27 grudnia 2016

Dość tego!

Codziennie otwieram ze zdumieniem oczy i stwierdzam, że zamiast sobie życie upraszczać, komplikuję je z konsekwencją godną maniaka.
Dzisiaj ponownie ruszam do pracy, co mnie z jednej strony bardzo cieszy, z drugiej jednak cały czas myślę, że wolałbym pisać niż być przypiętym do konkretnej roboty i spędzać poza pisaniem ileś tam godzin dziennie czy nocą, a później wracać na tyle wypruty, że poza pragnieniem szybkiego zaśnięcia i zapomnienia nie ma nic.
Jednak dzisiaj też sobie uświadomiłem, że niepotrzebnie nurzam się w tym całym emigracyjnym bagienku, opisując poszczególne moje spostrzeżenia i przeżycia. Jasne, że to jest ważne dla mnie, ale wcale nie musi być takie dla innych. Poza tym zdaję sobie sprawę, że moje pisanie jest stronnicze, gdyż w Nottingham znam też Polaków, którzy swoim życiem i postępowaniem nijak nie przystają do sytuacji opisywanych przeze mnie.
Cóż bowiem za pożytek dla ludzi, jeśli opiszę kolejne ekscesy moich pijanych rodaków na obczyźnie?
Tutaj większość, zdecydowana większość pije. Wielu nie ma na zapłacenie czynszu, ale wszyscy mają na piwo.
Tutaj nieliczni pożyczą ci na zapłacenie czynszu, ale większość pożyczy na piwo.
Cóż z tego, że w pracy kolejny młodzian prosił mnie, żeby zerknął ukradkiem czy przypadkiem nie ma ubielonego noska?
W pracy, jak to określił inny młodzian, większość jest nawalona prochami czy ziołem!
Cóż z tego, że ciągle widzę, jak Polacy gnębią swoich rodaków, jak znęcają się nad nimi psychicznie do granic wytrzymałości?
I tak tego nie zmienię swoim pisaniem, ponieważ to jest tutaj tak powszechne, jak oddychanie czy chleb nasz powszedni.
Cóż z tego, że drażni mnie głupota niektórych Polaków, jakaś umysłowa tępota, która przejawia się w głośnym śmiechu w publicznych miejscach, językiem przepełnionym wulgaryzmami i agresją w stosunku do innych narodowości, jak choćby ostatni przypadek, gdy słyszałem, jak Polak powiedział na Rumunów: Pierdoleni terroryści?
Chodziło o to, że Rumun w czasie przerwy włączył sobie swoją tam rumuńską muzykę. Jeden z Polaków zareagował na to tak, że wyrecytował bojowe hasło islamistów i stwierdził, że Rumunii to pierdoleni terroryści!
To się po prostu w głowie nie mieści!
Dla niektórych z nas wystarczy, że ktoś ma ciemniejszą niż my karnację skóry i już jest potencjalnym terrorystą!
Cóż z tego, że mam przejścia w pracy, ponieważ nie chce mi się przytakiwać tumanom i prostakom, którzy tylko poprzez fakt, że są tutaj lat kilka wywodzą, że są ważni?
Na pewno nie zmienię swoim pisaniem ich myślenia, a raczej ich niemyślenia!
Jeden z nich ostatnio mnie zapytał czy lubię jazz i wyjaśnił od razu, że to taka muzyka.
Wiedziałem, że to wstęp do jakiegoś żartu, bo facet nic nie robi, tylko nabija się z innych, a że ma układ z wajzerem, to wszyscy schodzą mu z drogi.
Powiedziałem, że lubię posłuchać Milesa Davisa i gościa zatkało. Nie spodziewał się, że wymienię jakiegoś wykonawcę. Musiałem zepsuć mu tym żart, ponieważ sobie odpuścił. Miał już z nim kilka przejść, dość ostrych. Skarżył się na mnie swojemu koledze, który, nie ukrywam, ma wiele do powiedzenia w tej robocie. Powiedziałem jednak sobie, nie będę gnojowi ustępował, bo widzę, co robi z ludźmi, jak z nich drwi, jak ich poniża i jak uwielbia się nad innymi znęcać psychicznie.
Cóż z tego, że od jakiegoś czasu odczuwam ból w prawym przedramieniu?
Przejdzie, a jeśli nie, to pewnie będzie gorzej!
Cóż z tego, że w miejscu, gdzie mieszkam, co rusz ktoś spada ze stromych schodów? Jedni się nieźle tłuką przy tym, inni łamią sobie ręce albo nogi. Jednak to tutaj taka norma, że nie ma o czym wspominać.
Na marginesie mogę dodać, że w miejscu, w którym mieszkam, nigdy mi nie zabraknie tematów do pisania.
Cóż z tego, że tutaj wielu nocuje kątem u znajomych, ponieważ wyrzucono ich z wynajmowanych lokali? To norma. Pewnie dlatego kilku znajomych nie potrafi zrozumieć, że nie chcę nikogo dokwaterować do siebie, mimo że wynajmuję dwa pomieszczenia mieszkalne. Tutaj każdy dostawia w swoim pokoju łóżko i, jeśli jest tylko możliwość, podnajmuje miejsce do spania, aby samemu płacić taniej. Często zatem gnieździmy się i żyjemy w ciasnocie, choć nie przeszkadza nam to wyśmiewać Cyganów czy Rumunów, którzy rzekomo mieszkają po kilka osób w jednym pokoju.
Cóż z tego, że ni chce się tutaj zbytnio z nikim zadawać, nie szukam żadnych przyjaźni czy kontaktów? Nie ułatwia mi to życia. W pracy wszyscy łączą się w paczki, a ja mam w dupie paczki i innego rodzaju związki wzajemnej adoracji. Najczęściej więc siedzę sam na przerwach albo dosiadają się do mnie rozbitkowie mnie podobni.
Cóż z tego, że znam przypadki, jak rodzice okradają swoje dzieci?
Nie zmienię tego swoim pisaniem!
Cóż z tego, że widzę związki zawierane na chwilę; znam ludzi pragnących odrobinę ciepła; rozmawiam z poturbowanymi i naćpanymi?
Nie zmienię tego swoim pisaniem i opisywaniem tego. Inna sprawa, że ludzie ci często chcą ze mną pogadać, a to mi skutecznie ryje głowę. Ale co tam, myślę, taka już moja dola!
Cóż z tego, że nie potrafię zapomnieć skarg dawnej współlokatorki, która skarżyła się na męża – zawinął był sobie facet kreskę i zwiał pograć na maszynach, a ona nie wiedziała, co ma zrobić z dzieciakiem i sobą? Dzieciak miał kilka miesięcy.
Nic jej nie poradziłem. Zapragnąłem tylko, żeby stamtąd wiać. Udało się! Mieskzam sam!
Cóż z tego, że jest to kraj dużych możliwości dla ludzi myślących i pracowitych?
Przyznaję, że dostrzegam tu dużo więcej możliwości dla ludzi młodych niż w moim ojczystym kraju, ale wielu tego nie wykorzystuje. Przeciwnie – zatraca się w jakimś narkotycznym letargu.
Tutaj z reguły towarzyszy moim rodakom jakaś dziwna beznadzieja, w którą i ja, nieopatrznie, popadam. Muszę się zatem bardziej niż dotychczas pilnować!

