że podczas mojego ponadpółrocznego pobytu tutaj spotkałem tak wielu durniów rodem znad Wisły, że czasami zastanawiałem się czy nie ma tu większego zagęszczenia tego typu osobników niż w samej ojczyźnianej macierzy. Po przemyśleniu sprawy stwierdzam jednak, że nie, tylko tutaj są oni bardziej widoczni, gdyż nie ma tłumu rodaków, żeby mogli skutecznie się w tymże tłumie ukryć.
Teraz natomiast tylko napiszę, że w Nottingham wieje porywisty wiatr. Wywraca kosze na śmieci. Oby mnie nie porwał, gdy będę zmęczony turlał się do pracy! Ale, ale… Jeśli miałby mnie przenieść do tych pól malowanych… Żartuję! Nie za ojczyzną, która jest dla mnie pojęciem abstrakcyjnym, tęsknię, ale za konkretnymi osobami.

Życzę Wam spokojnej nocy, a Wy mi życzcie sił i obym się nie przewrócił, jeśli kolejny raz przyjdzie mi skosztować snu na stojąco!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...