Wszystko to, co tutaj dostrzegam u moich pobratymców sprawia, że zaczynam odczuwać do nich niechęć, czasem litość, nierzadko nienawiść. Nie to mi szło, kiedy tutaj jechałem. Dlatego szybko mi trzeba otrząsnąć się z tego i przestać próbować to w jakiś sposób ogarnąć, zrozumieć, wytłumaczyć. Przyjdzie na to być może czas w innym miejscu, trochę później. Teraz mam się skupić na wyznaczonych celach i pilnować prostej drogi. Reszta jest nieważna, choć to właśnie ta cała nieważna reszta stanowi zdecydowaną większość mojego tutejszego życia.
Skończyły się święta. Cieszę się, że się skończyły.
Przede mną Sylwester i Nowy Rok. Kolejne chwile, kiedy myśli się intensywniej o życiu, najbliższych i tym, co już stracone. Jakoś to przetrwam. Na pewno na trzeźwo! Nikt ani nic nie pozbawi mnie trzeźwości w tym miejscu. Za dużo widzę, co z ludźmi robią używki. Za żadne pieniądze świata nie piszę się na to!
A tak na marginesie. Pisałem wcześniej o młodym chorym na wodogłowie, że facet waży ponad sto kilogramów i jest wyższy ode mnie o głowę. Z wagą to może i nie przesadziłem, ale ze wzrostem tak. Jest wyższy ode mnie o kilka centymetrów. Najwyraźniej moja wyobraźnia podczas pisania tamtego tekstu wzięła górę nad realiami. To dziwne, ale zawsze gdy o nim myślę, myślę o nim, że jest większy, niż jest w rzeczywistości! To fajny młodzieniec, ale nieszczęśliwy, choć do szczęścia naprawdę niewiele mu potrzeba.

Poukładam wszystko i odezwę się. Idę do pracy, w której mogę myśleć do woli. To wielka zaleta tej roboty! Mam w cholerę czasu na myślenie. Zwłaszcza wtedy, gdy inni słaniają się na nogach i przysypiają, co i mnie nierzadko się zdarza!

No to do…
Dość babrania się w emigracyjnym bagienku,
czas mi na suchy ląd!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...